IV. William, Grell, Soma || rozmowa o tobie, część 2

1K 62 96
                                    

     W I L L I A M    T.   S P E A R S

    Wiosna była u szczytu swojego rozkwitu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

    Wiosna była u szczytu swojego rozkwitu. Wszystko nabierało kolorów, a po śniegu nie było już ani śladu.
     Jedyne co było widać na każdym zakręcie, to kwitnące pąki. Odcienie zieleni wracały do roślin, drzew, jak zarówno krzewów. Przy tym nadając trochę kolorów tak wiecznie szarej panoramie Londynu.
   Mężczyzna o ciemnym włosach i wyraziście zielonych oczach z okularami na nosie, w garniturze szedł przez korytarz. Na każdym kroku mijał dzieci, pokoje i pielęgniarki. Jak zazwyczaj od kilku miesięcy znajdował się w hospicjum, w jakim pracowała [imię].
    Akurat wszedł do budynku i kierował się do gabinetu dziewczyny, który dla niego również, odkąd to stał się jej asystentem, stanowił główne miejsce pracy.
   Odpowiadał na każde 'dzień dobry', jakie słyszał i z podniesioną głowę kierował się przed siebie, zupełnie jakby był już do tego przyzwyczajony. Jakby miał już z tym do czynienia i to nieraz.
   T. Spears miał właśnie skręcać w prawo, gdy przechodząc obok jednego z większym okien, kątek oka dojrzał już dość dobrze znaną mu osobę.
   Na placu obiektu był nie kto inny, jak [nazwisko]. Była ubrana w prostą, aczkolwiek mającą swój urok, cieńszą, aczkolwiek jeszcze nie mogącą zaliczyć do letnich, [kolor] suknię, z [kolor] włosami powiewającymi na wietrze. Jej [kolor] zdawały się błyszczeć, a na jej ustach gościł uśmiech, gdy wraz z chorymi lub chorowitymi dziećmi grała w berka.
     Jedna sparaliżowana dziewczynka była berkiem i goniła na wózku inne dzieci. [Imię] specjalnie nie narzucała tempa, tylko po to by ta po chwili ta zdołała ją złapać. Wraz z tym ruchem twarz dziewczynki natychmiastowo rozjaśniło szczęście.
   Ówcześnie mocno ją przytulając, zaklaskała i zwołała inne dzieci. Jakie natychmiastowo otoczyły ją, ustawiając się wokół niej w okręgu.
  – ...Jest niesamowita, czyż nie? – znany mu, żeński głos odezwał się tuż za nim. Chociaż wydawał się nieco już przemęczony życiem, nadal wyraźnie było w nim słychać radość.
   Natychmiastowo rozpoznając do kogo należy i jakby dopiero uświadamiając sobie co się dzieje, William wrócił do rzeczywistości. Odruchowo nerwowo poprawiając okulary, spuścił wzrok i spojrzał na nowo-przybyłą.
    Starsza kobieta o cienkich, wyblakłych włosach oraz szarych oczach, zza prostych okularów patrzała na scenę dziejącą się za oknem.
    Jakby zachęcony, William ponownie  chciał spojrzeć na [nazwisko], jednakże w ostatnim momencie się powstrzymując, odwrócił wzrok i po raz kolejny nerwowo poprawił szkła.
   – [Imię]...? Ym... nie, znaczy tak, oczywiście. Naturalnie. – Chociaż nie było to zamierzone, z każdym kolejnym słowem coraz bardziej zaczął plątać się w swojej wypowiedzi. – Tak, jest bardzo dobrą---
    Nie zdołał dokończyć, ponieważ Isobel mu przerwała, nie chcąc by dłużej się męczył. Z uśmiechem pogłębiającym jej liczne zmarszczki na twarzy i ukazującym iskierki w jej oczach, położyła mu dłoń na ramieniu oraz jeszcze bardziej zmniejszyła ich dystans.
 – ...Pamiętaj, że nie musisz bać się uczuć, Williamie – powiedziała. Po czym nadal nie zmieniając wyrazu, z minimalnym stukotem obcasów zaczęła odchodzić.
   'Nie bać się uczuć...?' – powtórzył jej słowa w myślach. – 'O czym ona niby mówi?!'
   Zdezorientowany słowami staruszki, odruchowo ponownie szybko podniósł wzrok i mimowolnie znowu spojrzał na [imię]. Nadal otoczona dziećmi, kończyła wianek, po to by moment później założyć go na głowę sparaliżowanej dziewczynki.
    Widząc z jak wielką miłością w tęczówkach, bez wyjątku, się jej przyglądają, w jednej chwili sam również na ten widok zaczął czuć coś w rodzaju ciepła w środku.
    Dziwnego, co prawda, ale także nadzwyczaj miłego. Spanikowany tym faktem, natychmiastowo po raz kolejny poprawił okulary i pospiesznie wznowił krok, tym razem postanawiając się niczym więcej już nie dekoncentrować.
   '...Co za bzdury!'

Między wersami || kuroshitsuji scenariosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz