s2-2. Przyzwyczaić się

110 6 46
                                    

-Jesteś pewien, że to tutaj?- Spojrzałem na mini mapę w rękach Belgii.
-No chyba tak-

Spojrzeliśmy na spory, dość nowoczesny dom, tak naprawdę to identyczny do wszystkich innych które tutaj były. Niemiec walczył z zamkiem na furtce, mówię wam zaraz rozjebie. Nie mam zamiaru pierwszego dnia iść do big boss Man'a i mówić "ej bo no tak jakby... Rozjebaliśmy zamek i wejść nie możemy".

Popchnąłem Niemca na bok, patrząc się wrogo na przeszkodę przed nami. Podwinąłem rękawy koszuli, i jednym ostrym pierdolnięciem otworzyłem ją na oścież. Lol walić, że przed chwilą narzekałem na niszczenie furtki.

-tak też się da- Powiedział dumny Hiszpan.
-Dobry Polska- Lekko mnie poklepał po głowie, a ja się uśmiechnąłem dumny z siebie. Na szczęście drzwi już działały normalnie, nie potrzebne było wejście z buta. Kiedy tylko weszliśmy do środka, powitał nas przepiękny widok na kuchnię i salon, a na samym końcu ogromne okna.
-KOMINEK- Podbiegłem podekscytowany do źródła ciepła. Był on pod telewizorem, otoczony dwoma dużymi kanapami.

Nie jestem fanem tego stylu, ale to wyglądało naprawdę spoko. Pewnie uwalę tu kilka poduszek na podłogę, no wiecie, żeby dać mu trochę życia.
-Trzeba tylko dodać poduchy na podłogę i git- Poklepałem deski. Chyba mój pomysł nie spodobał się Niemcowi.

-O nie, nie ma mowy- Poprawił okulary podchodząc do mnie.
-Będziesz tutaj robił bałagan pierwszego dnia?- Oparł się o kanapę, siadając na niej jednym pośladem. Prychnąłem patrząc na poruszające się płomienie.
-Przyszedł niszczyciel dobrej zabawy- Słyszałem tylko jak Niemcy za mną prychnął.
-Dobra, może z 3 ci pozwolę- Uśmiechnąłem się triumfalnie do mężczyzny, który westchnął poddając się.

-Wiesz, nie wiem, czy dobrym pomysłem jest sobie robienie wrogów pierwszego dnia Niemcuś- Powiedział Hiszpania z kuchni, z buzią pełną żarcia. Z czarnej dupy nagle wyłonił się Belgia z iskierkami w oczach.
-Jest żarcie??- Hiszpan wskazał kciukiem na lodówkę nawet na nią nie patrząc, za to Belgia ominął go, otwierając lodówkę pełną jedzenia. Chyba koleś odkrył nowy sens swojego życia, pf, a to mi napisali "jedzenie" w umiejętnościach, co za piz-

Nagłe coś dupło. Wszyscy spojrzeliśmy w stronę okna w poszukiwaniu sprawcy, jednak nikogo tam nie było. Niemcy podszedł do okna rozglądając się, i o mało nie dostał zawału. W oknie stanął Japonia z uśmieszkiem, a Hiszpania jak by nic się nie stało otworzył drzwi tarasowe intruzowi.

-Konnichiwa!- Lekko się ukłonił. Pozytywna energia raziła od niego bardziej niż słońce w R.P.A w lato, kurwa prawie oślepłem.
-Ha..llo?- Niepewnie odpowiedział Niemiec. Patrzyłem się na nich jak na debili, no bo w sumie tym byli.
-Chciałem się przywitać z nowymi sąsiadami!-
-Czekaj kurwa, przecież ty z Azji jesteś- Spojrzałem podejrzliwie na chłopaka, który się zaśmiał.
-Azja jest tuż obok was głuptasie, oddziela nas kilka domów!- Wskazał na najprawdopodobniej kierunek w którym był jego dom.

-To ty tak się dobijasz do każdego domu aktualnie?- Zapytał Hiszpania, wyjmując coś z pomiędzy zębów.
-Tak!- fakt tego, że powiedział to taki szczęśliwy mnie przeraża. Chyba nie tylko mnie, ponieważ Niemcy i Hiszpania także popatrzyli na niego jak na wariata.
-Tak w ogólę, co z nim?- Azjata wskazał na chłopaka przy lodówce, który wydawał nienaturalne odgłosy zwierzęce wpierdalając co tylko mu wpadnie do buzi.
-Nie martw się o niego- Odpowiedział mu Hiszpan z poker face'em.

-okay! Wiecie, że każdy dom ma możliwość wzięcia 3 rzeczy za darmo?- Jacht. Jedyna moja myśl to był jacht, chce go. Można by go sprzedać za gruby hajs i kupić więcej jachtów.

Jacht=hajs=szczęśliwy Polska.

Pociągnąłem za rękaw Niemca, który już i tak kompletnie odklejony z rozmowy spojrzał na mnie.
-Chce jacht-

Worthless man /Countryhumans/ GerPol/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz