XVI

803 96 15
                                    

Lokaj postawił srebrną tacę na niewielkim, mahoniowym stoliku, po czym podszedł do okien sypialni, rozchylając materiał ciężkich firan.
Spojrzał na widok Petersburga górującym nad spokojnym nurtem rzeki, po czym odwrócił się w stronę łoża cara.
Pokój wypełniały promienie słońca, które rozświetliły pomieszczenie, ukazując kruchą postać Ciela leżącą wśród jasnej pościeli.

-Panie, twoje śniadanie będzie podane za kwadrans. -przywitał się, na dobre niwecząc plany władcy, który chciał pospać trochę dłużej, teraz niechętnie otwierając powieki.

-Potrzebuję godziny. -odparował, odwracając się plecami do wiernego sługi, a także rażącego jego oczy, światła wpadającego przez okna. Sebastian z politowaniem pokręcił głową, dając tym samym upust swojemu niedowierzaniu, spowodowanym tak dziecinnym zachowaniem chłopaka, mianowanego imperatorem Rosji.

-Przygotowania do bankietu zostały zakończone wczoraj, dziś musisz przywitać gości, w tym swoją narzeczoną. -powiedział, omijając łóżko Ciela, który już od rana był niezwykle marudnym spadkobiercą tronu.

Phantomhive wetknął twarz w przyjemnie miękką poduszkę, po czym wysyczał kilka dosadnych przekleństw przez niechęć do wypełnienia tego obowiązku.
Kochał władze i wszystkie wiążące się z jego tytułem atuty, jednak nie mógł przeboleć tego typu spędów, które musiał organizować od czasu, do czasu, byle tylko zaskrobać sobie sympatię wśród jego podwładnych.
Jego najszczerszym pragnieniem w tamtej chwili był wyjazd do spokojniejszej, letniej rezydencji, w której to spędzał samotnie zaledwie dwa miesiące w roku.

-Takie słownictwo nie przystoi twojemu statusowi. -odparł karcąco, słysząc stłumione przez materiał, słowa.
Jak codziennie, przygotowywał z rana ulubioną herbatę władcy czekając, aż ten w końcu wstanie.

-O której zaczyna się ten koszmar? -spytał, siadając na krawędzi łóżka, po czym przetarł jeszcze zaspane oczy.
Od jakiegoś czasu uporczywy ból w jego prawym oku przechodził, z chwilą, w której to Sebastian był blisko niego, dlatego też celebrował moment wytchnienia od dyskomfortu.

-Zgodnie z twoją wolą, goście zostali zaproszeni na dziewiętnastą. -odparł, ostrożnie podając mu filiżankę z naparem, po czym cierpliwie wyczekiwał, aż car zaczerpnie kilka łyków.
Mimo tego, iż budził go od czasu zawarcia paktu, w dalszym ciągu nie mógł napatrzeć się na jego poranne wcielenie, które to było jego ulubionym.
Z reguły niezadowolony pobudką, zaczynał powoli przyswajać informacje, jakich mu dostarczał, siedząc przed nim w długiej, białej koszuli z szarymi włosami, których to kosmyki układały się w przeciwne strony, tym samym niwecząc wyniosły obraz władcy, a raczej prezentując jego łagodniejszą, zarezerwowaną wyłącznie dla niego, stronę.

Ciel postawił porcelanę na nocnej szafce, zastanawiając się nad przebiegiem dzisiejszego przyjęcia, gdy w międzyczasie dłonie demona rozpinał kolejne guziki jego nocnego ubrania.
Poczuł chłód dłoni Sebastiana na ramionach, pomimo tego, iż mężczyzna nosił białe rękawiczki, przez co przez jego ciało przeszedł dreszcz.

-Delegaci i rosyjska arystokracja potwierdzili swoją obecność, co mam nadzieję, cię cieszy. -oznajmił, całkowicie pozbywając się z ciała Phantomhive'a resztek materiału.

-Wolałbym nie organizować bankietu w ogóle, ale to jedyny sposób na wybadanie sytuacji w kraju i poza jego granicami. -odparł, skupiając spojrzenie ponad głową klęczącego sługi, który to oceniał jego ciało naginając zasady pałacu, jednak Ciel przestał się tym przejmować dając na to nieme przyzwolenie.

-Sebastianie, pamiętasz co masz robić? -spytał, przypominając sobie kto, na liście gości, króluje pod względem problematyczności w związku z dzisiejszym wydarzeniem.

1 8 6 8 | S E B A C I E L | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz