Zadanie
— Kiedy patrzysz w lustro, kogo widzisz?
Dan, Ibiki i Genma pochylili się bliżej dwukierunkowego lustra w oczekiwaniu. Sakura patrzyła, patrzyła i patrzyła; prawie przez minutę.
Potem spojrzała na Inoichiego.
— Nikogo ważnego.
...
Inoichi podniósł lusterko, położył je na wszystkich innych papierach i wstał, obdarzając ośmiolatkę wymuszonym uśmiechem.
— Na tym kończymy egzamin, Sakura. Dziękuję za poświęcony czas.~*~
— Sakura-san?
Pozwoliła, by szklane drzwi T&I zamknęły się za nią, zanim podniosła wzrok. — Itachi-san.
Był ostatnią osobą, którą spodziewała się zobaczyć w sektorze. Pacyfista, jak twierdził Sasori. Jeśli to prawda, to byłoby jedyne miejsce, którego unikałby w całej Konosze. Przez kilka chwil przyglądał się otoczeniu, zanim zwrócił na nią uwagę. Twardość w jego spojrzeniu była nie do pomylenia z niczym innym, chociaż jego mały uśmiech wciąż pozostał.
— Sasuke martwił się o ciebie. Mówi, że od trzech dni nie ma cię w Akademii — powiedział. Sakura wzruszyła ramionami.
— Robiłam trochę tego, trochę tamtego — odpowiedziała, machając lekceważąco ręką. — Ani on, ani Naruto nie muszą się o nic martwić. Wrócę bez problemu w poniedziałek.
Itachi przyjął jej odpowiedź z lekkim skinieniem głowy, ale wyglądało na to, że chciał powiedzieć coś więcej na ten temat. Poprzestał na wpatrywaniu się w tabliczkę z napisem „Tortury i przesłuchania" z boku drzwi. Worki pod jego oczami nagle stały się bardziej wyraźne, nawet jeśli nie skupiał swojej uwagi bezpośrednio na niej. — Jesteś taka młoda.
— Ty też.
Czarny, ciemny jak cień wzrok padł na nią. — Nie miałem wyboru. Ty możesz się wydostać, póki jeszcze możesz.
Było coś w jego słowach, co zaczęło ją wkurzać. Wiedziała, że w innej linii czasu nikt nie cierpiał tak bardzo, jak on. W wieku trzynastu lat Itachi zabił swoich rodziców i zranił osobę, którą kochał najbardziej. Wybrał utrzymanie tysięcy ludzi ponad kilkaset osób własnej krwi. Był kozłem ofiarnym Konohy, który zasługiwał na wszystko, czego nigdy nie dostał, a ona to szanowała.
— Nie mam takiej możliwości — powiedziała.
— Masz.
Ale ten Itachi?
— Myślę, że nie rozumiesz, Itachi-san.
— Czego tu nie rozumieć?
Sakura zacisnęła zęby. Ten Itachi gówno wiedział o swoim nieszczęściu w innej linii czasu, a z powodu jego ignorancji miała wszelkie powody, by się nie denerwować. Ale była świadoma tego, kim była wcześniej.
Pamiętała swoją śmierć, każdą minutę oddechu.
Zaakceptowała fakt, że tym razem jej córka nigdy nie będzie istnieć; jedyne stworzenie, które odważyła się nazwać naprawdę pięknym.
Tym razem mimowolnie pozwoliła rodzicom umrzeć, ponieważ była zbyt cholernie skupiona na szczęściu Sasuke, by zadbać o własne.
Tak, nie powinna być zła, ale tylko tyle mogła wziąć od innych. Sakura zrobiła zdecydowany krok naprzód, a jej oczy zapłonęły gniewem. Itachi nie spodziewał się, że zareaguje w ten sposób, a nawet, że będzie wyglądać zastraszająco.
— Nigdy nie zakładaj czegoś o ludziach — zadrwiła. — Jestem pewna, że nawet taki geniusz jak ty nie zna całego świata, więc byłabym wdzięczna, gdybyś przestał pieprzyć, że każdy ma wybór i cofnął się o kilka kroków. Ponownie oceń siebie, zanim do mnie przyjdziesz.
Zmarszczył brwi. — Ja... przepraszam za moją bezduszność.
Sakura odwróciła głowę, gdy Ibiki wyszedł z budynku. Ostatni raz spojrzała na dziedzica Uchiha.
— Miłego dnia, Itachi-san — powiedziała. Odeszła w stronę swojego sensei'a, zostawiając niedawno awansowanego kapitana ANBU, który w milczeniu obserwował, jak odchodzi.~*~
— Och, Shikamaru! Chouji nie jest z tobą?
— Naruto, Sasuke i on poszli szukać gościa z bandaną.
Chouza wziął plecak syna z rąk chłopca i przechylił głowę. Shiranui Genmy, jego byłego ucznia? Chouji wspominał o nim od czasu do czasu z powodu jego powiązań z Haruno Sakurą. Szukał informacji na ten temat rok lub dwa lata temu i odkrył, że Genma zaczął mentorować dziewczynę, ale nie wiedział, czego dokładnie ją uczył z powodu nieujawnionych informacji.
Dziwne było to, że nic poza jej imieniem nie było udokumentowane w aktach. Nawet Inoichi miał co do tego pewne podejrzenia.
— Tego z senbonem w ustach?
— Nie jego. Tego drugiego.
Tego drugiego...
Chouza zatrzymał się. Ibiki. Shikamaru musiał mówić o Ibikim. Najmłodszy, który został szefem przesłuchań, znany nie z używania fizycznego bólu podczas swoich sesji, ale z uzyskiwania informacji poprzez zadawanie poważnych urazów psychicznych.
— Co oni mają wspólnego z Ibikim? — zapytał, starając się zachować jak największy spokój. Ten człowiek nie był znany ze swojej dobroci i zdecydowanie nie próbowałby wahać się lub chronić zwykłe dzieci przed pracą, którą wykonywał. Co by się stało z Choujim, gdyby zobaczył te okropne praktyki? Shikamaru podrapał się w tył głowy.
— Szukają Sakury. To znaczy, ona często z nim jest, więc myślę, że to mądre, by go szukać — powiedział. — Kim on jest?
Głowa Akimichich wydała z siebie nerwowy chichot. — To jeden z elity. Nie ma się o co martwić.
Shikamaru zmrużył oczy.
Nigdy nie powiedział, że się martwi.
CZYTASZ
Stumble
FanfictionSakura chciała umrzeć. Sasori czuł się dobrze, pozostając martwym. Ale wydawało się, że los miał wobec nich inne plany, ponieważ kiedy oboje budzą się młodsi z krwią pulsującą w ich żyłach, musieli pamiętać, jak znowu żyć. Historia NIE należy do mni...