O tym jak rozpoczęła się ciężka noc 16#

31 5 26
                                    

Leave, Luanne. Or he'll give you "What for?". You got heart where you should have had brains. And so, loyal Luanne remains. Cholera! Dlaczego nie mogę sobie przypomnieć skąd znam tą piosenkę? Jest taka zajebista, a nie pamiętam gdzie to pierwszy raz słyszałam. Ech... starość nie radość. Ta-ra-ra-ra ta-ra-ra ta-ra-ra-ra. Swim, Luanne!

- Dalej nad tym ślęczysz?- Usłyszałam nad sobą.

Oderwałam się od zniszczonej ramki, w której nadal tkwiło zdjęcia z dnia otrzymania dyplomów, na zakończenie liceum. Uśmiechnęłam się do Shoty, wzruszając ramionami.

- Wiesz, przy każdym zdjęciu jest masa wspomnień, które przeżywam na nowo- powiedziałam dyplomatycznie, ostatecznie wyjmując zdjęcie z ramki.- A jak u ciebie z przygotowaniami? Gotowy na chrzest godowy?

- Nawet nie zaczynaj- powiedział zmęczony tym moim pierdoleniem.

- Jestem pewna, że sobie świetnie poradzisz- dodałam, wyciągając z plastikowej siatki nową ramkę.

- Tylko ty dostrzegasz w tym spotkaniu jakiś podtekst- powiedział, znikając za ścianą.

- Dostrzegam dużo więcej! Jeśli wszystko się potoczy tak jak zaplanowałam to obydwoje zaliczymy. Ty ładną laskę, ja egzaminy. W końcu dzięki komu się poznaliście?- spytałam hipotetycznie.

- Wychodzę- oznajmił zupełnie zlewając mój monolog.

- Pamiętaj o prezerwatywach!

- Wychodzę, a jak wrócę to na pewno bez bachora- dodał zatrzaskując drzwi.

Niech to! Nie zdążyłam mu opowiedzieć o tej cudownej anegdocie. Seks jest jak jazda samochodem: jak... a chuj, nie ma to teraz sensu.

God loves Luanne! Praise be! Amen!

Kurna, hipokryzja. W tle Martine St-Clair i Norman Groulx śpiewają "Monopolis"*, a ja zamiast się skupić i czytać napisy, żeby zrozumieć co oni tam gadają po francusku, to nucę piosenkę o kobiecie udręczonej przez męża. Logika!

Zniesmaczona swoim ilorazem inteligencji, odłożyłam ramkę, z wcześniej włożonym zdjęciem, na szczycie wieży, którą przez ten czas skonstruowałam. Połamana ramka trafiła do worka, z resztą plastików. Znowu, wyciągnęłam nową ramkę z siatki i odbezpieczyłam jej tył, by włożyć zdjęcie. Wzięłam pierwsze lepsze oprawę z kupki połamanych kawałków. Bez zbędnego oglądania fotografii, od razu ja wyciągnęłam i wróciłam ramkę do śmieci.

Kiedy wszystkie zabezpieczenia były na swoim miejscu, spojrzałam na zdjęcie, by zobaczyć czy nie jest przypadkiem do góry noga... KURWA WIEDZIAŁA... a jednak nie. Zdjęcie nie było obrócone albo krzywe.

Uśmiechnęłam się w duchu, jednak kiedy przyjrzałam się fotografii, na chwile wstrzymałam oddech.

Białe BMW bez dachu, wybijało się na tle gwieździstego nieba. Jednak największą wyróżniającą się rzeczą na tym zdjęciu byłam ja i Yoga siedzące na masce auta z towarzyszący nam Kuri, który przez serię niefortunnych zdarzeń dołączył wtedy do nas. Z tego co pamiętam, to od tego momentu zostaliśmy przyjaciółmi.

***

P.O.V Aizawa

Co ja tu do cholery robię? Dlaczego w ogóle przyszedłem? Jakim cudem się na to zgodziłem?

A no tak. Osiem doktoratów Shery z manipulacji i magister we wkurwianiu ludzi, który posiada Shubi. Gdzie ja w życiu popełniłem błąd, że muszę się z nimi użerać?

- Aizawa-san!

Spojrzałem się w stronę, z której dochodził przesłodzony skowyt Somiji. Chwila, coś tu jest nie tak. Somija-san ubrała się w dość ekstrawagancki sposób. Jaskrawo czerwona garsonka z ołówkową spódnicą zdecydowanie zwracała uwagę w tłumie. Do tego szpilki, czarne rajstopy i wysoko spienię w kucyk włosy. Prędzej bym pomyślał, że idzie do teatru zamiast na zwykłe spotkanie towarzyskie.

Więcej niż można zobaczyć- Fanfic BNHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz