Rozdział I -15 kwietnia 1998

575 53 10
                                    

Nie po raz pierwszy wróciłam nad ranem do obozu. Trochę już trudno mi jest tłumaczyć się przed chłopcami wciąż i wciąż, co takiego zajmuje mi czas w nocy. Na początku mówiłam, że muszę pomyśleć. Ale wtedy wymykałam się za godzinę lub dwie... A potem zasnęłam. Bo było ciepło. Miękko. I czułam się bezpieczna, tak cholernie bezpieczna, a ktoś głaskał moje włosy, po raz pierwszy od wielu miesięcy to ktoś pocieszał i wspierał mnie. Biedni Harry i Ron oczywiście byli przerażeni.

W życiu ich takich nie widziałam... Więc wymyśliłam nowe łgarstwo. Że coś mi przyszło do głowy, coś, co chciałam koniecznie sprawdzić... Potem wielokrotnie wykorzystywałam to wytłumaczenie. I aż boli mnie, że oni mi wierzą. Nie wiem tylko, czy bardziej doskwiera mi to, że ich okłamuję, czy też fakt, jak łatwo przyjmują te wytłumaczenia... Zdałam sobie sprawę, że chociaż się o mnie martwią, przywykli już, że wszystko robię za nich, sama, nie proszona i często bez konsultacji... Zapewne myślą, że śledzę kolejnego horkruksa... Ale nie. Ja pieprzę naszego cichego sojusznika. Harry i Ron nawet nie wiedzą, że Snape jest po naszej stronie... Harry nie może się dowiedzieć, ale Ron... Początkowo bałam się mu powiedzieć, a teraz po prostu nie mogę. Bo co jeśli dowie się że z nim sypiam?

Wcale nie powinnam tego pisać. Naprawdę. Ale nie mam z kim o tym porozmawiać. Chyba zaczynam wierzyć, że tak, jak stwierdził kiedyś Ron, można od nadmiaru emocji po prostu wybuchnąć.




Świtało już, gdy półżywa wśliznęła się do namiotu. Zanim jednak położyła się spać, wyrzuciła jeszcze myśli do małego, zaklętego pamiętnika, który dostała od Ginny na osiemnaste urodziny.

Patrzyła wtedy na przyjaciółkę z niedowierzaniem. Ona nie pisywała pamiętników. NIGDY.

- Zaufaj mi, kiedyś ci się przyda - powiedziała Ginewra, wcale nie urażona sceptycyzmem koleżanki. - Wszystko ma swój czas i miejsce w życiu czarownicy. Po prostu trzymaj go pod ręką. Sama zobaczysz.

Trzymała więc, jako pamiątkę po ich wspólnym czasie, teraz, gdy Ginny była w Norze, a ona tu na wygnaniu. I, ku swojemu ogromnemu zdumieniu, rzeczywiście pewnego dnia urządziła chaotyczne poszukiwania zagubionego notatnika. Nawet nie wiedziała, gdzie go wcisnęła. Nie pamiętała nawet, czy na pewno pamiętała, by go zabrać.

Ale był... na samym dnie bezdennej torby.

Gdy nie miała nikogo innego pod ręką, pamiętnik okazał się znacznie lepszy niż milczenie. Okazał się jej zbawieniem. I na szczęście, tym razem, nawet nie zauważyli, gdy wróciła. Harry usnął na warcie. Weszła na chwilę do namiotu. Ron chrapał przeciągle. Poprawiła koc, którym był przykryty chłopak, założyła na siebie cieplejszy sweter i rękawiczki, po czym wróciła na zewnątrz.

- Harry? - potrząsnęła delikatnie ramieniem przyjaciela.

Chłopak chrząknął, obudził się.

- Hermiona? Znowu cie nie było?

Pokręciła głową.

- Coś musiało ci się wydawać... Właź do środka, prześpij się, teraz ja posiedzę.

Harry zmarszczył brwi.

- Spałaś w ogóle?

- Całkiem sporo.

Pokręcił głową.

- Wiesz, że ci nie wierzę?

Roześmiała się.

Ślady słów zostawione w czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz