Rozdział 35

1.1K 36 6
                                    

A macie dziś też dwa rozdziały 😊❤️

Tygodnie mijały. Wakacje Kyliana kończą się za dwa dni...za tydzień ściągają mi gips. Ręka się zrosła. Czeka mnie mała rehabilitacja. Mieliśmy takie plany, by wyjechać gdzieś. Ale co zrobić...
- Livia, widziałaś gdzieś moją torbę na trening?- zapytał Kylian wywracając wszystko w garderobie.
- Kylian. Będziesz to sprzątał..
- No powiedz gdzie jest...
- Prawdopodobnie w 3 szafie, gdzie masz wszystkie torby, geniuszu.
- Dziękuję - odezwał się.
- Ta. Spoko.
Co on robi? Trening ma za 2 dni.
- A mogę wiedzieć po co ci ta torba?
- Musze się spakować na trening.
- Trening masz za dwa dni..- spojrzałam podejrzanie na niego.
- Ale chce być już spakowany.
Przerwocilam oczami i zeszłam na dół. Co on kombinuje..
- Co ty kombinujesz?- zapytałam, gdy zszedł na dół.
- Lana ma urodziny jutro. Robią małą imprezkę i będziemy spać u moich rodziców. Od nich pojadę na trening od razu.
- Jak to ma urodziny?!
- No normalnie.
- Nie mamy nawet prezentu! - krzyknęłam.
- Kupiłem prezent.
- Co jej kupiłeś?
- Najbardziej różowe buciki, najpiękniejszą lalkę i cudowny zestaw kosmetyków dla dzieci - zaśmiał się.
- Kosmetyki?
- Neymar mówił, że takie dziewczynki lubią się malować.
- Idioci. Ale chociaż coś jest.
***
Robiliśmy wspólnie kolację. Zaśmiałam się, bo przypomniała mi się akcja z pizzerii.
- Z czego się śmiejesz, co knujesz wredny człowieku - zapytał podejrzliwie.
- Hahaha, przypomniała mi się sytuacja z pizz- przerwał mi.
- Zamknij się, hahhaa- zaczął się śmiać i zaczął zatykać mi buzię.
- Hahahhaha ha - nie mogłam się opanować.
- No już, uspokoję się.
- Kyky, hahaha sorry, ale nie mogę, hahahahhah - wybiegłam z kuchni.
Śmiałam się, jak powalona.
Po chwili Kylian stał u progu salonu i rzucił we mnie szmatką.
- Lecz się dziewczyno - zaśmiał się.
- Za późno...
***
Dziś urodziny księżniczki. Cieszyłam się, jak głupia. Kończy dziś 4 lata. A wujo Kyky kupił jej kosmetyki..kurwa brak słów do niego.
Dojechaliśmy na miejsce. W ogrodzie wszędzie rozwieszone różowe balony. Jaaak słodko.
- Hej wam - odezwała się Melissa
- Ooo, hejjjka - przytuliłam kobietę.
- Idźcie siadać.
Lana biegała, jak oszlała po całym ogrodzie. Złapałam ją i wzięłam na ręce.
-Wszystkiego najlepszego moja księżniczko - zaczęłam ją całować wszędzie, a ona się śmiała. Kylian wziął ją na ręce i też mocno przytulił
- Sto lat mały potworze - szepnął, ale usłyszałam to i zaczęłam się śmiać
-Kylian - uderzyłam go w ramię.
-No co?
-Kretyn - wywróciłam oczami śmiejąc się.
-A gdzie mój mały przyszły mistrz? - Kylian zaczął rozglądać się po ogrodzie i dojrzał młodego. Od razu zaczął biec do niego i wziął go na ręce.
-No hej wojowniku.
-Ces - przytulił mocno Kyliana. Rozczuliło mnie to. Jakie to słodkie.
Usiedliśmy przy stole. Po odśpiewaniu STO LAT, zjedzeniu tortu. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy sobie.
- A wy kiedy jakiś ślub? - odezwał się tato Kyliana, o mało co się nie zakrztusiłam.
- Ym, jeszcze czaaaaas - zaśmiałam się. Po minie Kyliana widziałam ŻE TO TEN CZAS.
- Dokładnie tak, jak mówi Livia - odezwał się i irocznicznie uśmiechnął w moją stronę. Zrobił nacisk V..spojrzałam na niego pytająco.
- Na co czekasz synu? - dalej drążył temat.
- Ja? Ja czekam, aż księżniczka się zdecyduje w końcu - znów ten jebany uśmieszek.
- Może to ja właśnie czekam, aż książę się zdecyduje? - zrobiłam też taką minę, jak Kylian.
- Może już się zdecydował, ale masz to głęboko w dupie? - wstał od stołu i wyszedł. Patrzyliśmy jak chłopak oddala się.
- Pójdę za nim - powiedziałam wstając od stołu.
Wyszłam za nim. Kręcił się w koło na podjeździe obok naszego auta.
- Kylian? Co ci jest?
- Próbuję Cię rozgryźć. Jest mi ogromnie trudno przez to co odwalało się w poprzednich miesiącach. Nie wiem, czy mam Ci się oświadczyć, czy czasem gdzieś w któryś dzień mi nie spierdolisz po prostu? Nie wiem Livia. - patrzył w niebo. Zaśmiałam się. Kylian od razu spojrzał na mnie.
- No i z czego się cieszysz?
- Zabawne masz myślenie..
- Mówię, co czuję.
- A ja to szanuję.
- Chociaż tyle.
- Kylian.. - podeszłam do niego. - jesteś idiotą..ale moooooim - przytuliłam się do niego.
- Mhm..-oparł brodę o moją głowę. - co jeśli chciałbym Ci się oświadczyć dziś?
- A co miałoby być? Kocham Cię i nie zmienię tego. - uśmiechnęłam się. Kylian nagle mnie przytulila
-Yhym
- No co.. - zapytałam
Pocałowałam chłopaka i mocno przytuliłam.
- Spadamy stąd? - zapytał.
- Jeśli tak sobie życzysz.. - zaśmiałam się.
- Życzę sobie coś innego. Ale to później - mrugnął do mnie okiem. Zaśmiałam się i wsiedliśmy do auta.
Postanowiliśmy nikomu nie mówić, że jesteśmy znowu zaręczeni. Nie chce by rozniosło się to i aby znowu jakaś szuja nie wkroczyła w akcje..
Jeździliśmy po mieście śpiewając piosenki. Gardło aż bolało. Śmialiśmy się ciągle. Kocham go takiego. Gdy jest tak opiekuńczy i kochany. Bez żadnych napadów agresji, zazdrości..
Wróciliśmy do domu. Mieliśmy spać u Kyliana rodziców, ale wyszło jak zawsze.
- Jestem zmęczona..- spojrzałam na zegarek. 23:20
- Ja też...a jutro trening. Źle się czuję z tym, że nie trafiłem tego karnego..
- Ej, kochanie. Było, minęło. Każdemu się zdarza. Ty i tak piękną robotę odwalasz na boisku..
- Przykro mi po prostu..
- Wiem, że jest Ci przykro. Ale pamiętaj, że niejednokrotnie ratowałeś dupe drużynie. Nie obwiniaj się za to. Nie trafiłeś, fakt, ale czy drużyna cię ocenia? Każdemu mogło się to przytrafić. Jesteś najlepszy i nikt tego nie zmieni.
- Dziękuję - przytulił się.
- Chcę spać..
- To chodź.
Poszliśmy za rękę na górę i jak staliśmy, tak padliśmy spać wtuleni w sobie.
Wstalismy praktycznie w tym samym momencie. Kylian sięgnął po telefon.
-Ja pierdole. Poranny trening zaspałem - zerwał się z łóżka i pobiegł się ubrać.
- Przestań świrować - wstałam i poszłam za nim.
- Nie mam zamiaru podpadać trenerowi, bo znowu ujebie mnie na ławce..
- Hah.. - zaśmiałam się. Trener Kyliana jest dla niego surowy, ale nie dlatego, że go nie lubi, czy coś. On po prostu go ciśnie do większej pracy, by wydobył cały swój talent.
-Lecę, kocham cię i do później - szybko mnie pocałował i tyle widziałam swojego narzeczonego...
***
Jeeest, w końcu zdjęłam gips.
Normalnie jestem szczęśliwa. W końcu. To była okropna męczarnia. Był dosyć ciężki, przez co utrudniało mi to codzienne czynności. Mam jeszcze tydzień wolnego od pracy i znów wracam do papierków mojego ojca..
Wracalam z Sofie ze szpitala.
- Dziwnie ci bez tego gipsu - zaśmiała się.
- Ja też dziwnie się czuje..
Sofie zawiozła mnie do domu.
- Jestem - krzyknęłam, gdy weszłam do domu.
- Super. - odezwał się chłopak.
- Gdzie jesteś?
-Na siłowni.
- Żebyś się tylko nie przećwiczył.
Odłożyłam swoją torebkę na szafkę i poszłam nalac sobie wody. Do pomieszczenia wszedł Kylian. Podszedł i pocałował mnie w głowę.
-Nie ma gipsu - uśmiechnął się.
-Na Twoje szczęście.
- Oj tak. Do tej pory mam siniaka, jak mi wywaliłaś ostatnio.
- Musisz przestać mnie tak irytować.
-Nigdy - szepnął i wyciągnął z lodówki swoje witaminki, które stale mu podpierdalam.
- Jesteś jakiś dziwnie szczęśliwy...
-Wydaje ci się - uśmiechnął się i upił łyk.
Wzruszyłam ramionami, ominęłam go i wyszłam z kuchni na taras, by poczilować na świeżym powietrzu.

I will always be with you. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz