XXXI

378 33 21
                                    

Długie, blade ręce oplatały szczupłą talię, w trakcie gdy delikatne, kobiece palce odnalazły swoje miejsce na ramionach chłopaka.
Ciel nieśpiesznie całował swoją narzeczoną, czując drżenie ciała dziewczyny, a także jej niemiarowe, ciepłe oddechy na jego skórze.
Nieśpiesznie oderwał się od swojego zajęcia spoglądając z wyczekiwaniem na wybrankę pociemniałym, niebieskim spojrzeniem.
Elizabeth nieznacznie przechyliła głowę w bok, czując jak Phantomhive dotyka palcami jej czoła, by następnie odgarnąć zachodzące na jej twarz niesforne blond kosmyki.
Zielonymi oczami wpatrywała się teraz w zarumienioną przystojną twarz, niedowierzając własnemu szczęściu.

– Dobranoc, najdroższa. – usłyszała, niechętnie odrywając ręce od Phantomhive'a, który w dalszym ciągu obejmował jej ciało.

Księżna poczuła jak poluźnia uścisk wokół niej, by finalnie opuścić swoje dotychczasowe miejsce na dobre.
Z pewnym zawodem spojrzała na Ciela, który odprowadził ją pod sam próg sypialni, w ostatniej chwili rezygnując z myśli, by zaprosić cara do wnętrza jej pokoju.

– Dobranoc, Ciel.  – odparła z uśmiechem, wchodząc do pomieszczenia.

Podążała swoim spojrzeniem za smukłą sylwetką chłopaka ubranego w luźną, białą koszulę i ciemne materiałowe spodnie, aż do momentu w którym zniknął w mrokach długiego korytarza jej domu.
Z westchnieniem zamknęła drzwi, po czym skierowała kroki wprost do swojego łoża.

Jej myśli od dwóch dni krążyły wyłącznie wokół cara, który po przybyciu do Francji zachowywał się zupełnie inaczej niż Phantomhive którego znała od dawna.

– Może to brat bliźniak? – spytała samą siebie, po czym zaległa całą długością ciała na ciemnej pościeli.

Wydała z siebie bliżej nieokreślony, wysoki dźwięk, który zdradzał jej radość.
Musiała przyznać, że jej narzeczony zaskoczył ją nie tylko romantycznymi gestami, propozycjami oficjalnych wyjść z jej rezydencji, a także tym jak dobrze dogadywał się z jej rodzicami.

Zakochała się w nim na nowo i pomimo tego, że do tej pory cierpiała z powodu jego oziębłego zachowania i plotek o niewierności płynących z ojczyzny ukochanego, postanowiła że chce i będzie przy nim trwać.

Zatopiona we wspomnieniach ich wspólnych rozmów i pocałunku jeszcze długo nie mogła znaleźć dogodnej pozycji, w której mogłaby spać, zastanawiając się nad motywami Ciela, który wręcz dziwnie poważnie zaczął traktować ich wspólną relację.

Na drugim końcu korytarza chłopak wszedł do swojej sypialni, mierząc się z pociemniałym wzrokiem demona.

– Jestem zmęczony, wyjdź. – oznajmił, rozpinając kolejne guziki koszuli.
Stał na środku pokoju, obserwując wiernego sługę, który mu się przypatrywał.

Od czasu, w którym dotarli nad Sekwanę, Sebastian był wyjątkowo zirytowany, jednak o jego skrajnych emocjach wiedział wyłącznie on i podmiot jego irytacji.
Przed wszystkimi mieszkańcami francuskiej rezydencji, a także naocznymi świadkami jego pracy, był wzorowym sługą cara.
Wymuszony, ciepły uśmiech niemal nie schodził z jego ust, gdy rodzice Elizabeth omawiali przyszłość narzeczeństwa, a także wtedy gdy przyszła młoda para spędzała wspólnie czas na wystawach obrazów lub jedząc posiłki w ogrodzie.
Kilka razy wymienił się komentarzami z innymi służącymi, którzy to zachwycali się związkiem córki ich pracodawców z jego panem.
Za każdym razem zwracał się do nich w ich ojczystym języku potwierdzając, że faktycznie car jest niemalże chorobliwie zakochany w księżnej, a by tego było mało to sam Phantomhive publicznie dawał im coraz to liczniejsze dowody miłości wobec blondynki.

Teraz stał z bezbarwnym wyrazem twarzy, przyglądając się Cielowi, który to pospieszał jego wyjście z pokoju gestem dłoni.

– Czy jestem za coś karany? – spytał, w dalszym ciągu nie poruszając się z dotychczasowego miejsca.

1 8 6 8 | S E B A C I E L | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz