III

1.3K 154 12
                                    

Ciel spał nieświadomy obecności demona w sypialni. Jego szare włosy skrzyły się oplatając ciemnogranatowe poduszki, podziwiał jego bladą skórę, na tle ciemnej pościeli, spojrzeniem nie omijając nawet skrawka ciała młodego cara. Wydawał się istotą nie z tego świata, kruchy i delikatny, ale to były wyłącznie pozory.
Już dzisiejszego wieczoru wiedział z kim miał przyjemność związać się kontraktem. W czasie ich krótkiej wymiany zdań chłopak był zdecydowany, a także niesamowicie zdeterminowany by znaleźć i zabić zdrajców, którzy odebrali mu rodziców, co było wyjątkowe pod względem życzeń byłych kontrahentów. Ukryte pod cienkimi, usłanymi licznymi fioletowymi żyłkami powiekami, skrywały się oczy w głębokim, zimnym odcieniu, których nie powstydziłby się nie jeden mieszkaniec otchłani.
Był zadowolony ze swojej nowej zdobyczy i niczym prawdziwy drapieżnik przyglądał się swojej ofierze, czyhając ukryty w ciemności.
Miał wobec cara plany i zarówno Ciel jak i on,  zdawali sobie sprawę z tego, że okres jego panowania będzie jednym z najkrótszych w historii kraju.

Nagły ruch na łóżku, przykuł uwagę istnego zła, który oglądał z dogodnej odległości zmieniającą się sytuację. Chłopak oddychał nierównomiernie, wiercąc się co jakiś czas bądź przewracał się z boku na bok. Sebastian, ponieważ takie nadał mu imię, doskonale wiedział co tkwi w umyśle Phantomhive'a, a także widział obrazy, które właśnie nawiedziły młodego władcę, przywracając wszystkie nagromadzone emocje i ból, na nowo.
Michaelis uśmiechnął się, obserwując słone krople spływające po rumianych policzkach, a także grymas jaki zagościł na twarzy chłopaka. Był usatysfakcjonowany jego cierpieniem, a negatywne emocje i czysta nienawiść do morderców sprawiała, że poczuł do swojego nowego właściciela coś co zbliżone było do szacunku.

-Co ty wyprawiasz, psie. -usłyszał, od razu żałując chwilowego braku czujności. Zaczynał uczyć się zachowań Ciela i już wiedział, że ten kontrakt jest wyjątkowy i nie tylko więź, ale także i człowiek niepodobny do żadnego innego przedstawiciela swojego gatunku, z którymi miał do czynienia.

Niebieskie spojrzenie skupione było na posturze czarnowłosego mężczyzny, niemal przewiercając jego demoniczne ciało na wylot. Był wściekły, co Sebastian wyczuł bez pomocy łączącej ich pieczęci.

Nie wykonując żadnego, niepotrzebnego gestu, przyglądał się unoszącej się pod pościelą posturze chłopaka, która zastygła w półsiedzącej pozycji.

-Sprawdzam, czy niczego nie potrzebujesz. -oznajmił, gdy wyczuł narastającą złość Ciela.
Phantomhive w kompletnej ciemności wypełniającej sypialnię wykonał gest, który Michaelis z łatwością zobaczył.

-Wyjdź i nigdy bez wyraźnego polecenia nie wchodź do pokoju w nocy. -syknął, w dalszym ciągu wskazując drzwi. Był zdenerwowany nie tylko obecnością demona w pokoju, ale także faktem, że nadal czuł na sobie spojrzenie w kolorze ciemnego wina, które paraliżowało go od środka. Wiedział, że musi przywyknąć do obecności istoty, ale nie był w stanie wyleczyć się z traumy, którą pozostawiła po sobie zbrodnia na jego rodzicach.

-Myślę, że car jest przewrażliwiony, muszę kontrolować twoje funkcje życiowe.
Sebastian nie dawał za wygraną i wykrzywiając usta w standardowy, kpiący uśmiech, próbował przekonać swojego pana, aby ten uległ i jak reszta byłych właścicieli, wierzył, że to oni manipulują demonem, choć w rzeczywistości było odwrotnie.

-To rozkaz. -zagrzmiał, co poskutkowało. Demon przez chwilę przyglądał się chłopakowi, próbując odnaleźć w całej tej sytuacji błąd jaki popełnił, zawodząc się na własnym doświadczeniu z ludźmi.
Czując w klatce piersiowej rwący ból postanowił skrócić dystans do wyjścia, bezszelestnie chwytając za klamkę.

-Tak, mój panie. -odparł, po czym pokonał próg pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Nasłuchiwał jak Ciel ponownie kładzie swoje delikatne ciało na łóżku, a gdy upewnił się, że jego nowy nabytek jest bezpieczny, odszedł w głąb korytarza, nie mając pojęcia dlaczego jego piekielny urok nie zadziałał.


Śniadanie w Moskwie było ostatnim posiłkiem, które Ciel miał okazję zjeść w pałacu.
Po nieprzespanej nocy car był marudny, a także niezwykle chłodny jeżeli chodzi o kontakty międzyludzkie. Nie miał ochoty przebywać w towarzystwie swojej narzeczonej, która chciała się pożegnać przed wyjazdem do Francji.
Chłopak jadł śniadanie nieśpiesznie, co jakiś czas przeklinając pod nosem odgłosy krzątającej się służby, a także obecność Sebastiana w tym samym pomieszczeniu. Nikt inny, a wysoki, przystojny mężczyzna ubrany w strój lokaja, był powodem braku snu Ciela, a także jego dzisiejszego złego samopoczucia. Posłał demonowi zimne spojrzenie swoich niebieskich oczu, od razu tego żałując. Lokaj odpowiedział firmowym uśmiechem, który nie wyrażał absolutnie niczego, poza złośliwością.
Wracając wzrokiem do swojej potrawy, wyzywał się w myślach za pomysł ściągnięcia tej problematycznej istoty, która była nad wyraz irytująca.

-Nie smakuje? -Ciel ponownie przeniósł spojrzenie, wracając nim do Michaelisa. Ten znajdował się już nie na końcu pokaźnego stołu, a tuż przy nim.

-Nie postarałeś się. -odparł, co było jawnym kłamstwem. Posiłek idealnie wpasował się w gust cara, ale ten chciał zmazać z przystojnej, bladej twarzy, ten perfidny uśmieszek.

-Dziś wracamy do Petersburga, dlatego nalegam, by władca zjadł więcej. Podróż zapewne będzie wyczerpująca. -powiedział, nie dając poznać po sobie zaskoczenia. Chłopak z pewnością należał do osób wyjątkowych i był o tym przekonany.

-Nie zjem więcej czegoś, co smakuje tak okropnie. -Ciel nie żałował swojej wyniosłości, nawet gdy miałby wracać do domu głodny.

-Inni władcy nie mieli oporów, by jeść to co im przygotowywałem. -powierzchowny, grzeczny ton lokaja był przesiąknięty złością, która od wieków nie uaktywniła się w obchodzeniu się z istotami ludzkimi.

-Wyglądam ci na pospolitego władcę jakiejś wsi, a nie imperium? -chłopak zadrwił, nie tracąc swojego wyniosłego tonu. -Nie zjem więcej, a teraz spakuj moje rzeczy i powiadom mnie kiedy wszystko będzie gotowe. -kontynuował wstając od stołu. Dumnie kroczył do drzwi, ani razu nie spoglądając za siebie. Był zdecydowany grać na nerwach demonowi, który nie powinien traktować go jak byle jakiego człowieka. Z satysfakcją myślami wybiegał w przyszłość, do rodzimego pałacu w Petersburgu, w którym będzie pomiatał nowym sługą znacznie gorzej niż dotychczas.

Sebastian obserwował w ciszy znikającą za drzwiami sylwetkę chłopaka, z niemałym zaskoczeniem stwierdzając, że nie jest jedynie wyjątkowy, ale unikatowy. Jeszcze nikt nie był tak oschły i zdeterminowany, by widzieć w nim jedynie narzędzie do wypełnienia kontraktu, co było dla niego niespodzianką. Z reguły ludzie byli za prości by tak zaznaczać swoje miejsce w hierarchii i to nikt inny, a właśnie niższy gatunek kłaniał się przed jego osobą.
Z nadludzką szybkością posprzątał po śniadaniu, zastanawiając się nad dalszą współpracą z Phantomhivem. Ciel nieświadomie intrygował go z godziny na godzinę jeszcze bardziej, co działało na jego korzyść i z czego demon doskonale zdawał sobie sprawę.

1 8 6 8 | S E B A C I E L | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz