XX

820 90 12
                                        

Ciel zajmował miejsce na wygodnym fotelu, co i rusz, śliniąc koniuszek palca, którym to leniwie przekartkowywał następne strony.
W swoim napiętym grafiku wygospodarował odrobinę wolnego czasu, w trakcie którego skupił się na relaksie zarówno ciała, jak i umysłu.
Leniwie wędrował spojrzeniem do kolejnej linijki tekstu zajmującej go lektury, gdy zza drzwi biblioteki można było usłyszeć krótką wymianę zdań.

Wygiął róg kartki zaznaczając miejsce, w którym skończył czytać, co było jego brzydkim nawykiem, jeszcze z czasów dzieciństwa.
Jego usta ułożyły się w ciepły uśmiech, gdy wytknął sobie małe wykroczenie, po czym wstał z zajmowanego miejsca, z zamiarem odłożenia tomu z powrotem na półkę, wiedząc iż za chwilę będzie musiał wrócić do swoich obowiązków głowy państwa.
Nie pomylił się w ocenie sytuacji, słysząc ciche pukanie, a gdy pozwolił wejść przybyszowi, niemal westchnął z ulgą, od razu go rozpoznając.

Wysoki, młody mężczyzna, z niemal nieskazitelnie białymi włosami, dostojnym krokiem pokonał próg pomieszczenia, w towarzystwie jednego z podwładnych.

-Wasza wysokość, generał Erik Snake. -ochrypły głos służącego, o ciemnej barwie i bogatym brzmieniu, przedstawił gościa, kłaniając się przed carem, po czym wyszedł równie cicho, jak i wszedł.

-Wasza wysokość. -dowódca armii pozostawiony sam na sam z imperatorem Rosji, również oddał należne zaszczyty, czekając na dalszy rozwój spotkania.

Stał w znacznej odległości od Ciela, który to przez moment przypatrywał się jego osobie.
Władcy nie umknął żaden szczegół, zaczynając od odświętnego munduru, przy którym na piersi zaszczytnie nosił w pełni zasłużone odznaczenia, na świeżo wypastowanych butach kończąc. Zauważył również, iż jego przyjaciel z dzieciństwa, a raczej osoba, którą od dziecka niezwykle lubił, a nawet adorował, niegdyś nie odstępując mu nawet na krok, znacznie wydoroślał. Twarz radosnego chłopaka z nieco pulchnymi policzkami, zniknęła na dobre, zastąpiona pociągłą, przystojną twarzą z wyraźnie zarysowaną linią szczęki.

-Usiądź. -oznajmił, wyrywając się z odrętwienia, a także przyłapując się na zbyt długim wpatrywaniu w mężczyznę.

Phantomhive od dawna nie czuł się tak swobodnie w rozmowie, jak po niespełna godzinie, którą ze sobą spędzili. Początkowo poruszali iście trywialne tematy, które to przeradzały się w wypominanie poszczególnych, wspólnych wspomnień, często wywołujących na twarzy Ciela dorodne rumieńce i cichy szczery śmiech.
Erik, w jego opinii, wydawał się równie zrelaksowany, co on sam, dlatego atmosfera w pomieszczeniu, była dla niego niezwykle kojąca.

Od momentu, w którym został koronowany, a raczej tuż po śmierci jego poprzednika, był traktowany przez otaczających go ludzi z dystansem, przez funkcję jaką odziedziczył.
Mimo tego, iż jego dorastanie, a także sama edukacja skupiała się na pojęciu odpowiedzialności za kraj i obywateli, tym samym tłumacząc mu jego wyjątkowość,  to potrzebował odskoczni od roli surowego i dumnego cara.
Siedząc w fotelu na przeciwko, zaledwie o sześć lat starszego, przyjaciela przyznał sam przed sobą, iż brakowało mu beztroski, którą Snake podarował mu, gdy przybył do pałacu na jego wezwanie.
Phantomhive oprzytomniał, uzmysławiając sobie główny cel wizyty, drogiego kompana, chcąc ubrać w słowa powodu dla którego wezwał go do pałacu.

Dowódca obserwował jak Ciel posmutniał, co na dobre zakończyło ich wesołą wymianę zdań.
Wiedział, że nie rozgniewał cara żartobliwymi docinkami, ponieważ wyraz twarzy chłopaka nie był gniewny, a raczej zatroskany.
Między nimi zapanowała dłużącą się cisza, w trakcie której obaj nieświadomie przygotowywali zdania, byle tylko wyjaśnić nastałą sytuację.

Ciel z łagodnym uśmiechem zwrócił się w stronę jasnowłosego, prostując dotąd przygarbiony plecy.

-Z racji naszej wieloletniej przyjaźni, a także twoich kompetencji, nie tylko na polu bitwy, chciałbym zaoferować ci posadę sekretarza. -oznajmił, dokładnie obserwując reakcje kompana, która wyrażała jedynie jawne zdziwienie.

1 8 6 8 | S E B A C I E L | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz