Rozdział XXVI - 25 kwietnia 1980

97 8 8
                                    

Dziennik Severusa

Nie wiem właściwie dlaczego cały czas do niej chodzę. Może to kwestia tej przepowiedni. Nie wiem jak dowiedzieć się czegoś o osobie, która praktycznie tu nie istnieje. Mówiła, że przeprowadziła się z Australii. Nie znam tam nikogo, kogo mógłbym poprosić o dyskretną pomoc. A nie chce na razie rozgłaszać wszystkiego wśród Śmierciożerców. Kto do cholery wymyślił tę nazwę?

Gdy kartka płonęła w popielniczce, on przyglądał się sobie w małym, lusterku swojego ojca, którego ten używał podczas golenia i które leżało wciąż, nietknięte, obok polewanej misy i brzytwy, niczym część osobliwego ołtarzyka lęku i obrzydzenia.

Skrzywił się i wyciągnął dłoń, jakby zamierzał przewrócić lusterko taflą do dołu, ale w ostatniej chwili jakaś emocja kazała mu powstrzymać ten gest zbezczeszczenia.

Zupełnie jakby mała część Severusa Snape'a wciąż wierzyła, że ojciec może wrócić do domu i skarcić go za nieposłuszeństwo.

Przełknął z trudem ślinę, wydatne jabłko Adama, odziedziczone po znienawidzonym rodzicielu wraz z zestawem innych przywar, poruszyło się siermiężnie najpierw w górę a potem w dół.

Nie. To nie był jedynie lęk, nie tylko strach powstrzymywał Severusa Tobiasa Snape'a przed pozbyciem się ostatnich pozostałości ojca z domu wraz ze skórzanym paskiem służącym mu niegdyś za narzędzie dyscypliny i porządku.

Potarł czoło i ucisnął nasadę nosa, zmęczony i do reszty sfrustrowany.

Gdyby tylko jego życie mogło być prostsze, gdyby tylko mógł znaleźć na nieco wyższej pozycji łańcucha pokarmowego magicznego świata.

Ale to nie było możliwe od ręki, nie, tu pozycję zdobywało się krwią nie potem i to zarówno zupełnie dosłownie – rozlewem krwi i przemocą – jak i nieco bardziej subtelnie: przy pomocy koneksji i pochodzenia. Snape wiedział aż za dobrze, że na to drugie nie miał co liczyć. Wiele lat ciężkiej pracy nie pozwoliło mu się wspiąć ani o szczebel w hierarchii i powoli zaczynał się skłaniać ku rozwiązaniom mniej eleganckim, siłowym.

Zresztą... Kimże był, żeby obawiać się pobrudzić sobie ręce?

Był tylko chłopcem z ludu, prostym plebejuszem.

Ani to nikogo nie zdziwi ani nie obrazi, gdy zrobi dokładnie to, czego każdy się po nim spodziewa...

Tak sobie powtarzał, tak myślał także i teraz, gdy skromny skrawek jego duszy, przelany na papier, dogorywał smętnie, pokrywając się żałobną czernią spalenizny.

Zapalił od niego papierosa, a gdy znudził się już wypełnianiem płuc dymem, z satysfakcja rozkruszył resztę niedopalonej kartki wciąż tlącym się petem.

Jego mała zemsta na sobie. Na jedynym kawałku świata, jaki zdolny był kontrolować.

Pamiętnik Hermiony

Ostatnio sporo się pozmieniało, i ustabilizowało. Z Severusem widujemy się prawie codziennie.

Zabawne, że zawsze u mnie, choć trochę rozumiem jego niechęć do zapraszania mnie tam, do Cokeworth, gdy jego mieszkanie nie wygląda nawet jak zaniedbana kawalerska nora, ale jak prawdziwe pobojowisko.

Zdążyłam zauważyć jeszcze tam, w moim świecie, że Snape nie jest esteta a raczej ascetą i trzyma wyłącznie niezbędne, praktyczne przedmioty. Dlatego tak dobrze zapamiętałam tę książkę o eliksirach, bo to, razem z Myślodsiewnią, była jedna z nielicznych ekstrawagancji.

Oczywiście obie połączone były ściśle z praktycznym aspektem jego życia.

Jeśli pracował z Legilimencją i Oklumencją logicznym wydawała się mu zapewne, nawet tak znaczna, inwestycja w służący do tego magiczny artefakt. Tak samo eliksiry: zawsze miał do nich smykałkę, wrodzoną intuicję, więc po prostu wyposażył się w najlepszą z możliwych ksiąg. A że kosztowała fortunę?

Ślady słów zostawione w czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz