-Księżna Elizabeth jest w swojej sypialni. -usłyszał, siedząc na wyznaczonym dla siebie miejscu, z którego obserwował bawiących się gości.
Po incydencie z narzeczoną, która to z mokrymi policzkami opuściła tłumną salę, w końcu miał chwilę wytchnienia od towarzystwa innych.
Świadkowie ich niefortunnej wymiany zdań zaczęli szeptem wysnuwać powody kłótni młodej pary, tym samym zdając sobie sprawę, iż Phantomhive stracił ochotę na rozmowy, a on sam nie chciał wyprowadzać ich z błędu.-Powinienem wyrwać ci ten za długi język. -odparł, nawet na sekundę nie zaszczycając uwagą stojącego przy nim sługi.
-Coś się stało, carze? -spytał niewinnie, kątem oka spoglądając na profil Ciela, który to wydawał się być spokojny i zrelaksowany, mimo sytuacji sprzed chwili.
Lokaj zdawał sobie sprawę, że chłopakowi odpowiada tak burzliwa i napięta relacja z blondynką, która to jak zdążył się przekonać, głośno rozpaczała nad zachowaniem narzeczonego.
Sebastianowi nie umknął również delikatnie kołyszący się kieliszek, między palcami władcy, wypełniony musującym winem.-Gdyby nie ty, w ogóle nie musiałbym rozmawiać o małżeństwie. -westchnął, opierając ciężar głowy na dłoni.
W tamtym momencie zawiesił wzrok na przeciwległej ścianie, na którym znajdował się jeden z większych portretów jego poprzednika, wraz z żoną.-To wyjaśnia ogromną ilość łez twojej narzeczonej. -dodał, tym samym zyskując błękitne spojrzenie, które to zwrócił w jego kierunku, wypełnione obojętnością.
-Zamknij się, psie. -odparł, po czym skosztował nieco cierpkiego trunku, zostawiającym na języku posmak aromatu letnich jabłek, po chwili przyćmionych nutą cytrusów.
Lokaj po raz pierwszy widział, jak jego pan spożywa alkohol, nie wiedząc jaka ilość była wystarczająca dla tego młodego ciała, dlatego wolał upomnieć go zawczasu, by jego kontrahent był w stanie wywiązać się ze swoich obowiązków do samego końca.
-Przypominam, że musisz zaszczycić swoją obecnością resztę gości.
-Przestań mnie pouczać, wiem co robię. -syknął w odpowiedzi, zaczynając odczuwać przyjemne orzeźwienie dobrze schłodzonego szampana, sprowadzonego specjalnie na tę okazję z kraju okrzykniętego stolicą wspomnianego alkoholu*.
-Gdybyś wiedział, z pewnością twoje podwładne nie musiałyby wysłuchiwać o twojej oziębłości w stosunku, co do księżnej. -wytknął, wykrzywiając usta w firmowym uśmiechu, co car zręcznie zignorował, zajęty myślami o tajemniczym mężczyźnie, który to ostatnimi czasy pojawił się w Petersburgu.
-Kim jest Grell? -spytał, wstając z miejsca. Czuł na sobie intensywne spojrzenie sługi, w tak dziwnym odcieniu czerwieni, nauczony doświadczeniem, iż Sebastian dobiera odpowiednie słowa, by jak najzwięźlej odpowiedzieć na dręczącą go myśl.
Od chwili, w której grabarz opowiedział mu o dziwacznej personie błąkającej się po ciemnych ulicach jego rodzinnego miasta, odnosił wrażenie, że omijają go ważne szczegóły, które być może okazałyby się pomocne w małym, iście królewskim, śledztwie.
-Jest jedną z istot mojego pokroju, precyzując jest ucieleśnieniem śmierci.
Konspiracyjny szept lokaja wybrzmiał tuż przy jego uchu, nieco bliżej niż chłopak to przewidział. Swoją chwilę nieuwagi przypłacił dreszczem, a także cichym dźwiękiem wprost z ust czarnowłosego, który to jasno i wyraźnie komunikował rozbawienie jego strachliwością.
Za pałacowymi oknami rozpościerał się widok nocnego nieba usłanym jasnymi gwiazdami, które to zaczęło przybierać kolor ciemnego fioletu, a także jaśniejącego granatu, tym samym zwiastując stopniowo nadchodzący poranek.
Pośród oświetlonych ścian korytarza muzyka przestała płynąc wraz z wyjściem ostatnich osobistości, a ciche odgłosy kroków demona niosły ze sobą echo, gdy ten kierował się do sypialni Ciela.
Z wyuczoną delikatnością otworzył drzwi, po czym wszedł do środka, lustrując uważnym spojrzeniem wnętrze pogrążonego w półmroku, pokoju.
CZYTASZ
1 8 6 8 | S E B A C I E L |
FanfictionCiel Phantomhive jako pierworodny carewicz przejmuje władzę w państwie po śmierci swojego poprzednika. Młodziutki car nie potrafi pogodzić się ze stratą rodziców, dlatego wzywa potężnego demona, który na jego rozkaz ma zabić zdrajców narodu. Niest...