XXVIII

723 56 44
                                    

Pasma ciemnych włosów przywarły do czoła, z chwilą w której wybudził się ze snu. Zimny pot na jego skórze pojedynczymi kroplami spływał po skroniach, a oddech stawał się niezwykle płytki. Ciel przez dłużące się sekundy wpatrywał się w ozdobne sklepienie, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdował.

Był w swoim gabinecie, który wydał mu się nieprzyjazny i obcy. Uniósł dłoń, nie spuszczając wzroku z otaczających go, bogato zdobionych mebli, po czym chwycił obolały kark, próbując go rozmasować. Przypomniał sobie co robił w pomieszczeniu i to, że w trakcie czytania kolejnych raportów dowódców swojej armii, jego wzrok stawał się coraz mniej wyostrzony, by finalnie nieświadomie zasnąć w niewygodnej pozycji.

Wstał z leżanki, po czym podwinął mankiety koszuli aż pod same łokcie, ponieważ wydawało mu się, iż dzisiejszego wieczoru w całym pałacu powietrze jest gorące i duszne. Rozpiął również guziki koszuli pod szyją, chcąc jak najszybciej schłodzić rozgrzane ciało, jednak wyczekiwany powiew zimnego, petersburskiego powietrza nie następował. Zebrał porozrzucane wokół mebla, na którym niedawno odpoczywał, dokumenty, finalnie układając je na blacie biurka.

Nie chciał wierzyć swoim przeczuciom, jednak nie mógł dłużej ignorować wrażenia, iż jest obserwowany. Rozważył możliwości, po czym szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia, co jakiś czas, ukradkiem zerkając przez ramię.

Korytarze pałacu były pogrążone w półmroku, a jedynym źródłem światła były pojedyncze lampy zawieszone na sklepieniu.

Ciel odczuwał niepokój, jednak próbował się uspokoić racjonalnymi argumentami, iż znajduje się we własnym domu, w którym nic mu nie grozi.

Żwawym krokiem pokonywał kolejne metry dzielące go od pokoju lokaja, który to powinien się przy nim pojawić już dawno. W umyśle powtarzał jak mantrę swoje rozkazy, które miały przywołać jego demona, jednak jego żądania i prośby pozostawały bez odpowiedzi.

Gdy znalazł się pod progiem pokoju Sebastiana poczuł promieniujący ból na skórze żeber, jednak jego narastający strach przeważył odczuwany dyskomfort.

Pomieszczenie wydawało się opustoszałe, jednak zrobił kilka kroków w stronę centrum pokoju, wysilając wzrok, by zlokalizować w nim swojego podwładnego.
Przez duże okna, prezentujące widok rozpościerającej się za nimi rzeki, wpadał zimny, biały blask księżyca i było to jedyne źródło światła, dzięki któremu zlokalizował mężczyznę. Demon siedział odwrócony plecami na materacu, wpatrując się w przestrzeń tuż przed nim. Ciel obserwował nikłe poruszenie mięśni pod warstwą ubrań, zupełnie tak jakby istota piekielna ciężko westchnęła. Zaczesane do tyłu włosy były znacznie krótsze, jednak w tamtej chwili kompletnie zignorował ten fakt, chcąc poznać odpowiedź na dręczące go pytanie.

—Dlaczego nie odpowiadasz na moje wezwania? —zagrzmiał, przybliżając się do miejsca, które zajmował Michaelis.

—Dlaczego, tak chętnie, powierzasz mu swoje życie, Ciel? —zirytowany ton głosu, tak różniący się od tego, należącego do Sebastiana, wybrzmiał między ścianami pokoju, powodując chwilowe przerażenie u cara.

Nieznajomy wstał z zajmowanego miejsca, zamierając tuż na wprost Phantomhive'a, który to patrzył teraz w rozżarzone, żółte tęczówki.

—Kim jesteś? —wysyczał, machinalnie cofając się o krok do tyłu. W całej swojej postawie był dumny i ze wszystkich sił, nie chciał zdradzić swojego niepokoju, przybierając surowy wyraz twarzy.

—Pytasz jakbyś nie wiedział.

Demon z wyższością i rozbawieniem wpatrywał się w cara, który to analizował jego zachowanie. Mężczyzna pochłaniał każdy szczegół wyglądu i zapachu, związany z kruchym człowiekiem stojącym na przeciwko. Był pod wrażeniem jego osobowości, a także aury jaką wokół siebie roztaczał, co wzmogło w nim uczucie zazdrości.

1 8 6 8 | S E B A C I E L | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz