XXVI

547 59 24
                                        

Różnobarwne kamienice wyłaniały się tuż ponad linią rzeki, gdy spokojnym krokiem przechadzali się po carskiej stronie Newy.
Ciel, ubrany w prosty strój, a także w długim, czarnym płaszczu, skupił niebieskie spojrzenie na leniwie przepływającej wodzie, do której się zbliżali, słysząc z oddali stłumione odgłosy życia miasta.
Zmęczony słownymi potyczkami, które toczył z demonem już od pierwszych chwil ich spotkania, zamilkł napawając się poczuciem bezpieczeństwa, a także zmianą dotychczasowego otoczenia.

—Po powrocie do pałacu, chciałbym wyjaśnić pewne kwestie. —usłyszał, spoglądając z dezaprobatą na idącego za nim podwładnego, który nade wszystko pilnował każdego jego ruchu swoim diabelskim spojrzeniem.

—Sebastianie, nie jesteś już w pustej rezydencji, gdzie nie obowiązują tytuły. —upomniał go, ponownie zwracając swój wzrok przed siebie.

—Proszę, abyś nie planował sobie spotkań na dzisiejszą kolację. Nie masz żadnych oficjalnych wizyt.  —demon nie zniechęcał się łatwo, wytykając plan spotkań, które osobiście układał. Od chwili ponownego pojawienia się w pałacu, przestudiował każdy detal związany z osobą jego królewskiej mości, a także zupełnie przypadkiem wysłuchał każdej plotki, krążącej pomiędzy ścianami pałacu, by być na bieżąco, a także by wcielić w życie swój plan. 

—Poczekasz z tym do jutra. —odparował, wprawiając Sebastiana w niemałe zdziwienie, a także zasiewając w nim niepewność, jakoby sam car miał przed nim ukrywać sekret.
Od tego momentu, aż pod same drzwi kostnicy prowadzonej przez znajomego grabarza, milczał, powolnie analizując zachowanie Phantomhive'a, a także kłębiące się w nim emocje, które miał na wyciągnięcie ręki.
Ich układ, a raczej wzmocnienie pieczęci było dla niego błogosławieństwem, choć Ciel w tej kwestii mógłby śmiało powiedzieć, iż stanowi to dla niego przekleństwo, takie na miarę kontraktu z ucieleśnieniem zła, a może i nawet gorszym.
Chłopak sprzeciwiał się korzystaniu z nabytych zdolności, gdyż odkrywał w sobie niepokojące go odczucia skierowane w stronę demonicznej istoty, w czasie gdy podwładny, co i rusz inwigilował jego prywatność, tym samym zatracając swoją naturę na rzecz jednej, człowieczej duszy.

Grabarz witający ich w kostnicy, spojrzał na demona żółtym, nienaturalnie nieobecnym ślepiem spod kosmyków przydługich pasm włosów, niemal od razu odgadując relację, jaką zostali połączeni. Czarna brew z powątpiewaniem uniosła się ku górze, gdy Sebastian przerwał swój rytuał, zaszczycając śmierć wyniosłym spojrzeniem.
Grabarz niemal od razu skoncentrował całą uwagę na Cielu, który to wydał mu krótki rozkaz, nie będąc świadomym niemej wymiany zdań między dwoma nadnaturalnymi gatunkami.

Weszli do jednej z sal ogarniętych ciemnością, na środku której znajdowała się mahoniowa trumna z ostatnią ofiarą seryjnego mordercy.
Ciemnowłosa, młoda kobieta o szlacheckich korzeniach, leżała pośród jedwabnych materiałów, kontrastujących z jej sinym ciałem. Władca pokonał jeszcze kilka kroków w jej stronę, zatrzymując się tuż przed podestem.
Czarna suknia jego zdaniem nie pasowała do młodziutkiej twarzy księżnej, która to nie liczyła sobie więcej niż kilkunastu lat.

—Sebastianie, nie wiedziałem, że jesteś teraz nianią. —piskliwy głos wybrzmiał pośród ścian, tym samym zaskakując obecnego tam Ciela, który nie miał pojęcia o trzeciej osobie znajdującej się w pomieszczeniu.
—Z reguły twoi kontrahenci byli przynajmniej po trzydziestce. —postać z czerwonymi włosami w mgnieniu oka pojawiła się tuż przy chłopaku, który to ani drgnął, wiedząc że obecność demona jest gwarancją jego bezpieczeństwa.
Mierzył się spojrzeniem z nieznaną mu istotą, której to usta układały się w niepokojącym uśmiechu.

—Zwracasz się do cara wielkiej Rosji i mojego pana.—oschły ton demona wybrzmiał zza pleców władcy, tym samym przykuwając, dotąd utkwioną na chłopięcej twarzy, uwagę śmierci.

—Kiedyś i mi będziesz wierny, jak temu niskiemu gatunkowi. —wytknął wyniośle, teatralnie wskazując gestem na cara, który to zignorował dziecinne zachowanie obu dorosłych i nadnaturalnych istot. Ciel już po zobaczeniu intensywnej czerwieni na głowie persony, której to płeć była ciężka do zidentyfikowania na pierwszy rzut oka, domyślił się, że jest to Grell, o którym słyszał na bankiecie.
—Marnujesz swój potencjał przy nich, najdroższy.
Tym razem to Phantomhive uniósł brwi, zaskoczony ostatnim słowem skierowanym w stronę jego demona, po czym przeniósł niebieskie spojrzenie z trumny na ich dwójkę.

Rozbawienie samego cara ujawniało się na jego ustach, ułożonych w krzywym i delikatnym uśmiechu.
Sam Sebastian przechwalał się rzeszą wielbicieli i wielbicielek mylnie myśląc, iż Ciel do nich dołączy, jednak nie spodziewał się, że czarnowłosy mężczyzna cieszy się powodzeniem u tak dziwnych kreatur jakim był Grell.
Spotkał się spojrzeniem ze swoim podwładnym, który szukał wzrokiem pomocy, by wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
Władca obserwował jak piekielna istota z zażenowaniem wypisanym na twarzy, czeka na rozkaz, który miałby paść z jego ust, jednak to nie następowało.
Po dłużącej się chwili milczenia między nimi, z niechcianą czerwonowłosą istotą zawieszoną na ramieniu Sebastiana, Ciel odwrócił się w stronę martwej dziewczyny, analizując jej pośmiertne rany.

—Panie? —demon upomniał się o jakiekolwiek zdanie od swojego kontrahenta, obserwując jego bierną postawę.

—Da się zabić śmierć? —odparł, pokonując kilka kroków w lewą stronę, wokół trumny.

—Co najwyżej mogę go uszkodzić. —odparował, zupełnie nie zwracając uwagi na protest na twarzy Grella, przy jego boku.

—Rób co należy.
Ciel wzruszył ramionami, po czym spojrzeniem odszukał przyglądającego się rozgrywającej się w pomieszczeniu scenie, grabarza przywołując go gestem.

—Ostatnimi czasy dopuszczasz się wielu morderstw. —Sebastian niemal warknął swoje spostrzeżenie, kierując swoje słowa do Grella, który to niechętnie odsunął się od jego boku, zaplatając ręce na piersi.

—To tylko plotki, Sebastianie. —odparował urażony, spoglądając na niego spod oprawek okularów.
—Nie wierz we wszystko co mówią. —dodał, przechodząc w stronę Ciela, który do tej pory zajęty był poznawaniem szczegółów związanych z morderstwem nastoletniej szlachcianki.

—Ty, chłopaku. —zagrzmiał, nachylając się w jego kierunku.

—Zwracaj się do mojego pana z szacunkiem, pełnym tytułem. —Sebastian stojący po drugiej stronie trumny zmierzył ucieleśnienie śmierci ponurym spojrzeniem, po czym kontrolnie spojrzał na pracodawcę.

—To żart? Mam mu mówić wasza wysokość, gdy sięga mi do ramienia? —oponował, gdy w pokoju dało się usłyszeć rechot grabarza.
—Pojawiłem się z wizytą, bo chciałbym sprawdzić pewne pogłoski. —dodał, sięgając bladymi, chudymi palcami z ostro zakończonymi szponiastymi paznokciami w stronę ramienia cara, w czym zręcznie przeszkodził mu demon.
Michaelis chwycił przegub mężczyzny, po czym z łatwością wyperswadował mu chęć dotknięcia najważniejszej osoby w kraju, niemal wyłamując rękę ze stawu.

—Czy on jest jakiś specjalny? —spytał, wzmagając chichot przy jego boku, a także powodując u podwładnego cień rozbawienia igrającego na jego wargach, w trakcie gdy podmiot jego pytania niemal zachłysnął się powietrzem.

—O mnie mówisz? —Grell niemal płonął z wściekłości, a kolor jego policzków był niemal identyczny z tym na głowie.

—Jesteś jakimś gatunkowym błędem? —Ciel brnął dalej, badawczo spoglądając na twarz ucieleśnienia śmierci, jakby na jego czole miała się pojawić odpowiedź na jego pytanie.
Sądził, że nadnaturalne stworzenia są nieco bardziej pojętne i przerażające, a ten osobnik wzmagał w nim jedynie uczucie litości.

—Twoja kruszyna jest nad wyraz wygadana, Sebastianie. —odwarknął, rozmasowując obolały nadgarstek, gdy demon zdecydował się w końcu uwolnić go spod uścisku.

—Ośmiel się powiedzieć jeszcze jedno, zbyteczne zdanie. —odparował, posyłając mu wyniosły uśmiech, a także niepokojące spojrzenie rozżarzonych oczu w kolorze wina.

1 8 6 8 | S E B A C I E L | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz