/16/las

410 28 17
                                    

myśleliście już, że nie stawie dzisiaj szkoda by mi było mojej pasy.

 ______________________ 

 – nigdzie nie pójdziesz-stwierdził Tom.

 Nic nie odpowiedziałam tylko zbliżyłam się do niego, chwytając go za gardło, podnosząc go na wysokość mojej „twarzy".

– i co mi zrobisz, jak sobie pójdę?
– j-jak ty m-mówisz? – zająknął się.

 nie zrozumiałam go zbytnio, ale go podusiłam, tak aby stracił przytomność. 

 – p-puść mnie.
– jak sobie życzysz-powiedziałam puszczając go.

 nieprzytomny już tom spadł na podłogę z niecichym hukiem szybko przerzuciłam go przez ramię, biegłam do lasu, aby nikt mnie nie zauważył co było na swój sposób proste, biegnąc tak przywaliłam w gałąź... 

 – zapomniałam-syknęłam. 

 zatrzymałam się przy niedużym strumyczku, zwalając z ramienia blondyna, kiedy to zrobiłam podeszłam do wody, oglądając moją pustą „twarz" i lekko sine miejsce od uderzenia przemyłam je, a potem wstałam do Toma, aby po chwili go podnieść i zgnieść żebra i rzucić o drzewo. 

 – czas umierać-powiedziałam, łamiąc mu ręce i nogi.

 wyrwałam mu rękę, nie przejmując się tryskającą krwią. 

 – czemu tak krótko?

 zawiedziona powiesiłam go na drzewie, aby nikt go nie zauważył nie potrzebuję zamieszania ostatni raz, widząc ciało Toma odeszłam na południową część lasu.

 /tydzień później/ 

 Leżałam właśnie na grubej gałęzi, obserwując zajadające się trawą jelenie, gdy jedna podeszła do mnie co mnie bardzo zdziwiło zerwałam parę liści, aby po chwili je zjadła, po, czym zeszłam z drzewa i poszłam w kierunku małego opuszczonego domku, kiedy dotarłam do niego od razu weszłam i położyłam się na starej zniszczonej sofie niczego prawie tu nie było tylko łazienka bez podłączonej wody i zepsuta lodówka wraz z kuchenką ważne było, aby mieć schronienie nad głową mogłam tu odpocząć, a kiedy ktoś to zakłócał od razu został zabity. 

 /tym czasie w rezydencji/. 

/Pov. Jeff/ 

 przewijałem kanały, aby znaleźć jakiś film albo przynajmniej posłuchać wiadomości o tym, jak znów o mnie mówili. 

 – przesuń się-powiedziała wiecznie wkurzona Jane.
– nie.

 po chwili nieuwagi rzuciła mnie z kanapy, siadając na nią przy okazji, wyrywając mi pilota z ręki włączając wiadomości miałem już coś powiedzieć, lecz przerwałem. 

 – nieznany sprawdza znów zaatakował znaleziono dziś piątą ofiarę w tym tygodniu powieszoną na drzewie, jeśli widzieliście poszukiwanego proszę zgłosić pod ten numer telefonu *** *** ***. 

 – a czasem operator nie wiesza swoje ofiary na drzewach? – zapytała czarno włosa.
– rzeczywiście. 

 wtedy do pomieszczenia weszli proxy i bloody painter, siadając przy nas. 

 – ale operator nie wychodził z gabinetu przez ten tydzień-stwierdził hoodie.
– no to jest kto inny-powiedział toby.
– powiemy o tym slendermanowi?
– powinniśmy
– no to idziemy.

 /Pov. Toby/ 

 wyszliśmy z salony, kierując się do gabinetu operatora po kilku minutach staliśmy pod wielkimi ciemnymi drzwiami masky lekko zapukał.

 – wejść-usłyszeliśmy w głowach. 

 otworzyliśmy drzwi, wchodząc do środka podeszliśmy do biurka.

 – coś się stało? – zapytał zimnym głosem.
– nowy morderca-powiedziałem.
– i co związku z tym?
– zabija podobnie jak operator. 

 zaprzestał czynności, którą aktualnie robił i "popatrzał się na nas. 

 – ciekawe.
– znajdzie go.

 ____________________________________

 tak o to zostałam Polsatem historia prawdziwa....

...przepraszam za późne stawienie rozdziału, ale no wiecie nauka zadania domowe no wiecie, aż boje się, co będzie za miesiąc...

 miłego dnia/nocy/ranka/wieczoru.

Dwie pokrewne dusze ||Slenderman x reader||[zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz