VI. Alois, Grell || czas jego nieobecności

898 68 194
                                    

    Planowałam opublikować ten scenariusz wczoraj, w ten jakże cudowny dzień, potocznie zwany jak 'Walentynki', z szczęśliwymi życzeniami  tak niezwykle adekwatnymi do tematyki tej części, aczkolwiek jak można było się spodziewać nie zdołałam tego dokonać.

Jednak akurat to wina wyłącznie mojego braku czasuXDD Ale spięłam swoją leniwą dupę i zaraz po tym, jak wróciłam do domu i zagrałam z znajomymi w chińczyka, przysiadłam do laptopa  i zaczęłam pisać. Ten proces ciągnął się aż do drugiej w nocy, a więc miałam jeszcze robotę po tym jak wstałam. Ostatecznie nie wyszło to tak jak chciałam, aczkolwiek nie wypada mi dłużej zwlekać.  Z racji tego zostawiam to tak jak jest, będąc gotowa na krytykę.

Poza tym, dzisiaj mamy dzień singla. Czyżby to był znak, ze na zawsze pozostanę sama? XDD  Ale już nie przeciągając, czy są jakieś życzenia na tę okazję? 

Nie mam pojęcia, więc napiszę tylko: wesołego dnia singla wszystkim! 

      A L O I S     T R A N C Y

      A L O I S     T R A N C Y

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

     – ...J-JIM?! –  głos [imię] rozniósł się po cichym poddaszu. Zimny pot spłynął po jej szyi, podczas gdy całe jej ciało przeszedł dreszcz. Tymczasem jej było gorąco. – G-Gdzie jesteś?! – krzyknęła, gwałtownie się podnosząc. Następnie szeroko otwierając oczy ze strachu, gorączkowo rozejrzała się po jasnym pomieszczeniu w poszukiwaniu blondwłosego chłopaka.
    Kiedy nigdzie nie mogła dostrzec jego sylwetki ani nie dosłyszała żadnej odpowiedzi z jego strony, pomimo złego samopoczucia, wygrzebała się z pościeli. Po czym lekceważąc śladowo pojawiające się zawroty głowy, opuściła  łóżko i na bosych stopach, pobiegła do klapy w podłodze.
   – Mamo, tato! – zawołała najgłośniej jak była w stanie, otwierając drewno, a następnie stawiając stopę na jeden z strzebli drabiny. Łapiąc za jej obramowanie, zaczęłam schodzić na dół. Jednak kiedy była na trzecim od końca, zakręciło się w jej głowie. Tylko tego razu mocniej niż poprzednio. W efekcie czego nie minęły nawet trzy sekundy, gdy straciła równowagę wraz z mroczkami przed oczami i spadła z mebla.
  – ...[IMIĘ]! – przerażony matka dziewczyny natychmiastowo przywróciła jej świadomość. Jakież to szczęście miała, że w ostatniej chwili ostrożnie zdołał złapać ją jej rodziciel. – Kochanie, wszystko w porządku?!
   –  Co jej jest?! –  tym razem, odezwał się tak samo, a może nawet nieco bardziej wystraszony głos Iwo. 
   Kolejnym co widziała była zmartwiona twarz kobiety oraz jej ojca, jaki cały czas trzymał ją w swoich ramionach. Mocno, aczkolwiek nadzwyczaj delikatnie, jakby bał się, że w tym stanie zaraz ją zmiażdży.
     Abigali, czując strach, jaki miała wrażenie, że jeszcze dotąd nigdy nie czuła, czuło położyła dłoń na jej policzek i spojrzała prosto w jej nadal z lekka zamglone oczy. 
  – Na Boga, jest strasznie rozpalona!  – wyjaśniła głośno, zabierając rękę oraz wraz z tym czując jeszcze większy strach. – Musimy przenieść ją do łóżka! NATYCHMIAST!
  Mężczyźnie nie trzeba było mówić dwa razy.  Za poleceniem swojej ukochanej żony, błyskawicznie wstał na równe nogi, biorąc ze sobą córkę i jak najszybciej mógł, skierował się do salonu.
  – ...Gdzie... jest J-Jim? – jakby znikąd, [nazwisko] otworzyła usta. Chociaż brzmiała słabo, nikt z jej rodziców nie miał najmniejszych wątpliwości z usłyszeniem, co miała na myśli.
       – Nie ma go u ciebie...?

Między wersami || kuroshitsuji scenariosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz