Zarządzanie
Shibi nie sądził, że ktokolwiek będzie w domu, gdy wróci ze spotkania klanowego. Mniej więcej o tej porze Shino będzie poszukiwał nowych gatunków i nie wróci aż do zachodu słońca. Ale gdy tylko wszedł do domu, zobaczył dwie pary nieznanych sandałów obok sandałów syna. Wpatrywał się w nie przez kilka sekund, zanim podążył za słabym szumem głosów na podwórku. Choć najpierw podszedł do swojego podopiecznego, syna zmarłego Aburame Shikuro, który siedział skulony z książką w pobliżu okna.
— Torune, czy Shino ma kolegów z klasy?
Dziewięciolatek podniósł wzrok.— Przybiegli przemoczeni, niosąc słoik zabójczych szerszeni. Teraz pokazuje im kilka swoich kolonii — odpowiedział. Shibi skinął głową, a Torune wrócił do swojej książki. Otworzył drzwi. Na zewnątrz mógł lepiej przyjrzeć się dwójce dzieci. O ile wiedział, Shino nie spędzał czasu z wieloma dziećmi, ponieważ uważali, że robaki są przerażające.
Jedną rzeczą, którą zauważył, było to, że mieli na sobie stare ubrania Shino. Przemoczeni, tak powiedział Torune? Musiał przyznać, że była to dobra taktyka, by uciec przed tymi szerszeniami. Nie był to jego główny sposób działania, ale mimo wszystko dobry. Chłopca rozpoznał jako Nara, może syna Shikaku? Nie pamiętał zbyt dobrze. Dziewczynki w ogóle nie rozpoznał, ale to było w porządku i nie miało znaczenia, dopóki byli dobrzy dla jego syna.
— Więc to jest dziewczynka żuk?
— Tak. Ten Kabutomushi wkrótce złoży jaja, a potem umrze.
— Eh?! Tak krótko!
Shikamaru i Sakura wpatrywali się z podziwem w rogatego chrząszcza kroczącego po ziemi. Shino odwrócił głowę na widok ojca.
— Witaj z powrotem, Tou-san.
— Shino — potwierdził Shibi, klepiąc chłopca po głowie. — A to są?
Chłopak wstał pierwszy i ukłonił się lekko starszemu. — Nara Shikamaru — przedstawił się. — Miło mi cię poznać.
Dziewczynka była druga. Shibi obserwował, jak wstaje na nogi z elegancją, która pasowała do nieokiełznanego wiatru; gładka i nieugięta w swoim najbardziej naturalnym stanie. Jego oczy zwęziły się w najmniejszym ułamku, gdy uśmiechnęła się i przedstawiła się tak, jak zrobiłaby to każda grzeczna dziewczynka.
— A ja jestem Haruno Sakura. Również miło mi cię poznać — przywitała się. Mężczyzna skinął głową na ich dwójkę, a jego oczy zatrzymały się na Sakurze nieco dłużej.
— To dla mnie przyjemność — odpowiedział.
Hm.~*~
Genma nie spieszył się, idąc korytarzami Wieży Kage. To on miał zdać raport z misji w imieniu swojej drużyny, a i tak nie zajęłoby mu to zbyt wiele czasu. Jego miesięczne zadanie, które miało trwać kilka następnych tygodni, zostało niesamowicie skrócone z powodu śmierci ich celu.
Nie narzekał w najmniejszym stopniu. Nawet będąc nieobecnym tylko przez tydzień, już zaczynał tęsknić za małym bachorem, którego on i Ibiki wzięli pod swoje skrzydła. Szybko się uczyła, na nic nie marudziła i sprawiała wystarczająco dużo kłopotów, by mieć z czego się pośmiać. Ten bachor naprawdę zaczynał mu się podobać. Trochę pokręcona w głowie, ale hej, nic, czego jej dobry stary sensei nie mógłby naprawić, prawda?
Zapukał dwa razy do drzwi gabinetu i wszedł do środka. Genma był zaskoczony, widząc Ibikiego stojącego w pokoju z zawsze tak poważną miną. Hiruzen pomachał mu i skinął, by zamknął drzwi.
— Przyszedłeś w odpowiednim momencie, Genma — powiedział Hokage. — Dobrze by było, gdybyś przysłuchiwał się tej rozmowie.
Genma skrzyżował ramiona i trzymał się z boku, patrząc od szefa do przywódcy. Musiało chodzić o to, o czym myślał wcześniej. Jedyną sprawą, w której on i Ibiki brali udział, a która miała znaczenie na poziomie Hokage, był trening Haruno Sakury. Nie sądził jednak, by było to coś godnego uwagi. Czy coś się wydarzyło, kiedy go nie było? Cholera, zawsze przegapiał dobre rzeczy.
— ...Sakura jest wystarczająco zdolna, by poradzić sobie z prawdą. Już teraz zachowuje się jak jego obrońca, więc równie dobrze może wiedzieć, w co się pakuje — Ibiki zdawał się kontynuować swoją wypowiedź. — Z tego, co widziałem, nie ma rzeczy, z którą by sobie nie poradziła. Shiranui może to potwierdzić.
Wspomniany pokiwał głową. — Nadal nie wiem, o czym mówimy, ale tak. Dzieciak ma mózg i krzepę.
Hiruzen westchnął.
To może być prawda, ale to nie jest zwykła informacja jak przelotna plotka lub historia życia. To atak Kyuubiego i cały chaos i tabu, które ze sobą przyniósł. — Sakura może być dojrzałą młodą damą, ale jest powód, dla którego nowsze pokolenia nic nie wiedzą o ataku lub istnieniu demona — powiedział. Genma zamrugał, zanim powoli odwrócił się w stronę Sandaime.
— Wiem, co powiedział mi jej sensei na spotkaniu z rodzicami. Najprawdopodobniej zagroziła mu, że wie o demonie i wiedziała, w co się pakuje, poruszając ten temat z mężczyzną.
Genma przesunął wzrok z powrotem na twarz Ibikiego. Poczuł przypływ mieszanych uczuć i nie wiedział, które z nich wybrać. Zbulwersowany, że myślą o powiedzeniu Sakurze o incydencie, czy dumny, że wpadła w kłopoty w drugim tygodniu szkoły.
Hiruzen westchnął jeszcze raz i wyciągnął fajkę z ust, by wypuścić dym. — W porządku — zgodził się. — Jeśli jesteś do niej przekonany, możesz jej o tym powiedzieć. Ale musi to zostać ujawnione jej rodzicom, a jeśli przyniesie to odwrotny skutek, wszystko spadnie na ciebie.
— Przyjmę na siebie całą winę, Hokage-sama — powiedział ibiki.
— Dobrze. W takim razie jesteście zwolnieni.
Spojrzał na gapiącego się Genmę i szarpnął głową w stronę drzwi. Gdy znaleźli się na korytarzu, mężczyzna odwrócił się do swojego szefa.
— Zaraz, zaraz, co się do cholery stało, kiedy mnie nie było?!
CZYTASZ
Stumble
Fiksi PenggemarSakura chciała umrzeć. Sasori czuł się dobrze, pozostając martwym. Ale wydawało się, że los miał wobec nich inne plany, ponieważ kiedy oboje budzą się młodsi z krwią pulsującą w ich żyłach, musieli pamiętać, jak znowu żyć. Historia NIE należy do mni...