Rozdział 6

28 4 0
                                    

Inteligencja


— Hm. Jak byś się czuła, gdybyśmy mieli cię wprowadzić do sektora wywiadowczego?— zapytał. Sakura zamrugała.

— Chcecie mnie zwerbować ?

~*~

— Zwerbować to mocne słowo, Sakura chan — powiedział Genma. — Jesteś po prostu odpowiednią osobą, którą chcemy, aby dołączyła do naszych sił.

— Zdajesz sobie sprawę, że taka jest definicja zwerbowania, prawda, Shiranui-san?

Podrapał się zawstydzony w tył głowy. Sakura odwróciła wzrok do okna, rozważając ich ofertę. Mogłaby zaprzeczyć, ale musiała przyznać, że taka oferta mogłaby naprawdę pomóc jej w drodze i dać jej dodatkowy trening, którego potrzebowała, aby poprawić wiele aspektów siebie. Po pierwsze, gdyby przeszła szkolenie w tym sektorze, mogłaby podnieść swoją pojemność czakry jeszcze bardziej, niż zrobiła to sama. Pojemność, którą miała teraz, nie była satysfakcjonująca, ponieważ mogła trenować na powierzchni wody tylko przez około czterdzieści pięć minut, zanim niebezpiecznie się wyczerpała.

— Przyjęłabym ofertę — powiedziała — ale najpierw musielibyście zapytać moich rodziców, a nie wiem, co powiedzą.

Tym razem nie kłamała. Zadowolony z odpowiedzi, Ibiki wstał. — Shiranui, oprowadź Haruno po budynku. Nie będzie mnie dłużej niż godzinę.

Wyszedł z biura, zostawiając Genmę uśmiechającego się do małej dziewczynki. — Więc, Sakura-chan. Możemy już iść? Budynek jest dość duży.

~*~

Potrzeba było wiele, by Ibiki był szczerze zainteresowany. Pracował w T&I od wielu lat i widział wiele różnych osobowości i postawy, ale nigdy nie widział dziecka takiego jak Haruno Sakura. Wiedział, jak zachowują się dzieci, ponieważ sam miał kiedyś młodszego brata. Dzieci powinny być trochę ignoranckie, beztroskie i naiwne, bez względu na to, kim są. Do diabła, nawet dzieci Uchiha zachowywały się jak normalne dzieci, a cały ich klan miał kije w dupach.

Coś było z nią mocno nie tak. Naprawdę. I zamierzał dowiedzieć się, co to było.

Szczególnym aspektem, który najbardziej go niepokoił, były jej oczy. Wyglądały na... zmęczone. Nie na zmęczone tym, że się nie wyspała, ale na zmęczone tym, że widziała za dużo. Ale co mogła widzieć? Było jeszcze coś niepokojącego w jej oczach. Wraz z tym zmęczonym spojrzeniem było coś w rodzaju... nawiedzenia.

Tylko raz widział takie nawiedzone spojrzenie u weterana wojennego, który widział, jak jego przyjaciele umierają wokół niego. Albo widział takie spojrzenie u ofiar przemocy lub traumy.

Ibiki szedł ulicą mieszkalną do kompleksu apartamentów pełnego cywilów. Po cichu prześlizgnął się przez niewielki tłum ludzi i udał się na piąte piętro, do ostatnich drzwi na korytarzu. Była sobota, powinni być w domu. Zapukał dwa razy. Drzwi otworzyła blondynka, której oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy zobaczyła hitai-ate na jego czole.

— Co mogę dla ciebie zrobić, Shinobi-san?

— Nazywam się Morino Ibiki i mam kilka pytań dotyczących twojej córki, Haruno Sakury.

Odsunęła się na bok i wpuściła go do środka. Po przekroczeniu progu Ibiki obserwował wystrój. Wyglądał jak każdy normalny, troskliwy dom. Mebuki zaprowadziła go do kuchni i poprosiła, by usiadł, a sama zajęła się przygotowaniem herbaty. Wkrótce nalała dwie filiżanki i usiadła naprzeciwko niego.

— O co chodzi z Sakurą? Nie ma kłopotów, prawda?

— Wcale nie, Haruno-san. Wręcz przeciwnie. Twoja córka wykazała się wyjątkowymi cechami jak na shinobi, pomimo swojego młodego wieku. Mój współpracownik i ja wierzymy, że ma wielki potencjał, aby rozwijać swoje umiejętności w sektorze wywiadowczym i chociaż jeszcze nie rozpoczęła Akademii, chcielibyśmy ją objąć czymś w rodzaju stażu — powiedział. Ibiki spodziewał się, że rzuci mu spojrzenie pełne obrzydzenia lub szoku, ale tylko westchnęła.

— Ostatnio Sakura była taka dojrzała i wycofana. To tak, jakby pewnego dnia obudziła się jako zupełnie inna osoba. Nie wiem już, co chodzi tej dziewczynie po głowie. Znalazłam nawet wiele zwojów wypełnionych pieczęciami ochronnymi pod jej łóżkiem.

Ibiki nie wiedział, że Sakura jest zdolna do tworzenia własnych pieczęci. Ta informacja tylko zwiększyła jego zainteresowanie.

— Zrobiła nawet wszystko, by zaprzyjaźnić się z Uzumakim Naruto. To całkiem miły chłopak. Trochę głośny, ale kto nie jest?

Jego zainteresowanie wzrosło jeszcze bardziej. Mebuki ponownie westchnęła i wzięła łyk herbaty. — Pozwolę jej wziąć staż, jeśli tego chce — zgodziła się. — Wiem, że i tak to zrobi, jeśli zdecydujemy się jej odmówić. Proszę tylko, żebyś od czasu do czasu wysyłał coś w rodzaju raportów z postępów.

Ibiki spojrzał na nią dziwnie. — Raporty z postępów? Czy ona po prostu nie powie ci, czego się nauczyła lub co zrobiła? — zapytał. Mebuki potrząsnęła głową ze smutnym uśmiechem na twarzy.

— Sakura opowiada nam o różnych rzeczach, ale nigdy nie wdaje się w szczegóły. Widzisz — wyjaśniła — w dni powszednie nie widujemy jej w ciągu dnia ze względu na naszą pracę, a mój mąż czasami dłużej, ponieważ są dni, kiedy jest zmuszony wziąć dodatkowe godziny w weekendy tak jak dzisiaj. W te dni zostawia bułeczki i idzie robić kto, wie co. Nie sądzę, by zdawała sobie sprawę z tego, że czasami widuję ją poza wioską, nawet gdy nasz sąsiad mówi, że cały dzień spędziła w mieszkaniu.

Mebuki wyglądała na bardzo przygnębioną, a jej oczy spochmurniały. Ibiki odchylił się lekko do tyłu, rozmyślając nad tym, czego się właśnie dowiedział. Składanie pieczęci, zaprzyjaźnienie się z wioskowym pariasem i umiejętność tworzenia klonów... Sakura bardzo szybko wkroczyła na terytorium cudownego dziecka.

— Mam nadzieję, że ty i twój współpracownik pomożecie Sakurze rozwinąć jej umiejętności i wydobyć ją ze skorupy.

Ibiki pochylił głowę. — Postaramy się jak najlepiej, Haruno-san.

Mebuki uśmiechnęła się i wzięła kolejny łyk herbaty.

~*~

— Więc pierwsze piętro to tylko lobby. Czasami recepcjonistą jest Hagane Kotetsu, innym razem Kamizuki Izumo lub Tobitake Tonbo. Często jednak biurko jest puste. Zapełniamy je, jeśli możemy. Na drugim piętrze znajdują się nasze cele. Sprzęt na najwyższym poziomie. Trzecie to biura, jak widać, a piwnica to miejsce, gdzie trafiają wszystkie paskudne rzeczy. — Genma uśmiechnął się. — Możemy rzucić okiem, jeśli masz ochotę.

Sakura wzruszyła ramionami. — Jasne.

Dąsał się na jej brak entuzjazmu, ale poprowadził ją po cementowych schodach do ciemnego korytarza. Po obu stronach znajdowały się dwukierunkowe lustra i drzwi wzmocnione czakrą. Idąc w dół, Sakura widziała metalowe stoły i krzesła w niektórych pomieszczeniach, a w innych tylko jedno krzesło. Pokoje przesłuchań również nie wyglądały na posprzątane, a ściany i podłogę pokrywały stare plamy krwi. Skrzywiła się.

— Jakie to niehicz... niehili...

— Niehigieniczne? — Genma dodał z szerokim uśmiechem.

— Tak. To. Zamknij się, Shiranui-san.

Przeszła kawałek przed nim, a jej policzki zabarwiły się, gdy wewnętrznie przeklinała swoją niedorozwiniętą wymowę. Spojrzała w prawo i zobaczyła, że przedostatni pokój jest zajęty przez nikogo innego jak ojca Shikamaru, żywego i zdrowego i jakiegoś biednego drania poddawanego jego taktyce przesłuchań. Ale większość akcji już ją ominęła. Genma podszedł obok niej.

— To Nara Shikaku. Nie zajmuje się przesłuchaniami zbyt często i zwykle pracuje z Zespołem Kryptoanalizy w budynku obok. Ten facet to doskonały przykład prawdziwego geniusza, tyle że jest prawdziwym leniem. Nie można go tu do niczego zmusić — mruknął. — To prawdziwy cud, jak ktoś zmusił go do wykonania swojej pracy, a tym bardziej do przesłuchania.

Shikaku powalił więźnia, po czym ziewnął szeroko i wyszedł. Kiedy zobaczył Genmę, uniósł rękę w leniwym machnięciu. — Dzień dobry, Genma.

Jego oczy powędrowały w dół do niskiej, różowowłosej dziewczyny.

— A kim jest ta młoda dama?

— Haruno Sakura. Miło mi cię poznać, Nara-san — przywitała się. Uniósł na nią brew. Dziwnie było widzieć kogoś tak młodego w budynku. Wygląda na to, że była w tym samym wieku co jego syn.

— Mnie również miło cię poznać, Sakura chan — odpowiedział powoli. Podniósł wzrok z powrotem na Genmę, który z łatwością wyjaśnił sytuację.

— Kiedy uzyskamy zgodę jej rodziców, pozwolimy jej trochę potrenować i popracować w sektorze wywiadowczym. Ja tylko ją oprowadzam — zaświergotał.

— Naprawdę? — zastanowił się Shikaku. Spojrzał z powrotem na dziewczynę, która odwzajemniła spojrzenie twardymi, wyrachowanymi oczami. Mimowolny dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie. Dziwne. — Zamierzam zgłosić moje odkrycia Inoichiemu. Bawcie się dobrze.

Włożył obie ręce do kieszeni i zaczął wychodzić z piwnicy. Rzucił jeszcze jedno zaciekawione spojrzenie przez ramię, zanim zniknął na schodach. Sakura oderwała wzrok od jego oddalającej się postaci i spojrzała z powrotem do pokoju przesłuchań.

— Więc zamierzacie go tam zostawić? — zapytała. Genma pokiwał głową.

— Tak. Prawdopodobnie będzie tam przez kilka godzin, zanim prawdziwy przesłuchujący zejdzie na dół, by dokończyć.

Zamilkła, po czym spojrzała na niego. — Czy kiedykolwiek przypadkowo połknąłeś senbon? Wygląda na to, że tak.

Genma skrzywił się, po czym odwrócił i podrapał po policzku. — Może raz.

Uśmiechnęła się lekko. Nagle usłyszała otwierające się drzwi i lekkie stukanie kroków. Imię Genmy zostało wypowiedziane przez głos, który wydawał się Sakurze niesamowicie znajomy. Jak? Ten głos był wesoły i beztroski, w niczym nie przypominał głosu z jej świata. Na horyzoncie pojawił się ktoś w zielonej kamizelce kuloodpornej, z herbem klanu Uchiha w niebieskich, czteroramiennych gwiazdach wyszytych na ramionach czarnej koszuli z długim rękawem i pomarańczowymi goglami przyklejonymi do czoła na hitai-ate.

Genma uśmiechnął się. — Co tam, Obito?

~*~

Sasori stał w kuchni, wpatrując się uważnie w płonący garnek na kuchence. Co zrobił nie tak? Był pewien, że postępował zgodnie z przepisem... Kisame wszedł kilka minut później i zatrzymał się, kierując wzrok najpierw na ogień, a potem na zdezorientowanego mężczyznę stojącego przed nim.

— ...Co robisz? — zapytał.

— Próbowałem ugotować makaron — odpowiedział Sasori. Kisame spojrzał na ladę i zobaczył leżącą tam paczkę nieugotowanego makaronu; nieotwartą.

— Makaron nie jest nawet w środku. Czy właśnie spaliłeś wrzątek?

— Tam jest nie tylko woda. Dodałem też olej.

— ... Ale... Makaron nie jest...

Kisame po prostu zamknął usta, odwrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni. Była szósta rano i było o wiele za wcześnie, by zajmować się ostatnimi dziwactwami Sasoriego. Gdy szedł do swojego pokoju, usłyszał, jak Sasori woła za nim.

— Gdzie idziesz? Powiedz mi, co zrobiłem nie tak z makaronem!

StumbleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz