Niespiesznie wypełzłam z Mordoru... to znaczy zajęć z samorozwoju! Ech... niby nie brzmi to groźnie, ale prawda jest taka, że każdy student uczęszczający na te zajęcia chce przywalić skronią w blat, byle nie słuchać pierdolenia wykładającej.
- Nie zapomnijcie wrzucić do pudełka, kartek z tematami, które chcecie omówić na następnych zajęciach- krzyknęła za nami Graza. Często przynosiła na zajęcia jakieś mieszaniny płatków zbożowych, dlatego zaczęliśmy ją nazywać "Granola", aż po jakimś czasie wytworzyła się "Graza".
- Wypchaj się tym- wyszeptał student idący przede mną i wrzucił do pudełka z otworem swoją kartkę z tematem.
Ja zrobiłam to samo z pustką kartką papieru, którą wcześniej wyrwałam z zeszytu. Szczerze chciałam zaproponować jakiś temat jak: "Dlaczego nie powinno się oglądać "Mulan" z 2019 roku", albo "Przeanalizujmy każde "Fuck" rzucone przez Rory'ego McCanna w "Grze o tron"". Problem był taki, że tak czy siak skończy się na pierdoleniu Grazy o rzeczach, które ona chce omówić i, na które wszyscy mają wywalone. Ech... dlaczego ktoś inny nie mógłby poprowadzić tych zajęć? Na przykład...
- Shubi, masz czas?- wyrwało mnie z rozmyśleń. O wilku mowa.
Psorka Somija szła w moją stronę szybkim krokiem, wymachując jakimiś papierami. Opuściłam gromadę zombi-studentów i podeszłam do niej.
- O co chodzi?- spytałam pozbawiona jakichkolwiek chęci do życia.
- Cóż, mamy dylemat z profesorem Inoko, bo nie było cię na zajęciach z metodologi, ale na wcześniejszych i późniejszych zajęciach byłaś. Chce po prostu wytłumaczyć tą sytuację- powiedziała pokazując mi listę obecności z danego dnia. To aż urocze, że psorka bardziej interesowała się moimi nieobecnościami niż ja sama. Przyjrzałam się dacie i wszystko stało się jasne.
- A! O to chodzi. Miałam półgodziny do tych zajęć, więc skoczyłam na obiad. Jak w każdą środę, na stołówce, podawane są krewetki w panierce. Są zajebiste, więc wszyscy się na nie rzucają. Przyszłam w momencie, kiedy wszystkie krewetki wyszły, więc trzeba było czekać na kolejną porcję. No, trochę to zajęło. Kupiłam obiad dopiero pod sam koniec i się spóźniłam pięć minut- wytłumaczyłam Somiji.
- I nie zgłosiłaś tego Inoko?
- Weszłam i powiedziałam "Przepraszam za spóźnienie".
- Shubi...
- A co? Miałam wyważyć drzwi z buta i krzyknąć "Co tam, kurwy?". Nie, drugi raz za to bury nie dostanę.
- Shubi, ale wiesz, że profesor Inoko mógł o tym zapomnieć. W tym wieku ma małe problemy z pamięcią.
- Problemy z pamięcią. A jak ja się tak tłumacze to od razu jest: Co ty pier...- przerwałam zauważywszy czerwony prostokąt na ławce pod ścianę. Książka!!!
Bez namysłu zostawiłam psorkę i podbiegłam do zauważonego przedmiotu. Opasłe tomiszcze idę po ciebie! Z radością podniosłam książkę, mając nadzieje, że jest to jakiś tom z serii fantasy, który jeszcze nie przeczytałam. Jednak kiedy spojrzałam na okładkę i przeczytałem tytuł, musiałam mocno trzymać emocje na wodzy, by nie jebnąć nią o ścianę.
- Ktoś zgubił?- spytałam się Somiji nagle materializując się obok mnie.
- Nie, ktoś nie wcelował do kosza na papier- odparłam kierując się do kolorowych koszów, które były po drugiej stronie holu.
- Shubi, ktoś może tego szukać- powiedziała Somija, zabierając mi książkę z ręki.
- Z całym szacunkiem, ale to ja jestem ekspertką od fantastyki. I wiem, że od kilku już lat nazwisko "Maas" na okładce nie jest dobrym wyznacznikiem fantasy. Byłam wielką fanką serii o Dworach, ale po tym co mi zaserwowała w "Dworze Srebrnych Płomieni", powiedziałam "Pierdole to" i trzymałam się z dale od tego co masz w ręce!- wyrzuciłam część frustracji jaką w sobie nosiłam. Somija z lekkim skołowaniem spojrzałam na okładkę "Księżycowego miasta". Wiedziałam, że nie była przekonana- Daj mi to. Znając Maas szybko znajdę coś co cię zniechęci.
CZYTASZ
Więcej niż można zobaczyć- Fanfic BNHA
FanfictionJest to zwyczajna historia, dziejąca w świecie Akademii, która opowiada o, Shubi Tomugi, dziewczynie skrywającej wiele uczuć pod maską wesołego i szalonego geeka. Jeśli szukasz jakiegoś opowiadania mającego miejsce w fabule bnha to możesz przejść ob...