Każdy dzień w sumie taki sam, praca i dom. Jednak ciągle nie byłem w stanie się normalnie utrzymać, było to beznadziejne uczucie a zdrowie mi się nie polepszało, przeciwnie. Wydawało się jakby z każdym dniem było coraz gorzej ze mną, co mnie też zaniepokoiło.
Z grubsza, jestem aktualnie JAK ZWYKLE w pracy, czemu pieniądze nie mogą rosnąć na drzewach? Nie wiem, bo i tak są z nich zrobione.
- witaj Polsha!- Przywitał mnie ciepło głos słowiana, a co on taki wesoły od rana, wręcz mnie przeraża ten fakt.
- a tobie co? Jest 8 rano a ty się cieszysz jak pies na widok kości- Zaśmiałem się na te słowa, ale mam zajebiste poczucie chumoru. Chłopak tylko przekręcił oczami i się uśmiechnął
- tak jakoś, lepszy dzień- Oparł się o blat kiedy ja zakładałem czarny fartuch. Popatrzyłem na niego z pytających wzrokiem.
- lepszy dzień huh? A co takiego się przydażyło mojemu kochanemu kurwiszonowi?
- zakochał się!- Krzyknął Włoch, na co Ukraina go jebną szmatą z baru. Nie zbyt to poruszyło Włocha, za to ciągle się śmiał i postanowił kontynuować.
- no co? To prawda, jakiś koleś tutaj przylazł a ten się rozklejał jak baba
- wiesz co kurwa nie zesraj się- Znowu go jebną z ścierki.
- dobra dobra! Bez przemocy! W skrócie mam szwaba- Ukraińczyk patrzył się na mnie z wkurwieniem a ja tylko popijałem se herbatke zrobioną przez Włocha, zajebiste robi. W końcu przyszedł pierwszy klient więc postanowiłem przyjąć zamówienie.
- dzień dobry, co mogę pani podaaaa...Japonia?
- ohayō Pōrando! Jak się masz- Zdziwiła mnie wizyta dziewczyny, zwykle nie przychodzi tak wcześnie. Nie widziałem jej też przez jakiś czas bo ostatnio tutaj była we wtorek w tamtym tygodniu a potem poof! Japonka zniknęła.
- hej! Gdzieś ty była kocico?- Nazywałem ją tak dla jaj a jej to nie zbyt przeszkadzało, głównie przez jej uszy.
- miałam sprawy, ale już jestem <3
- chcesz jakieś jedzonko na koszt firmy- Nagle zapytał głos z kuchni, był to oczywiście Włoch który chciał się pochwalić uprzejmością. Oczywiście dziewczyna nie ominęła takiej okazji i se zamówiła rurki serowe które też mamy.
Reszta dnia minęła identycznie co inne, jednak ciągle mnie obdarzał dziwny niepokój, jakbym o czymś zapomniał.. Czymś ważnym. Jednak byłem zbyt zajęty pracą by nad tym długo rozmyślać.
Była już 20 a ja jeszcze sprzątałem restauracje, jednak ciągle próbowałem se przypomnieć o czym ja takim zapomniałem.
- nad czym tak rozmyślasz?- Zaskoczył mnie głos Ukrainy, w końcu zwykle wychodzi wcześniej. Nie odpowiedziałem mu tylko wróciłem spowrotem w patrzenie w podłogę. Poczułem dłoń na moim ramieniu co mnie szybko wybudziło z transu, przypomniała mi się sytuacja z przed kilku dni.
- coś jest nie tak, coś cię gryzie. Tylko powiedz mi co- Jego głos był hipnotyzujący, jakby kazał mi mówić o czym myślę. Jednak nie jestem podatny na czary mary.
- to nic ważnego, tylko tłoczy mnie moja niepamięć
- nie martw się tym tak bardzo, to normalne w twoim wieku
- przepraszam, że co- Popatrzyłem na niego z zażenowaniem a ten z kpiną w oczach, w moim wieku? Kim on jest żeby mnie wyzywać od starych. Wzięło mnie na kaszel, i to dość ostry, który zaniepokoił przyjaciela.
- wszystko w porządku?- Po chwili duszenia się kaszlem i próbą odpowiedzenia w końcu mi się udało.
- tak tak, wszystko gra- Ukraina jednak nie dowierzał moim słowom, niepokoił się. Martwienie się to normalka, jednak nie byłem tego fanem, ani martwieniem ważnych dla mnie osób. Jak się zignoruje ból to w końcu sam przejdzie.
- powinieneś iść odpocząć, to nie wygląda zbyt dobrze dla mnie- Popatrzył na mnie ze zmartwieniem, jednak wyglądał na stanowczego co do swoich słów. Westchnąłem odwieszając swój fartuch.
- nie powinieneś się tak martwić- Spojrzałem na niego kątem oka z żalem, nie chciałem żeby się tym tak martwił i dobrze o tym wiedział. On tylko mnie pogonił do powrotu do łóżka, a ja już bez chwili użalania wyszedłem z restauracji, kierując się do swojego budynku.
20:42
Udało mi się w końcu dojść do domu, jest już ciemno jak na lato. Otworzyłem drzwi i zapaliłem światło w pomieszczeniu. Chciałem już wejść gdy nagle rzucił mi się w oczy list na ziemii, pewnie ktoś go wrzucił przez dziurkę w drzwiach.
Podniosłem list i od razu się zestresowałem na widok nadawcy, był to właściciel budynku, już z mniejszym spokojem wyjąłem wiadomość i zacząłem ją czytać.
Rzeczypospolita Polsko
Przykro nam zawiadomić o niestabilności opłacania czynszu, dlatego musimy poprosić pana o natychmiastowe opuszczenie mieszkania. Mieszkanie zostanie sprawdzone jutro rano o godzinie 6:00, ma pan czas na wyniesienie swoich bagaży do tej oto godziny
I podpis
Zamarłem na treść listu, to o tym zapomniałem, ostatni dzień opłaty. Zsunąłem się po drzwiach na ziemię i schowałem twarz w dłoniach, tak czy siak nie byłem w stanie opłacić tego czynszu jednak bardziej się załamałem faktem tego że kompletnie zapomniałem o tym.
Zacząłem brać głębokie oddechy by spróbować się uspokoić, ale gdzie ja biedny teraz pójdę? Ukrainy mnie nie przyjmie bo nie ma miejsca, a Włoch ma własne życie. Został mi już tylko
Mój brat.
CZYTASZ
Worthless man /Countryhumans/ GerPol/
Fanfiction~~~~~~~~✦ Dziwnie jest zmienić pogląd na świat, kiedy jedyne co w nim znasz to udręke i ból. Czasami jednak nie mamy wyboru, świat się zmienia a my z nim. Ale ciężej się przestawić, kiedy nagle z bycia bezużytecznym, stajesz się potrzebny. Że gdzie...