-Proszę przestać. -znudzony ton lokaja rozszedł się echem pośród pałacowych ścian, tym samym na dobre uciszając jednego z najznakomitszych, rosyjskich pianistów, który to w zaskoczeniu oderwał długie, szczupłe palce od klawiszy fortepianu.
Mężczyzna zamarł na kilka, dłużących się w jego umyśle, sekund, zwracając wściekłe spojrzenie wprost w kierunku czarnowłosego.-Czy ty wiesz kim jestem, sługo?! -zagrzmiał, czerwieniąc się ze złości.
Już jako młodzieniec grywał na prywatnych bankietach rosyjskiej inteligencji, w tym momencie znajdując się na wyżynach swojej kariery.-Uważam, że gdyby nie był pan kimś znaczącym, pańska stopa nie pokonałaby nawet bramy wejściowej pałacu. -Sebastian odparł zwięźle, zachowując pozory grzecznego tonu. Posłał gościowi cień rozbawionego uśmiechu, zaplatając ręce na piersi.
Wysoki, szczupłej budowy muzyk w czarnym fraku poczerwieniał na policzkach, jeszcze kilka tonów, z niedowierzaniem kręcąc przy tym głową.-Bezczelne popychadło! -podniósł głos, zrywając się ze swojego miejsca.
Planował opuścić pałac, w którym jeden, nic nieznaczący podwładny wielkiego imperatora Rosji, dogłębnie obraził lata ciężkiej pracy, niwecząc jego marzenia, by zagrać dla ich władcy.Wstał z zajmowanego miejsca, gdy zza bogato zdobionych drzwi, wyłoniła się krucha, lecz niezwykle dumna persona, bez pośpiechu pokonując dystans do siedziska, tuż na wprost fortepianu.
Ciel mimo, iż nie planował przychodzić na przesłuchania, chciał poznać powód rozchodzących się pośród ścian jego domu, zawodzenia, bądź wyklinań przeróżnych muzyków, od zeszło tygodnia.-Sebastianie.
Omiótł spojrzeniem salę, napotykając na twarzach jawne zdziwienie mężczyzn, którzy w porę się reflektując, oddali mu należne zaszczyty.
-Carze. -odparł, odczuwając emocje zaledwie kilkunastoletniego władcy, który to wydawał się w jego mniemaniu zirytowany, a przynajmniej tak interpretował jego emocje.
-Dlaczego słyszę hałas? -spytał oschle, finalnie siadając na siedzeniu fotela, tuż naprzeciwko znamienitego gościa, osławionego na cały jego kraj.
-Proszę się nie niepokoić, nasz gość już wychodzi. -usłyszał, przyjmując iście naturalny wyraz niezadowolenia, na pięknej, porcelanowej twarzy.
Zimnymi błękitnymi oczami ocenił, od stóp do głów, piekielnego sługę, dając mu nieme potwierdzenie, iż nie takiej odpowiedzi oczekiwał.-Pozwól, że sam o tym zadecyduje. -uciął, zwracając nieco łagodniejsze oblicze w stronę oszołomionego muzyka, który był jawnie zestresowany jego obecnością.
-Proszę usiąść, Dimitri, tak? -zachęcił go gestem, by ten zajął miejsce za fortepianem.
-Zgadza się wasza wysokość, jestem zaszczycony, że mogę tutaj być. -mężczyzna ponownie się pokłonił, nie odrywając pary zielonych oczu, od władcy.
-Zagraj najlepiej jak potrafisz. -poprosił, wymuszając na twarzy nikły, ciepły uśmiech.
Dla dobra jego imienia, a także wizerunku,
grał dobrego władcę, doskonale wiedząc, iż Dimitri do końca życia nie będzie wspominał wymiany zdań z lokajem, a jego wspaniałomyślne gesty i słowa.
Doskonale wiedział, jak obchodzić się ze starszymi wiekiem, sławnymi jegomościami, by rozegrać to na swoją korzyść.Odczuwał obrzydzenie do samego siebie, przez sytuację, którą musiał ratować, jednak nie to było najgorsze.
Gdy muzyk ponownie zaczął grać, odwracając się do niego plecami, przelotnie zaszczycił spojrzeniem Sebastiana, stojącego w kącie sali, który to kpił z jego grzeczności, objawiając swoje zdanie w wyrazie twarzy piekielnej kreatury.

CZYTASZ
1 8 6 8 | S E B A C I E L |
FanfictionCiel Phantomhive jako pierworodny carewicz przejmuje władzę w państwie po śmierci swojego poprzednika. Młodziutki car nie potrafi pogodzić się ze stratą rodziców, dlatego wzywa potężnego demona, który na jego rozkaz ma zabić zdrajców narodu. Niest...