– Mam nadzieję, że Potter czuje się już lepiej.
Hermiona westchnęła.
– Kiedy wreszcie zaczniesz do niego mówić po imieniu? Nie wybaczę ci, jeśli w przedszkolu będzie o sobie mówił...
– Wybacz, ale Harry jakoś nie chce przejść mi przez gardło – odparł cierpko.
– Teraz jakoś przeszło – zauważyła.
– W jego kontekście, Granger.
– Przestań! Czemu zawsze gdy wiesz, że mam rację i nie potrafisz mi jej przyznać, używasz mojego panieńskiego nazwiska?
Severus Snape wykrzywił usta w szerokim, pełnym kpiny uśmiechu, w którym jednak kryło się sporo ciepła, które zauważyć potrafiła tylko ona. Bo też był to przekaz przeznaczony wyłącznie do niej.
Chłopiec na rękach młodej czarownicy beknął głośno i przeciągle, wzbudzając tym samym chichot kobiety.
– Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie – powiedział rzeczowo.
– Och. Tak. Już lepiej. Byliśmy dziś u lekarza, prawda? – Przytrzymując dłonią wątły kark i ogromną główkę niemowlęcia, odsunęła od siebie chłopca by posłać mu promienny uśmiech. – Ucho jest już prawie zdrowe. Niedługo będziemy mogli odstawić te wstrętne krople...
Maluch zapiszczał, wyciągnął dłonie w kierunku Hermiony i zacisnął pulchne piąstki na jej włosach.
– Czas na drzemkę – wyszeptała. Snape skrzywił się, bo nie był w stanie stwierdzić, czy był to komunikat przeznaczony bardziej dla niego, czy małego Pottera. Zawsze irytowały go niejasne sytuację, a związek i dziecko... były nimi wprost naszpikowane. Ale dawał z siebie wszystko. By naprawić to, co spieprzył.
Był to winien jej. Był to winien temu małemu czemuś, czego nie potrafił nawet wołać po imieniu.
Na jego widok czuł tak ambiwalentne...
Czuł na sobie jej intensywne, pełne wyczekiwania spojrzenie.
Och. Więc O TO jej chodziło.
– Daj – powiedział niechętnie.
Przewróciła oczami.
– Mógłbyś chociaż raz nie okazywać jak bardzo ci to wszystko nie na rękę? – zapytała, teraz już rozdrażniona.
– Daj go – powtórzył, starając się przybrać nieco łagodniejszy ton.
Hermiona westchnęła, po czym, zrezygnowana, ruszyła z dzieckiem w stronę schodów prowadzących na piętro.
Usłyszał jeszcze, że wymamrotała pod nosem coś, co zabrzmiało jak "niereformowalny".
– Kto jest według ciebie niereformowalny?
Spojrzała na niego wymownie przez ramię.
Miał ochotę jej coś powiedzieć, wygarnąć...
Ale w ostatniej chwili zrezygnował.
***
W innym czasie i miejscu Severus Snape uderzył się w głowę o zagłówek starego, zużytego łóżka.
Zaklął cicho i pomasował pulsujące bólem miejsce na skroni.
Bogowie. Co to był za idiotyczny sen?
Totalny absurd.
Prychnął na wspomnienie niemowlęcia ze snu.
Potter. Cholerny Potter. Nie dość, że musiał użerać się z nim przez sześć lat bezskutecznych prób nauczenia dzieciaka ogłady, jakby nie wystarczyło, że myślał o nim, każdego dnia tej cholernej wojny, to jeszcze musiał nawiedzić go podczas krótkiego momentu odpoczynku!
Cholerne reminiscencje jego niechęci do idei bycia ojcem. Czyż nie tak? Czy to dlatego śnił o sobie niańczącym dziecko Lily? A może dopadały go wyrzuty sumienia, że w obliczu wojny, że w ogóle za tego pieprzonego życia, ośmielił się znaleźć kogoś, kto...
Granger za jego plecami ziewnęła, ale postanowił na razie ją ignorować. Czy tylko mu się wydawało, że był tam młodszy?
Westchnął. A może po prostu teraz, po przebudzeniu, poczuł się tak potwornie stary w kontraście do jej wieku?
Nie wiedzieć czemu, zrobiło mu się cholernie niedobrze.
Rzucił w jej stronę ponure spojrzenie.
On musiał iść. Ona musiała iść.
Kolejny pieprzony dzień jego parszywego życia.
CZYTASZ
Ślady słów zostawione w czasie
FanfictionGdy Bitwa o Hogwart skończy się dla Hermiony osobistą tragedią, a Ministerstwo Magii poszukuje ochotników do ryzykownego projektu, czy dziewczyna podejmie wyzwanie?