Rozdział 11

24 4 0
                                    

Dotrzeć tam

— Sakura-chan! — krzyknął Naruto. Objął przyjaciółkę i przyciągnął ją do siebie w ramach przeprosin czy czegoś w tym rodzaju. Sasuke podszedł do niej z gniewnie płonącymi oczami.

— Nic więcej nie powiedział, prawda? — zapytał. Potrząsnęła głową, gładząc niesforne blond włosy Naruto.

— Nie. Właśnie znowu wspomniał o rozmowie z rodzicami — odpowiedziała. Puścił ją i przybrał niezadowoloną minę, gdy spuścił wzrok na ziemię. Nieco mocniej potargała mu włosy i posłała uśmiech, cicho zapewniając, że nie zrobił nic złego, po czym zarzuciła mu rękę na ramiona, gestem wskazując pozostałą dwójkę.

— W porządku, do którego domu pójdziemy najpierw? Ponieważ robi się już trochę późno i chcę się upewnić, że wrócicie cali i zdrowi — powiedziała Sakura, natychmiast zdobywając protesty, że nie musi się nimi przejmować. — Myślę, że pójdziemy do Sasuke. To bliżej Akademii. Potem do Choujiego i go podrzucimy, a potem zabiorę Naruto z powrotem.

Po otrzymaniu pomruków zgody, Sakura poprowadziła ich w kierunku kompleksu Uchiha. Za tą trasą krył się ukryty motyw i była wdzięczna, że cała trójka nie była na tyle bystra, by wzbudzić podejrzenia. Już wiele razy nalegała, żeby odprowadzili się do domu, więc nie było dla niej niczym dziwnym, że to zrobiła. Po prostu nigdy wcześniej nie byli na terenie kompleksu.

Sakura spojrzała na Sasuke, gdy ten zaczął mówić i pomyślała o tym, co powiedział jej Sasori. Klan Uchiha był w dobrych stosunkach z Konohą, a Uchiha Itachi był zbyt pacyfistyczny, aby mógł być przydatny dla Akatsuki.

A ona chciała to zobaczyć na własne oczy.

~*~

Fugaku codziennie słyszał plotki i wbrew powszechnemu przekonaniu całkiem lubił ich słuchać. Dowiedział się rzeczy o ludziach, o których nigdy nie słyszał, i małych tajemnic od innych członków klanu, co wywołało dramaty i skandale w szeregach. Pił popołudniową herbatę na podwórku, kiedy kilku studentów Akademii przeszło przed głównym budynkiem.

— ...nie sądziłem, że Sasuke dostanie szlaban.

— Prawda? Jakby stanął w obronie tego dziwaka.

— Chouji też.

— Sakura to zaczęła. Kurczę, ona jest przerażająca!

Postawił filiżankę na niskim stoliku obok siebie i popatrzył na staw z koi przed nim. Mikoto poinformowała go o nowej grupie przyjaciół jego najmłodszego syna, wiejskim pariasie i dziwnej dziewczynie, która według Obito miała dorastać pod okiem Ibikiego. Trzeba przyznać, że bardziej niż czegokolwiek innego był ciekaw jej i jej potencjału.

Wstał, wziął herbatę i czajniczek i wszedł do domu. Był pusty. Jego żona prawdopodobnie odwiedziła inną rodzinę na terenie posiadłości, a najstarszy wyjechał na miesięczną misję, pierwszą, odkąd został jouninem. Jedenaście lat, a był już kimś o tak wysokim statusie... Był dumny. Oczywiście, że był. Ale nie mógł powstrzymać się od myśli, że Itachi był po prostu trochę za młody, aby zajmować takie stanowisko. Jako duma Uchiha musiał być potężnym symbolem Konohagakure.

Chociaż...

...Dziecko w końcu jest tylko dzieckiem.

Fugaku podniósł głowę, gdy drzwi się otworzyły i do środka napłynęła powódź głosów. Wyprostował się, po czym cicho podszedł do nich. Spotkał go przede wszystkim widok syna z najszerszym uśmiechem, jaki widział od dawna.

— To niesprawiedliwe, Sasuke! — warknął mały blondyn. — Rewanż! Nawet kopnę cię w głowę tym głupim kamieniem!

— Dobe.

StumbleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz