Rozdział 46

1.1K 37 0
                                    

Wrzesień to chyba najgorszy miesiąc. Wszystko staje się takie szare..depresja check. Wszystko mnie przygnębiało, nie miałam na nic siły. Za miesiąc rodzę. Może to się stać szybciej, ale jak na razie nic na to nie wskazuje. Leżałam w łóżku, trochę się przeziębiłam. Kylian nie pozwalał mi wstawać z łóżka. Gorączka, to coś czego nienawidze najbardziej.
- Wypij to - podał mi szklankę z jakimś napojem.
- Co to jest? - skrzywiłam się, gdy wzięłam łyka.
- Lekarstwo. Nie krzyw się, tylko pij to.
- Fuj- zatkalam noc i przechyliłam szklankę. Jakie to niedobre, ohyda.
- Dzielna dziewczynka.
- Ble, zabieraj to stąd. - oddałam mu szklankę.
- Jak się czujesz? - zapytał, a w oczach widać było troskę.
- Lepiej, niż wczoraj. A ty nie masz dziś treningu?
- Mam, ale nie idę. Ktoś musi się tobą zająć, a nie będziemy twojej, czy mojej mamy specjalnie ściągać, bo ja musze być na treningu. Nic się nie stanie, jak mnie nie będzie. - pocałował mnie w czoło.
- Nie całuj mnie, bo cię zaraże.
- To razem będziemy się leczyć - Położył się obok mnie i przytulił mnie do swojej piersi.
- Jeszcze tego by brakowało - zaśmiałam się..
Leżeliśmy i oglądaliśmy film. Usłyszałam, że mój telefon wibruje. Neymar dzwoni.
Kylian sięgnął po mój telefon i odebrał nic się nie odzywając.
- Gdzie twój książę, trening mamy - zapytał Neymar.
- Tu jej książę. W domu jestem, zajmuje się Livią, bo jest chora. - zaśmiałam się na słowa chłopaka.
- Już myślałem, że gdzieś cię wywiało.
- Przynajmniej wiem, kto podpierdala.
- Chciałbyś. Dobra. To życz zdrowia Livii, trzymajcie się. - chłopaki się rozłączyli.
- Co chciał?
- Zapytać się, gdzie jestem. - odłożył mój telefon i ponownie się do mnie przytulił.
- Głodna jesteś?
- Nie. Pić mi się chce.
- Zaraz ci coś przyniosę. - chłopak zaczął się podnosić. Wstał i wyszedł z sypialni.
***
Kilka dni później byłam zdrowa. Pojechałam do rodziców, oczywiście Kylian mnie zawiózł, bo nie pozwala mi prowadzić w ciąży.
- O której mam po ciebie być? - zapytał.
- Jak skończysz, to co masz dziś w planach.
- Dobra - uśmiechnął się - Kocham was - pocałował mnie.
- A my Ciebie. Do później.
Wyszłam z auta i skierowałam się do drzwi. Weszłam do domu. Mmmm, mama robi ciasto. Zapach roznosił się po całym domu.
- Hej mamiii - odezwałam się, gdy kobieta byla odwrócona do mnie plecami.
- Oo Livia. Dobrze, że jesteś - uśmiechnęła się. - zrobiłam truskawkowe ciasto. Twoje ulubione. Miałam później do was wpaść - podeszła do mnie i przytuliła mnie.
- A widzisz. Wyprzedziłam cię.

POV KYLIAN
Jechałem na trening. Tak mi się nie chce. Od małego byłem męczony treningami, meczami. Kocham piłkę, to coś, co chce robić w życiu, ale za dużo tego. Tym bardziej, że zaraz będę ojcem, będę miał swoją rodzinę. Mam strasznie napięty grafik. Dojechałem na miejsce. Wysiadłem z auta i wyciągnąłem torbę z tylnich siedzeni. Zacząłem kierować się do sztani. Było dużo ludzi. Czas na fałszywe uśmiechy.
- Kylian zrobisz sobie ze mną zdjęcie? - zapytała młoda dziewczyna. Na oko miała z 17 lat.
- Tak, jasne - podszedłem do niej. Wyciągnęła telefon i zrobiła zdjęcie.
- Dziękuję - przytuliła mnie.
- Nie ma sprawy - uśmiechnąłem się.
Zrobiłem jeszcze kilka zdjęć i skierowałem się do szatni, gdzie chłopaki na mnie czekali.
- O proszę, któż to się zjawił - zaśmiał się DI MARIA.
- Jestem, jestem - uśmiechnąłem się słabo.
- Jak Livia? - podszedł do mnie Ney.
- A dobrze. Doszła do siebie.
- To git - objął mnie ramieniem.
Po kilku minutach wyszliśmy na boisko. Nic mi się nie chciało. Byłem tam, bo musiałem.
- Eee, Kyky. Graj - krzyknął Kurzawa.
- Gram, gram - przyjąłem piłkę i podałem do Verrattiego.
Poszedłem się napić. Podbiegł do mnie Neymar.
- Stary, co się dzieje?
- Zaczyna mnie to wszystko przerastać - usiadłem na ławce - ta ciąża..to wszystko. Im bliżej do porodu, tym ja bardziej się stresuje. Ciągle myślę, że nie będę dobrym ojcem, bo ciągle mnie nie ma.. - Ney usiadł obok mnie.
- Kyky, co ty wygadujesz. Ja też tak myślałem, jak Davi się urodził. Latałem samolotami pomiędzy Brazylią, a Barceloną. A pomimo to zbudowałem z nim zajebiscie grubą więź. Nie ryj się, brachu. Dasz radę. Dacie. - poklepał mnie po ramieniu.
- Nie wiem. Przeraża mnie to wszystko, naprawdę. W dodatku ciągle myślę o Livii, czy dobrze się czuje.
- Livia, to silna dziewczyna. Tyle co przeszła...
- Tak, wiem.. - schowałem twarz w dłonie.
- Chodź grać.
- Noo..
Wstalismy i poszliśmy do drużyny. Pograliśmy z godzinę i był koniec treningu.
Szybko poszedłem pod prysznic, ubrałem się i biegiem dotarłem do auta, by być już z Livią. Strasznie się o nią boję..
Po 40 minutach byłem na miejscu.
- Dzień dobry - krzyknąłem.
- Hej Kylian, chodź zrobiłam ciasto- odezwała się mama Livii.
- Pędzę - zaśmiałem się. Zobaczyłem, że Livia leży. Poszedłem do niej i uklęknąłem obok składając na jej czole buziaka
- Hej słońce - uśmiechnąłem się i założyłem pasmo włosów za jej ucho.
- Hej. Jak na treningu? - zaczęła wstawać. Pomogłem jej, by usiadła.
- Jak zawsze. Męczarnia - zaśmiałem się. Kłamałem. Nie chciałem, by wiedziała, że boję się tego wszystkiego.
- To dobrze.
- A tobie jak dzień minął? - zapytałem patrząc na dziewczynę.
- Miałam lekkie skurcze, mały kopie, jak wariat.
- Hahaha - zaśmiałem się.
***
Miałem dzień wolny. W końcu. Patrzyłem, jak Livia przyrządza nam obiad. Mógłbym zamówić coś, ale niestety..nie ma o czym rozmawiać. Livia się bardzo zmieniła z wyglądu. Jej buzia inaczej wygląda. Przyglądałem się jej z uśmiechem na twarzy.
- Z czego się cieszysz? - spojrzała na mnie.
- Jesteś piękna - uśmiechnąłem się szczerze.
- Dziękuję.
Nie chciałem ją wybijać z rytmu, więc wyszedłem do salonu pograć na PS5 w Fifę. Chwilę później dołączyła do mnie Livia.
- Coraz częściej mam skurcze.
- No wiesz. Poród już niedługo.
- Wiem, wiem - zaczęła masować swój brzuch..

I will always be with you. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz