Nazywała się Sachiko i miała czternaście lat.
Mogła z radością powiedzieć, że jest zadowolona ze swojego życia na granicy Kraju Ognia. Małe miasteczko, w którym mieszkała, było pełne życzliwych ludzi, których poznała, a pomaganie babci w gospodzie sprawiało jej ogromną satysfakcję.
Ale...
Było coś, co nie dawało jej spokoju. Kim byli jej rodzice? Jak się nazywali? Dlaczego jej babcia nigdy o nich nie mówiła?
Sachiko nieświadomie chwyciła wisiorek z kluczem wiszący pod jej koszulą. Powiedziano jej, że to pamiątka po jej zmarłej matce, a mimo to nadal nic o niej nie wiedziała. Schowała kilka kosmyków czarnych włosów za ucho i po cichu udała się do babci. Yuka była w kuchni karczmy, przygotowując śniadanie dla gości.
— Sachiko-chan — przywitała się. — Co tu robisz? Nie mówiłaś, że zabierasz swoje zioła do kliniki?
Odkąd pamiętała, zawsze interesowała się lekami, ziołami i uzdrawianiem. Daleko jej było do bycia shinobi, nawet jeśli starannie pracowała od nocy do nocy nad tym, jak zebrać specjalną czakrę do rąk.
— Sensei jeszcze nie było, więc wróciłam — odpowiedziała Sachiko. — Um, baa-chan? Mogę cię o coś zapytać?
Yuka spojrzała na nią zaciekawiona. — O co chodzi, kochanie?
— Moja... Kaa-san. Możesz mi o niej opowiedzieć? Proszę, baa-chan? To mnie dręczy od tak dawna i chcę wiedzieć o niej więcej. Muszę.
Starsza kobieta dostrzegła mały ogień w tych jasnozielonych oczach i westchnęła, wyłączając płomień pieca. Sachiko podążyła za nią, gdy Yuka podeszła do ich szafy. Była wypełniona rzeczami takimi jak zimowe koce, ręczniki, grube kurtki...
Nastolatka patrzyła ze zdziwieniem, jak małe pudełko zostało wyciągnięte z górnej półki. Zauważyła brązowe drewno, a także dziwne papierowe kartki, które były przyklejone na szwach. Yuka umieściła je w rękach Sachiko, stukając w nie lekko i wzdychając jeszcze raz, tęsknie.
— Twoja mama kazała mi dać ci to, kiedy będziesz wystarczająco dorosła. Tuż przed tym, jak zniknęła, powiedziała, że wszystko, co chcesz wiedzieć, jest tutaj. A ten klucz, który dałam ci na twoje trzecie urodziny?
Sachiko dotknęła łańcuszka.
— Należał do niej i jest jedyną rzeczą, która może to otworzyć.
Przesunęła dłońmi po warstwie kurzu, cicho dziękując babci. Yuka poklepała ją po głowie i wróciła do kuchni, rzucając smutne spojrzenie przez ramię, gdy patrzyła, jak nastolatka spieszy się do swojego pokoju.
Gdy tylko Sachiko dotarła do swojego pokoju, zamknęła drzwi i wskoczyła na łóżko. Ściągnęła klucz z szyi, przyglądając się jego dziwnemu kształtowi i zużytemu wyglądowi, po czym włożyła go do zamka i przekręciła. Było wiele rzeczy, których mogła się spodziewać, gdy otworzyła przedmiot, kiedy rozległa niebieska pajęczyna wystrzeliła nad pudełkiem. Pozostała tak przez kilka sekund, gdy kartki papieru spłonęły, zabierając ze sobą świecące światła.
Jej matka... była shinobi?
Powoli otworzyła pudełko i zajrzała do środka.
Zdjęcia. Tak wiele zdjęć. Zdjęcia ludzi w jej wieku, dzieci, nastolatków, dorosłych... Pierwsze, które podniosła, przedstawiało małżeństwo, a na ramce widniała notatka:Haruno Kizashi i Haruno Mebuki
Twoi dziadkowie w dniu ślubu
Czy Yuka nie była jej babcią? Może ze strony ojca. Przejrzała więcej zdjęć i zobaczyła wiele różnych osób. Chłopaka z blond włosami i niebieskimi oczami, dziewczynę z oczami jak lilia, nawet mężczyznę z jednym okiem zawsze zakrytym! Chociaż na każdym zdjęciu zawsze widziała tę ładną różowowłosą.
— K... Kaa-san...? — mruknęła Sachiko. To musiała być ona. Miała dokładnie takie same oczy jak ona. Oderwała wzrok i podniosła dwie inne rzeczy ze środka: mocno używane, niewypolerowane hitai-ate Konohy i grubą kopertę.Do Sachiko, od twojej matki, Haruno Sakury
Drżącymi rękami otworzyła klapkę i wyjęła list ze środka. Dwadzieścia stron? Trzydzieści? Wszystkie odręcznie napisane i poplamione łzami. Sachiko przełknęła niepewność i strach, poprawiając się na łóżku i spojrzała na pierwszą linijkę.
CZYTASZ
Stumble
FanfictionSakura chciała umrzeć. Sasori czuł się dobrze, pozostając martwym. Ale wydawało się, że los miał wobec nich inne plany, ponieważ kiedy oboje budzą się młodsi z krwią pulsującą w ich żyłach, musieli pamiętać, jak znowu żyć. Historia NIE należy do mni...