XV. Sebastian, Alois, Soma || wspólne chwile, część 1

873 47 146
                                    

    Witajcie, moi drodzy. 
 
Co najpierw, z góry przepraszam za publikacje o później porze, ale mówiąc wprost... jeśli nie zrobiłabym tego teraz, to szczerze nie mam pojęcia kiedy pojawiłaby się nowy scenariusz.

Obecnie jestem coraz bardziej przytłoczona tym, jak szybko mija czas oraz jak w przeciągu zaledwie kilku tygodni twoje życie może zacząć odbiegać od tego, co starało się budować przez lata... W związku czym, ciężko jest choćby na chwilę  wytchnienia.

Jako że raz za jakiś czas nadal udaje mi się zachować spokój ducha, dałam radę wreszcie skończyć tę część. Niemniej, bez większej korekty. Dlatego naprawdę proszę o wyrozumiałość, zwłaszcza podczas czytania Aloisa.

Życząca wam wszystkiego co najlepsze,
~ggoliaa. 

      S E B A S T I A N    M I C H A E L I S

   Osobnik o szkarłatnych oczach szedł przez miasto zakończywszy formalności dla swojego panicza a skrawek jego liberii powiewał na wietrze, kiedy kątem oka dostrzegł pewne [kolor] włosy znikające za rogiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Osobnik o szkarłatnych oczach szedł przez miasto zakończywszy formalności dla swojego panicza a skrawek jego liberii powiewał na wietrze, kiedy kątem oka dostrzegł pewne [kolor] włosy znikające za rogiem... W efekcie czego zręcznie przyciskając plecy do mijanej przez nie ściany, automatycznie dyskretnie wyjrzał za budynek i od razu rozpoznał nieopodal siebie [nazwisko], ubraną w swój codzienny strój pokojówki.
    Z jakiegoś powodu w przyspieszonym tempie kierowała się w stronę  pałacu Buckingham, z rękami ukrytymi w płaszczu. Pomimo delikatnego półmroku, rześkiego powietrza oraz ludności opuszczającej pracę i wychodzącej na ulicę by udać się do domów, bez problemu dostrzegł jak kobieta zaczęła się rozglądać. 
   Zauważając w jej postępowaniu niepokój, zrozumiał iż było to w celu sprawdzenia czy przypadkiem nie była śledzona. Wyraźnie odetchnęła z ulgi, gdy jej wzrok nie spoczął na nikim podejrzanym a jej ręka wyciągnęła plik kopert z kieszeni. Następnie  przeliczając je jeszcze na szybko, drugą ręką otworzyła królewską skrzynkę pocztową oraz bez wahania wrzuciła je do środka. Zaraz po tym jak ostatni list opadł na dno, skierowała się w  stronę z której nadeszła...  Tę stronę, z której cały czas obserwował ją tenże demoniczny kamerdyner.
    Podejmując decyzję cóż zrobić w trybie błyskawicznym, Michaelis zagrał bardzo przekonującą scenkę. Bez skrawka zdenerwowania, gwałtownie wyszedł jej na przeciw. Wskutek czego ta zderzyła się z nim z siłą, z jaką zwyczajnie nie było możliwości uniknięcia upadku. W związku z czym, by całe to zdarzenie jeszcze bardziej przypominało te z powieści romantycznych, tuż przed tym jak miała wylądować na ziemi... ten złapał ją w pasie i  mocno przyciągnął  do siebie.
    Stety lub niestety, zabrało mu trochę czasu, by rozważyć możliwość stania się poszkodowanym w swojej własnej intrydze. W związku z czym ratując ją od upadku, wkrótce sam uderzył kręgosłupem o beton. Fakt faktem, był demonem i aż tak go to nie zabolało, jednakże cierpienie z powodu śmiertelników nadal było dla niego czymś świeżym... więc chciał czy nie, tak czy inaczej lekko przez to się skrzywił. Niemniej to malutkie przeoczenie zostało bardzo łatwo ukryte pod tą tak dobrze wytrenowaną fasadą czarującego dżentelmena.
