XVI. Sebastian, Alois, Soma || pierwszy raz, część 2

1K 52 108
                                    

[Notatka pisana dnia wczorajszego, przewidując minimum 25°C oraz brak jakiegokolwiek deszczu do końca tygodnia].

Witajcie, moi drodzy. Jak mijają Wam dni?
Mam nadzieję, że dobrze i gorąc za bardzo nie daję wam się we znaki <3 Pamiętajcie by nosić czapki oraz pić dużo wody!

Niemniej, nie wchodzicie tu by słuchać moich, 'jakże oryginalnych' wskazówek, tylko by przeczytać ten 'jeszcze oryginalniejszy' rozdział. W rzeczy samej, stęskniłam się za sarkazmem XD

Tak czy inaczej, nie chcąc zabierać więcej waszego cennego czasu, tak jak dwa tygodnie temu teraz przejdę do treści tej części.

Uwierzcie, starłam się, naprawdę się starałam, by przypadkiem nie wyszło bardziej żenująco niż poprzednio. Aczkolwiek, jak zapewne się domyślanie, niezupełnie mi to wyszło! I teraz pozostaje mi tylko trzymać kciuku by całość przypadła Wam do gustu bardziej niż mnie <3

Co prawda, początkowo scenariusz miał być dłuższy, jednakowoż uznałam, iż lepiej pozostać tradycyjną. W końcu w ten sposób uniknę większego tłumaczenia sytuacji!

A więc, jak zawsze, życzę miłego czytania!

'ggoliaa

PS Ponieważ obiecałam sobie, że tak czy inaczej użyję tego sformułowania: czytasz na własną odpowiedzialność!

A L O I S T R A N C Y

    Biały blask opadał na perypetie pokoju, kiedy zasłony na skutek uchylonego okna były mocno poruszane przez nocny wiatr

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Biały blask opadał na perypetie pokoju, kiedy zasłony na skutek uchylonego okna były mocno poruszane przez nocny wiatr. Zbliżała się burza, aczkolwiek dwójka nastoletnich sylwetek była bezpieczna w środku jednej z komnat tejże rezydencji.
Panicz Trancy znajdował się na łóżku sypialnym swojej ukochanej, utrzymując ją pomiędzy swoimi nogami. Podczas gdy ona szczerze się uśmiechając, ręcznikiem wycierała jego mokre od kąpieli włosy. Prawie tak samo jak on niegdyś jej.
Od ich oficjalnych zaręczyn minęło parę ładnych tygodni i prawdę mówiąc, jeszcze nigdy dotąd nikt z nich nie czuł się tak szczęśliwy w swoim życiu. Dwa nieoszlifowane diamenty ostatecznie połączyły się w nierozerwalną jedność, na każdym kroku wzajemnie dodając sobie światła... niestety, owa metafora była zbyt piękna by być prawdziwa.
W rzeczy samej zarówno [imię], jak i Alois byli diamentami. Jednakże diamentami przeciwnych biegunów, ponieważ dziewczyna była światłem oraz ideą na lepszą przyszłość, rozjaśniającą drogę innych, czyli czymś co zdecydowanie można było nazwać początkiem. Natomiast blondyn był mrokiem, siłą nauczycielską i przede wszystkim, zabawką w brudnych łapach demona. Tak zwanym końcem, diamentem upadłabym na ziemię, zdeformowanym przez buty okrutnej siły losu i wyrzuconym na bruk, niczym nic nieznaczący śmieć.
Także, prostacką jednostką, tak nieodporną na czynniki zewnętrzne oraz ludzkie pokusy. W związku z czym, tuż po tym jak [nazwisko] zdjęła z jego głowy materiał i odrzucając go na bok, wybuchła śmiechem, widząc jego okropną fryzurę... Ten nie mogąc dłużej się oprzeć swojej rządzy wobec niej, automatycznie popchnął ją na materac.
Jego oczy były zamglone, kiedy ona nie wiedząc co się dzieje, ułożyła swoją rękę na jego policzku i głaskając kciukiem jego, nadal jeszcze chłodną od kąpieli, skórę, patrzyła na niego zmartwiona: - Alosie... w-wszystko dobrze?
Jej kolana stykały się z jego klatką piersiową, tymczasem jego wilgotne końcówki kosmyków łaskotały jej zdziwioną twarzyczkę.
- ...Pragnę cię, [imię]. - Jego intymny szept rozniósł się po pomieszczeniu, gdy jego usta zaczęły poruszać się wzdłuż jej palców, dłoni i nadgarstka, co sekundę budząc w dziewczynie nieznane dotąd jej aspekty. - Tak bardzo, bardzo... jak-
- ...A-Alosie! - zawołała, spanikowana zaciskając powieki i czując coraz większe napięcie w ciele, wbiła wolne opuszki w jego ramię w celu przystopowania jego działań. - C-Co ty r-robisz...?!
Była czerwona po same czubki uszów, jej krtań była zaciśnięta a całe jej wnętrze pobudzone. Trybki w jej mózgu obracały się jak szalone, gdy ten chwilowo zaprzestając czynności, spojrzał na jej twarz.
- ...Czy to nie miłe? - zapytał, wyciągając wolną rękę ku jej obojczykowi. A następnie, zewnętrzną stroną swojej górnej kończyny przejechał wzdłuż jej kości. - Powiedz, [imię]. Czy nie sprawiam ci przyjemności?
Jej suche wargi otworzyły się w celu udzielenia odpowiedzi, aczkolwiek jej niepewne 'nie wiem' zostało zagłuszone przez nagły piorun oraz grzmot uderzający za oknem.
Wówczas automatycznie przypominając sobie skrawki tej feralnej nocy... podczas której jednocześnie straciła dwójkę rodziców, została ogarnięta niemożliwym strachem. Wskutek czego odruchowo zarzucając dłonie na szyję młodego Trancy, mocno się do niego przytuliła.
- ...Ufasz mi, prawda? - rzekł usatysfakcjonowany tą niespodziewaną bliskością wprost do jej ucha, błyskawicznie obejmując ją w pasie. - Wiesz, że nigdy nie zrobiłbym czegoś, co mogłoby cię skrzywdzić... czyż nie?
Masował ją po plecach, widząc na jej karku gęsią skórkę oraz będąc naocznym świadkiem jej drżenia, stale powtarzał jej słowa zapewniające ją o jego miłości, trosce a także wsparciu... W istocie jednak, wszystko to było wyłącznie w celu odwrócenia jej uwagi od jego rzeczywistych pobudek.
Nieczystość była nieodłączonym elementem egzystencji Aloisa, w związku z czym im więcej kropel deszczu uderzało o szybę, tym dalej pozwalał sobie zajść... Zdecydowanie skupiając się na temperaturze [kolor]okiej, wkrótce jego dłonie dotarły do jej ud i znalazły się w trakcie podwijania skrawków jej koszuli nocnej.

Między wersami || kuroshitsuji scenariosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz