XII

1K 116 48
                                        

Młody car stał o własnych siłach przed pokaźnymi, nieco obdrapanymi, starymi drzwiami, prowadzącymi do mało urodziwego, jednopiętrowego budynku. Tynki ścian były brudne i popękane, w niektórych miejscach odpadając wielkimi kawałkami, co jeszcze bardziej zniechęcało władcę by pokonać próg pracowni grabarza.
Wahał się, czy aby napewno poświęcić swoją godność i wejść do środka, czy może zlecić to zadanie demonowi w stroju sługi, który był tuż obok niego.

-Znasz się z grabarzem? -spytał obojętnie, nie dając po sobie poznać krzty niepewności, co okazało się być marną próbą oszukania Sebastiana. Ten doskonale wiedział, że Phantomhivem targają dwie, niezwykle dobrze współpracujące ze sobą emocje, jakimi były ciekawość i swego rodzaju strach. Obserwował swojego cara, który w tamtym momencie mimiką zdradzał jedynie zażenowanie sytuacją, w jakiej sam dobrowolnie się znalazł, nieprzerwanie patrząc na wejście.

Wyższy mężczyzna wymusił uwagę pociemniałych oczu, przypominającymi mu kolor pochmurnego nieba, które właśnie przeszywały jego ciało na wylot.
Posłał mu cień uśmiechu, który zmusił cara do chwilowych przemyśleń, co właściwie oznaczał ten krzywy grymas.

-Można tak powiedzieć. -odparł, w końcu sięgając do mosiężnej klamki. Zanim jego pan zrozumiał, że Sebastian zadecydował za ich obu, dźwięk otwieranych drzwi ranił uszy nieprzyjemnym, piskliwym skrzypnięciem.
-Jest dość specyficzną istotą. -dodał, wchodząc jako pierwszy, tym samym zostawiając oniemiałego Ciel'a tuż za swoimi plecami.

Chłopak nie zastanawiając się dłużej, poszedł śladami piekielnego lokaja, ostrożnie stawiając każdy krok.
Ciekawskie, zmęczone spojrzenie cara Rosji przebiegło po ciemnym wnętrzu budynku, które okazało się być niezwykle zagracone i brudne. Przy zimnych, poplamionych ścianach stały gotowe lub jeszcze nieskończone trumny, co jakiś czas wykorzystane jako szafki. Na ich wiekach stały różnego rodzaju słoje, z trudnymi do zweryfikowania, zawartościami, których nie chciał poznawać. Ciel spojrzał również na zalegające tu i ówdzie książki, leżące w różnych konfiguracjach, a jedynym łącznikiem między nimi, były zalegające na okładkach tumany kurzu.

Do nozdrzy, docierały zapachy, które nie kwalifikowały się do przyjemnych. Pierwszym, przeważającym, był swąd naftaliny, który niemal wypalał w nosie swego rodzaju pamiątkę, drugim zaś był ten należący do śmierci.
Rozkładające się ciała nawet w najzimniejszych warunkach zawsze śmierdziały tak samo, a jedyną różnicą była intensywność odoru.

-Jak mam to rozumieć? -warknął, wymuszając na demonie uwagę, jednak to co go zaintrygowało na tamten moment był widok męskich pleców w płaszczu, które nieoczekiwanie się spięły. Młody Phantomhive doskonale widział czujność podwładnego, nawet wtedy, gdy od faktycznego ciała lokaja oddzielał go gruby materiał płaszcza, a także znaczna odległość.
Zanim cokolwiek dodał, usłyszał ciężkie, powolne kroki skierowane w ich stronę, które rozchodziły się echem.

-Sebastian!
Głośne skrzepnięcie dobiegało zza pleców ich obu, powodując u władcy znacznie przyśpieszony oddech, a także kilka kroków w stronę wspomnianego sługi.
Jego spojrzenie nie oderwało się od źródła chwilowego strachu, który teraz bezceremonialnie wpatrywał się wprost w cara. Mężczyzna z długimi, siwymi włosami nie wyglądał sędziwie, raczej na takiego, który był niewiele starszy od demona. Niepokojący uśmiech posłany Cielowi wzbudził we władcy obrzydzenie, a szpecące jego twarz szramy jedynie napawały cara wstrętem.

-W towarzystwie naszego drogiego, młodego cara. -grabarz ukłonił się, oddając chłopakowi należne zaszczyty, po czym jakby przestraszony wyprostował się, szukając czegoś w kieszeni długiej, czarnej marynarki.

-Gdzie moje maniery, poczęstujesz się władco?

Siwowłosy mężczyzna wyciągnął rękę na wprost, wystawiając otwartą dłoń. Zawartością jakiej szukał, okazały się niezgrabnie zawinięte w pożółkłą serwetę, małe, kruche ciastka o przedziwnych kształtach.

1 8 6 8 | S E B A C I E L | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz