VI

1.1K 117 22
                                        

-Uważasz, że przeniesienie do innego pałacu będzie trafną decyzją, chwilę po tym jak osiedliłeś się właśnie tutaj? -sceptyczna brew Sebastiana uniosła się, pokazując w ten sposób jego dezaprobatę, co do pomysłu świeżo koronowanego władcy. Ciel siedział za biurkiem, odkładając papiery na ciemny, drewniany blat. Był zdenerwowany obecnością sługi, który to przeszkadzał mu w dopełnianiu obowiązków, jakim było obmyślanie strategii rozmieszczenia wojsk na zajętych przez jego imperium ziemiach.
Obrzucił czarnowłosego mężczyznę surowym spojrzeniem spod przymrużonych powiek, po czym ciężko westchnął.

-Sebastian, do cholery, nie przeszkadzaj mi w pracy. -syknął, podtrzymując ciężar swojej głowy na ręce. Zajmująca i niezwykle trudna kwestia armii zmęczyła cara, który to nagle poczuł się niezwykle senny, ale nie odważył się okazać tego przy wysłanniku szatana.

-Traktujesz swoją funkcję jako pracę? -Michaelis nie zważał na wiecznie niezadowoloną minę swojego pana i z zaciekawieniem zauważył jak Phantomhive walczy z wyczerpaniem, próbując z całych sił sprawiać wrażenie wypoczętego.

-Na pełen etat do tego dobrze płatną, a teraz mów czego chcesz. -odparował, niechętnie unosząc dłoń, która wcześniej służyła do podtrzymania policzka władcy.

-Przygotowałem obiad. -powiedział, skupiając spojrzenie na mimice chłopaka, który to poczuł się co najmniej dziwnie pod wpływem tego intensywnego zainteresowania jego osobą, mimo iż był przyzwyczajony do skupiania na sobie uwagi innych, wrażenie, że Michaelis niemal pochłania jego ciało spojrzeniem było ponad jego siły.

-Zjem tutaj, a w sprawie pałaców. -kącik ust Ciela wykrzywił się w drwiący sposób, po czym przymknął oczy. -Tak, przeniosę się do rodzinnego domu na wiosnę i to moja ostateczna decyzja. -dodał, zamierając na wygodnym fotelu. Czekał, aż jego utrapienie opuści pomieszczenie, by mógł w spokoju zostać sam ze swoimi myślami.

-Rozumiem, wasza imperatorska mość. -mężczyzna pokłonił się, po czym skierował się w stronę drzwi.

-Sebastian. -usłyszał zza pleców, przez co jego blada dłoń odziana w białą rękawiczkę zamarła na klamce. Umysł władcy podsunął mu istotną informację, która to w tym momencie wzbudziła w nim zainteresowanie.
-Wspominałeś, że gdy powiem, że coś jest rozkazem, ty bezwzględnie wykonasz to co polecę ci zrobić? -ton Ciela był oschły i sprawiał wrażenie, jakby pytanie było zadane od niechcenia, ale to nikt inny, a chłopak był w tamtej chwili przejęty. Zanim demon zdążył cokolwiek powiedzieć, Phantomhive od razu wykorzystał okazję.

-Powiedz mi coś co przede mną ukrywasz, to rozkaz. -syknął, obserwując swojego lokaja, który to właśnie przybrał zaskoczoną minę, która chwilę później ewoluowała w firmowy kpiący uśmiech.

-Carowi przydałaby się kąpiel. -widok zdziwionej miny cara był jego dzisiejszym małym zwycięstwem. Na bladej twarzy wykwitły dorodne rumieńce, a niespokojne, niebieskie spojrzenie utkwił w oknie.

-To nie jest to, co chciałem usłyszeć. -odwarknął, żałując, że w ogóle spytał pomiot szatana. Nie odrywał wzroku od jednostajnie płynącej rzeki, do której wpadały płatki świeżego śniegu.

-W rzeczy samej, to jest spełnienie twojej woli. -demon po raz kolejny pokłonił się, niemożliwie zadowolony ze swojego zachowania.

-Odejdź. -usłyszał w odpowiedzi ostry ton. Zamykając powoli skrzydła drzwi, spostrzegł ruch przy biurku cara, gdy ten wstawał, całkowicie odwracając się do niego plecami.
-I naszykuj mi tą kąpiel, psie. -zawstydzenie Ciela nie pozwoliło mu na to, by spojrzał w stronę jego własnego demona, dlatego tkwił przy fotelu, na którym jeszcze przed chwilą siedział, obserwując przechodzącą tuż pod oknami gabinetu służbę.

1 8 6 8 | S E B A C I E L | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz