- Aż tak się bałaś, że przyprowadziłaś koleżankę?- zaskoczył nas na samym wejściu, drwiący ton.
Blond sucz już czekała na środku płyty treningowej, w stroju do ćwiczeń. Yoga na sam ten widok, chciała już pobiec do rywalki i zacząć walkę, ale jej przeszkodziłam. Są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Nie jestem jej koleżanką...
- Shubi, łamiesz mi serce!- wtrąciła Yoga, ale nie zwróciłam uwagi na jej humory.
- Przyszłam tu, bo chce z nim walczyć.- dokończyłam wskazując palcem jednego z bodyguardów, którzy podpierali ścianę- Podobno jesteś najlepszy, w całym U.A. Nie uwierzę w to, póki się nie przekonam na własnej skórze- zwróciłam się do białowłosego.
Wzrok chłopaka nagle się ożywił. Oderwał się od ściany i spokojnym krokiem ruszył w naszym kierunku.
- Po takim wyzwaniu, nie wiem czy jesteś głupia czy szalona.- odezwał się- A ty, jak uważasz?- spytał stając w miejscu kilka metrów od nas.
- Uważam, że daje z siebie wszystko i trochę więcej- odpowiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
- YE! Plus Ultra!- wykrzyczała nagle Yoga.
- Możecie przestać marnować czas na pogawędki?- odezwała się zniecierpliwiona blondyna.
- Już się tobą zajmuję, dziunia!- odpaliła się Yoga i wkroczyła na płytę.
Dziewczyny stanęły na przeciw siebie i mierzyły się wzrokiem. Ja wzięłam przykład z bodyguardów i także oparłam się o ścianę. Korzystając z okazji, przyjrzałam się im trochę uważnej. Dziewczyna była trochę ode mnie wyższa i miała heterochronie, którą nie udolnie ukrywała pod jasnoróżową grzywką, zakrywającą jej lewe oko, kolory czerwonego. Drugie miała fioletowe. Drugi chłopak natomiast był typowym amerykańskim cool chłopakiem z ciemnymi blond włosami. W skrócie, byli tak płascy i przeźroczyści, że dorównywali celofanowi.
- Zasady są proste, walka kończy się wtedy, gdy jedna z nas wypchnę drugą poza pole, albo jeśli któraś obezwładni przeciwniczkę.- wytłumaczyła Makita- Jakieś pytania?
Po tych słowach moja ręka poszybowała natychmiastowo w górę.
- O co wy tak dokładnie walczycie?- spytałam się. Jeśli by się uprzeć, to ta cała bijatyka była bez sensu. Mogły sobie odpuścić i nie wchodzić sobie więcej w drogę, a nie się nawalać.
- O SATYSFAKCJĘ, ŻE TA SUCZ PRZEGRAŁA!!!- wykrzyczały obie w tym samym czasie. Poddaje się.
Nastała chwila ciszy. Obie były przygotowane na ewentualny atak czy obronę. Yoga delikatnie uśmiechała się pod nosem, obserwując każdy najmniejszy ruch mięśni, spiętej do granic możliwości Makity. Nie byłam pewna czy już nie wytworzyła jakiegoś przedmiotu, o który miała się potknąć jej rywalka. To była jedna z wielu opcji jakie mogła zrobić Musaka.
Przez to, że tak skupiłam się na tym co mogła zrobić Yoga, nie zauważyłam jak Makita stworzyła kulę ognia, którą cisnęła prosto w Musakę. Ta w ostatniej chwili zrobiła fikołka w bok, unikając kuli, która rozbryzgała się na podłodze. Będąc w pozycji półklęczącej Yoga wykonała ruch, jakby rzucała coś, celując w nogi Makity. Ta upadła twarzą do podłogi. Prawdopodobnie Yoga wytworzyła jakieś nunczako albo bardzo długą kiełbasę, którą podcięła nogi Makity. Korzystając z okazji, Yoga ruszyła w stronę leżącej przeciwniczki. Na jej nieszczęście ta zdążyła już się ogarnąć.
Gdy dzielił je nie całe dwa metry, a Yoga już przymierzała się do tego, by zadać rywalce kopniaka, Makita wytworzyła mały płomyk na ręce, w który dmuchnęła. Ku zdziwieniu Musaki, mały płomyczek zamienił się w gigantyczną falę żaru, wyjętą z legend o smokach. Płomień jeszcze przez jakiś czas leciał na Yogę i dopiero po kilku sekundach mogłam zobaczyć czy moja znajoma z klasy zmieniła się w kupkę węgla. Skulona postawa Yogi świadczyła o tym, że zdążyła stworzyć coś, za czym mogła się schronić przed ogniem. Widząc zaczerwienione przed ramie, mogłam stwierdzić, że była to prawdopodobnie jakaś metalowa tarcza.
CZYTASZ
Więcej niż można zobaczyć- Fanfic BNHA
FanfictionJest to zwyczajna historia, dziejąca w świecie Akademii, która opowiada o, Shubi Tomugi, dziewczynie skrywającej wiele uczuć pod maską wesołego i szalonego geeka. Jeśli szukasz jakiegoś opowiadania mającego miejsce w fabule bnha to możesz przejść ob...