Pierwsze promienie słońca przedostające się przez wysokie okna oświetliły pokój z chwilą, w której najbliższy podwładny Phantomhive'a, przesunął na bok ciężki materiał zasłon.
Ku zdziwieniu sekretarza, władca bez większego ociągania usiadł na krawędzi materaca, po czym przetarł oczy, by pozbyć się resztek snu.
Ciepły uśmiech zagościł na twarzy Erika, który to był mile zaskoczony niecodziennym zachowaniem Ciela.
Chłopak z reguły wstawał dość niechętnie, mamrocząc przy tym wyrażenia, których to człowiek o jego statusie nie powinien wypowiadać na głos, jednak dzisiejszego poranka zdobył się nawet na powitanie swojego podwładnego.—Carze, jak się czujesz? —spytał, bacznie obserwując twarz pracodawcy, który to przybrał, słynną na cały kraj, minę wypełnioną obojętnością.
—Wyjątkowo dobrze. —odparł, nawet przez moment nie zastanawiając się, dlaczego już od wczorajszego wieczoru, odczuwał stan porównywany z ekscytacją.
Z pewnym wahaniem oparł się o zagłówek, otrzymując od Erika filiżankę z herbatą, obserwując przy tym sekretarza.
Upił łyk, po czym odstawił naczynie na spodek, zastanawiając się, czy wytknąć mężczyźnie, iż nieprawidłowo zaparzył napar, ostatecznie porzucając ten pomysł.
W tamtym momencie, odwrócony profilem, był ciekawym obiektem obserwacji. Niektóre pasemka jasnych włosów opadły na jego czoło, dodając mu przy tym chłopięcego uroku, przywołując Cielowi wspomnienia ich wczesnej młodości. Niebieskim spojrzeniem ocenił też kształt jego twarzy, prosty nos i uwydatnione kości jarzmowe, który przywodziły na myśl idealny posąg z okresu renesansu, zupełnie tak, jakby podwładny nie był wynikiem loterii genów, a przemyślanym i zaprojektowanym dziełem.
Zapierający dech w piersiach wygląd, psuł szczegół, tym samym wywołując na twarzy cara grymas niezadowolenia.—Coś cię martwi? —przerwał ciszę, tym samym skupiając na sobie jego uwagę.
—Niepokoi mnie stan twojego zdrowia. —odparł, ośmielając się zająć miejsce tuż na krawędzi łóżka. Wzrokiem ocenił kruche ciało władcy, odzianego wyłącznie w piżamę, po czym nachylił się, dotykając wierzchem dłoni jego czoła.
—To przejściowe osłabienie. —odparł, posyłając przyjacielowi delikatny uśmiech, gdy ten wrócił do swojej wyjściowej pozycji. —Powiedziałbym ci, gdybym źle się czuł. —dodał, chcąc odwdzięczyć się za okazywaną mu troskę.
—Cieszę się, Ciel. —usłyszał, nie mogąc pojąć dlaczego wypowiadane z jego ust, własne imię brzmi tak intymnie.
Erik wstał z zajmowanego miejsca, po czym podał, zarzucony na oparcie krzesła, szlafrok.
—Wrócił twój lokaj, mój panie. —oznajmił, z powrotem obdarzając Phantomhive'a spojrzeniem.—To już dzisiaj? —spytał zaskoczony, przypominając sobie, że faktycznie, mijała data, którą wyznaczył jako koniec jego pobytu w letniej rezydencji.
Odsunął poły pościeli, po czym zsunął się z materaca, stając przed Erikiem, który to zarzucił na jego ramiona ciemniejszy materiał, tym samym zasłaniając nocną koszulę. Kątem oka spojrzał na swoje lustrzane odbicie, decydując, iż nie będzie poprawiał absolutnie niczego. Zaczesane do tyłu, dłuższe pasma włosów nie prezentowały się zachwycająco, ale też nie wyglądały niechlujnie, co na tę chwilę mu odpowiadało.
Nie chciał pokazywać mężczyźnie, że spieszy się na spotkanie z lokajem, jednak myśl o tym, że za chwile ponownie zobaczy Sebastiana, całkowicie go pochłonęła.—W takim razie niech stawi się niezwłocznie, będę w jadalni. —oznajmił przez ramię, pokonując dystans do drzwi. Ciel zanim sięgnął do mosiężnej klamki, odwrócił się, po czym spojrzał na stojącego przy łóżku przyjaciela.
—Coś jeszcze?
Zmieszany mężczyzna, posłał mu krzywy uśmiech, po czym odwrócił wzrok, zupełnie tak, jakby był czymś zawstydzony.
![](https://img.wattpad.com/cover/132329214-288-k840288.jpg)
CZYTASZ
1 8 6 8 | S E B A C I E L |
FanfictionCiel Phantomhive jako pierworodny carewicz przejmuje władzę w państwie po śmierci swojego poprzednika. Młodziutki car nie potrafi pogodzić się ze stratą rodziców, dlatego wzywa potężnego demona, który na jego rozkaz ma zabić zdrajców narodu. Niest...