    – ...Panienko, czy wszystko w porządku?  – zapytał przejętym tonem, kładąc odzianą w rękawiczkę dłoń na jej głowę.  – Nic ci się nie stało?
    Szczerze mówiąc, [imię] w tamtym momencie nie była pewna czy to ten melodyjny głos, czy bardziej ten charakterystyczny lekki zapach siarki pomógł jej ostatecznie pojąć kto zarazem stał się źródłem jej upadku... jak też ratunku. Aczkolwiek, to właśnie ta wiedza sprawiła, że samowolnie całe jej ciało się rozluźniło a serce, naturalnie ku jej niezadowoleniu, przyspieszyło swojego tempa.
     Tak też, wówczas ignorując rumieńce wpływające na jej skórę na samą myśl o jego ustach na jej, w przeddzień ich wyjazdu z kurortu, podniosła twarz z jego klatki piersiowej i spojrzała na niego z góry wściekła.
    – ...Byłoby o wiele lepiej, gdybyś w końcu przestał wchodzić mi w drogę!  – zaczęła krzyczeć, z powodu emocji zupełnie lekceważąc to, że byli w miejscu publicznym i w pozycji... co najmniej dwuznacznej.  – Co ty tutaj robisz, do jasnej cholery?! Mieliśmy się już nigdy więcej nie spotkać!
    – Czy jesteś pewna, iż to jest właśnie to czego naprawdę chcesz?   – odpowiedział spokojnie, również podnosząc się do siadu i zrównując z nią poziom wzroku.  – Osobiście, [imię], przez te wszystkie dni niewiarygodnie za tobą tęskniłem... oraz wprost marzyłem, by ponownie cię ujrzeć  – wyznał bez wahania, dotykając jej policzka w zamiarze przejechania kciukiem po jej jasnej cerze.
    – ...Tymczasem ja chcę byś w końcu zniknął z mojego życia i przestał tworzyć w nim taki zamęt!  – oznajmiła głośno, odpychając jego zaloty oraz chcąc wstać z jego kolan, lecz nim zdążyła to wykonać, Sebastian złapał jej nadgarstek i na powrót usadził tam gdzie była. Z tą różnicą, iż dwa razy bliżej niż wcześniej.  – Co ty wyczyniasz–?!
     Kamerdyner tego razu nie udzielił odpowiedzi. Zamiast tego wykorzystując fakt, iż trwał wieczór a osób trzecich nie było w okolicy, złączył ich wargi... jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
   W istotnie, wcale taka nie była.  W związku z czym, przeszyta jeszcze większą złością niż wcześniej, kobieta zaraz gwałtownie oderwała się od niego.   I już podnosiła rękę by uderzyć go w twarz, ponieważ  zdawało się, że wówczas zdecydowanie na za dużo sobie pozwolił... lecz, ostatecznie została pokonana przez swoją słabość do jego osoby i tuż przed daniem mu z liścia, na parę sekund całkowicie zatrzymała się w ruchu.
    – ...Najmocniej przepraszam – rzekł nagle czarnowłosy, z udawanym wstydem luzując swój uścisk wokół jej sylwetki. – Sądzę, że tym razem... trochę za bardzo mnie poniosło. W rzeczy samej nie powinienem całować panienki, jeśli ona sama tego sobie nie życzy – dodał, kładąc wolną dłoń na sercu i z pokorą skłonił przed nią głowę. – Prawdziwie błagam o wybaczenie.
    Nie do końca przekonana czy jest to dobre wyjście z sytuacji, poruszona [imię] zacisnęła usta. Po czym znacząco się nad nim pochylając, objęła go swoimi ramionami i popchnięta przez uczuciowy harmider toczący bój wewnątrz niej, cała swoją do tej pory rozchwianą uwagę, skupiła na jego uchu: – ...Czy wynajmiesz ze mną pokój?
    Jej ciepły oddech otoczył jego małżowinę w zachęcającym do działania szepcie, w pierwszym momencie całkowicie paraliżując jego kończyny. W rzeczy samej, ta sugestia nie była sugestią spodziewaną. A przynajmniej nie na tak wczesnym etapie jego planu... jednakże jakby mógł odmówić tak kuszącej szansie?

Między wersami || kuroshitsuji scenariosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz