Rozdział 19

1.1K 35 1
                                    

Dostaliśmy zaproszenie na jakieś urodziny od kolegi Kyliana. Ja z racji, że źle się czułam postanowiłam odpuścić. Zachęcałam Kyliana, by ten się wybrał, spotkał się ze znajomymi itd. Po długich namowach zgodził się. Ja postanowiłam jechać do mamy i taty, by spędzić trochę czasu z nimi.
- Hej - uśmiechnęłam się wchodząc do domu.
- Hej słońce - przytuliła mnie rodzicielka
- A gdzie tato? - zapytałam.
- Wyjechał na parę dni służbowo.
- Mhm..
- A Kylian?
- Idzie dziś na imprezę jakąś. Ja niestety odmówiłam. Nie czuję się najlepiej.
-O Boże co się dzieje - od razu do mnie podeszła.
- Malenstwo choć małe, to daje mamusi popalić..- zaśmiałam się i pogłaskałam mały brzuszek.
- Rozumiem.
Nie miałam totalnie co robić. Napisałam do Bruny, żeby pilnowała Kyliana.
O godzinie 20 stwierdziłam, że zostanę u mamy na noc. Nie mogłam w ogóle spać. Dostałam anonimowego SMS. Nie znałam numeru. Weszłam w wiadomości, a tam zdjęcie...Kyliana z jakąś blond kurwą, jak się całują. Zrobiło mi się gorąco. Co za palant. Nienawidzę go
Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Bruna
- Livia, bo.. - zaczęłam płakać
- Tak widziałam. Ktoś wyslal mi zdjęcie z nieznanego numeru. Co za frajer.
- Livia spokojnie, pijany jest.
- To jest kurwa wytłumaczenie na całowanie się z jakimiś szmatami?
Bruna starała się mnie uspokoić, ale nie dało się. Zeszłam na dół do kuchni, by nalać sobie wody. Cała się trzęsłam.
- Kończę..bo nie moge się skupić. Ale wiem jedno, nie chce go znać.
Rozłączyłam się. Zaczęłam płakać. Mason mówił dobrze. Raz to zrobił zrobi drugi i kolejny i kolejny. Za kogo on mnie ma? Ja głupia myślałam, że wszystko będzie dobrze..jestem idiotką. Głupią idiotką, że dałam się tak znowu zrobić w chuja. Poszłam na górę, by się położyć. Nie mogłam całą noc spać. Zasnęłam jakoś przed 6 rano.
Zaczęłam się przebudzać, sięgnęłam po telefon, 13. Jeszcze dziś pojadę do nas i spakuje się. Nie chcę go znać, naprawdę. Jestem tak wściekła, że to masakra. Weszłam na IG, a tam te wszystkie fp o Kylianie wstawiali to zdjęcie z tą dziewczyną i z nim. Łzy cisnęły mi się do oczu. Czyli już każdy wie. Jestem teraz zdecydowana. Wyjeżdżam z Paryża
Nie chce mec z tym chłopakiem nic wspólnego. To koniec.
Zeszłam na dół. Mama chyba już wiedziała, bo od razu podeszła do mnie i przytuliła mnie
-Moje maleństwo - zaczęłam płakać.
- Jaka ja jestem głupia. Jak mogłam mu uwierzyć w cokolwiek. Uspal moją czujność zaręczynami, by móc się bawić.
- ćśś..kochanie. Będzie dobrze.
- Nie będzie. Rozumiesz nie będzie. Pod sercem noszę jego dziecko, jak on mógł. - tuliłam się do mamy.
- Ja wiem, że cierpisz..
- Mało powiedziane. Nienawidzę go. Tak bardzo nienawidzę. Ja po prostu stąd znikam.
- Dokąd?
- Wyjadę do cioci Laury, do Chicago. Już dziś. Nie będę tu ani minuty dłużej.
- Livia, skarbie.
- Nie mamo..on mnie zdardzil, w dodatku cały świat o tym już wie..czuje się, jak jakieś ścierwo, jego jakiś inkubator.
Mama przytulała mnie cały czas a ja płakałam.
Zjadłam obiad, ogarnęłam się i postanowiłam jechać się spakować. Mama pytała, czy ma jechać ze mną, ale nie chciałam. Chciałam to sama załatwić.
Podjechałam pod nasz dom..heh, nasz..
Weszłam do domu, Kylian spał w salonie. Waliło alkoholem. Bravo mistrzu. Zaśmiałam się w sobie. Poszłam szybko na górę i zaczęłam pakować rzeczy. Zobaczyłam nasze zdjęcia na komodzie w sypialni. Zrzuciłam je, a ramki się rozbiły. Po spakowaniu zeszłam na dół. Kylian akurat się obudził. Zerwał się z kanapy i podbiegł do mnie, łapiąc moje walizki.
-Ej, ej, ej. Co Ty robisz? - wyrwał mi jedną z walizek. Zaśmiałam się sarkastycznie.
- To koniec Kylian.
- Jaki koniec, o co chodzi?
Wyciągnęłam telefon i pokazałam mu zdjęcie, gdzie całuje się z jakąś blondi.
Wziął go do ręki i zaczął się przyglądać. Wywalił oczy, jak 5 złotych
- Livia, ja naprawdę nie pamiętam tego - spojrzał na mnie i chciał chwycić moją dłoń.
- Nie dotykaj mnie. Nie chcę cię znać. A to - ściągnęłam z palca pierścionek zaręczynowy - wsadź sobie w dupe - rzucilam w niego pierścionkiem, wzięłam walizki i chciałam wyjść, ale w dalszym ciągu mi torował drzwi.
- Livia proszę nie rób głupot.
- Głupotą było wybaczenie ci wcześniejszych wybryków. - odepchałam go - po resztę rzeczy zgłosi się moja mama - wyszłam z domu. Łzy cisnęły mi się do oczu. Ale starałam się być silna. Chuj mu w dupe. Spojrzałam na swój brzuszek i pogłaskałam go. DAMY SOBIE RADĘ - uśmiechnęłam się. Zapakowałam walizki do bagażnika i chciałam wejść do auta, ale Kylian wybiegł z domu
- Zaczekaj - krzyknął. Stanęłam u spojrzałam na niego z kamiennym wyrazem twarzy.
- Czego chcesz?
- Będziemy rodzicami, co ty odwalasz?
- Co ja odwalam? Co kurwa ja odwalam?
- Kurwa nie wiem dlaczego się całowałem z jakąś kurwą. Byłem pijany! - krzyknął.
- Ty kurwa jesteś przykrym debilem. Alkohol tu nie jest wymówką. Ja nie będę znosiła twoich kurwa skoków w bok, koniec z tym, rozumiesz! Koniec! - krzyknęłam. Zrobiło mi się słabo i zabolał mnie brzuch. Zgielam się w pół. Kylian do mnie podszedł i chciał mi pomóc, ale odepchałam go. - odejdź ode mnie, nie zbliżaj się.
- Przestań pierdolic. To nasze dziecko. Nie chcę by coś wam się stało. - wyprostowałam się i popatrzyłam na niego.
- Mam cię w dupie. - wsiadłam do auta i odjechałam. Jechałam zapłakana do domu. Po 30 minutach byłam na miejscu. Brzuch nadal bolał. Weszłam do domu. Mama podbiegła do mnie.
- Kochanie co się dzieje?
- nie wiem, boli mnie. - zaczęłam zanosić się płaczem. Za chwilę na moich spodniach była plama krwi.
- Jezu dziecko, jedziemy do szpitala.
Wzięła mnie pod rękę.
- Mamo co się dzieje - płakałam jak powalona. Nic się nie odezwała.
Po 15 minutach byłam w szpitalu. Bolał mnie okropnie brzuch. Leżałam pół PrzytomnA
- Pani Carter. Mam dla pani złą wiadomość. Niestety z powodu nadmiernego stresu..straciła pani dziecko. Nie dało nic się zrobić.
Świat zapadł mi się pod ziemię. Moje maleństwo. Moja mała fasolka. Nie ma jej..moja mama zaczęła szlochać, a ja nie byłam w stanie nic powiedzieć. Świat zaczął wirować, a ja zemdlałam. Obudziłam się, a przy moim łóżku siedział Kylian, po drugiej stronie Bruna, wpatrzony w okno stał Ney. Otworzyłam lekko oczy.
- Livcia skarbie.. - Bruna zaczęła płakać i mocno mnie przytuliła - Tak mi przykro. - zaczęłam zarazem z nią płakać. Spojrzałam na Kyliana. Miał całe czerwone oczy od płaczu. Złapał mnie za rękę i pocałował ją.
- Przepraszam to moja wina. To ja naraziłem cię na tak wielki stres, to ja doprowadziłem do twoich nerwów. Tak bardzo cię przepraszam - przyłożył moją dłoń do moich ust i zaczął po prostu płakać. Neymar stanął obok Bruny wpatrzony we mnie
- Jesteśmy z tobą. - łzy lały się wszystkim. Nie ma mojego dzieciątka. Nie ma go.
- Załatwiłem Ci najlepszego psychologa w mieście. Będziemy wspólnie chodzić na terapię. - Kylian pociągnął nosem. Pokiwałam głową na tak. Nie mogłam się odezwać. Było mi tak ciężko.
- Gdzie moja mama? - wyszeptałam
- Z moimi rodzicami. Od razu nas powiadomiła co się stało. - zamknęłam oczy. Nie miałam już sił płakać. Przez 3 dni leżałam w szpitalu. Wróciłam do domu do moich rodziców. Kylian mnie odebrał ze szpitala. Wyszłam z auta z torbą, nawet się z nim nie żegnałam. Chłopak wyszedł z auta i podbiegł do mnie.
- Zaczekaj - spojrzałam na niego z łzami w oczach. Chłopak zlapal mnie za rękę i przyciągnął do siebie zamykając mnie w silnym uścisku. Pocałował mnie w głowę.
- Będzie dobrze - szepnął, a ja płakałam, jak kretynka..

I will always be with you. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz