Nigdy bym nie pomyślał że przygotowywania świąteczne mogą tyle zająć, ale co zrobisz. Postanowiliśmy z Niemcem że to ty zrobimy wigilię w tym roku, dlatego też i musieliśmy więcej pracować nad przygotowaniami.
Niemcy się zajmował jedzeniem i zaproszeniami, a ja dekoracjami i ogólnie atmosferą. Przyglądałem się piekącym się pierniczką, chciałem już je wchłonąć. Popatrzyłem się na dekoracje, cały dom był pięknie ozdobiony, musieliśmy się ruszyć jako że wigilia już dzisiaj, mam nadzieję że większość się zjawi na tą ostatnią chwilę. Kochałem święta, spotkania z rodziną, całą atmosferę którą ten czas dawał. Chociaż że je kochałem, nigdy tak na prawdę nie spędziłem świąt, nigdy nie miałem "rodziny" z którą bym mógł,
Byłem sam.
Przeszedł mnie smutek na myśl o przeszłości, dopiero teraz zauważyłem jak bardzo byłem samotny. Byłem otoczony przyjaciółmi ale i tak, gdzieś w głęboko w sercu, czułem się kompletnie porzucony. Wmawiałem sobie że tak jest najlepiej, kiedyś myślałem o zorganizowaniu wigilii ale wszyscy mieli swoje rodziny. Teraz jak wracam myślami do tamtych czasów, czuję ból który ignorowałem wcześniej, jak miliony igieł wbijających mi się prosto w serce.-Polska, ogarnij się, nie rycz jak baba- pomyślałem czując napływające łzy do oczu, ale nie mogłem ich zatrzymać. Cały mój ból był przetrzymany głęboko we mnie, by teraz w końcu wybuchnąć.
Zacząłem cicho łgać, sam nie wiedziałem dlaczego tak się zachowuje. Już nie jestem sam, mam Niemcy, więc czemu płaczę za czymś co byłem przeszłością, a może czymś co by dalej tutaj było gdyby nie moja choroba. Skuliłem się, chowając głowę, czułem jak strasznie zaciska mi się gardło, i jak ból roznosi się przez całą moją czaszkę. Chciałem przestać, tak bardzo się uspokoi, ale nie dawałem rady.
-Polen?- poczułem rękę na ramieniu, jeszcze bardziej chowając głowę po to żeby nie mógł dojrzeć moich łez.- alles gut? (Wszystko w porządku?)- pokiwałem głową na tak, dalej desperacko próbując nabrać powietrza. Poczułem jak podnosi moją głowę, przyglądał mi się z troską i zmartwieniem, jednak ja nie chciałem mu patrzeć w oczy. Ciągle odwracałem wzrok, wycierając czerwone policzki z łez. Niemiec lekko złapał mnie za nie, zmuszając do kontaktu wzrokowego z nim.
-whats wrong? (Co się stało?)- Zapytał, ale ja nie mogłem mu odpowiedzieć, moje gardło było kompletnie zaciśnięte. Mężczyzna starł łzy z moich policzków, przytulając mnie do siebie. Bez wahania oddałem gest, zaciskając ręcę na jego swetrze, czułem się źle z faktem że cały jego sweter jest mokry od łez, jednak go tylko obchodziło uspokojenie mnie.
Siedzieliśmy tak na kafelkach kuchni przez około 10 minut, dopóki się nie uspokoiłem. W końcu Niemcy odsuną mnie od siebie, podając mi chusteczkę w którą wysmarkałem nos. -How about, we go build a snowman?(co ty na to, żebyśmy zbudowali bałwana?)- Ciepło się do mnie uśmiechnął, gładząc moje dalej mokre policzki. Pokiwałem głowę na zgodę, podnosząc się z podłogi z germanem.
Zaczęliśmy się ubierać, na co szybko zareagował pies, pod biegając do nas z merdającym ogonem. Lekko się uśmiechnąłem głaszcząc psiaka, przy okazji w pełni zakładając buty. Nagle przedemną pojawiła się dłoń, popatrzyłem w górę na Niemca. Uśmiechnąłem się, podając mu swoją, wyszliśmy z domu trzymając się za ręcę, oczywiście z Berlinem tuż za nami.
~~time skip~~
-i think the top is a BIT too big (chyba góra jest odrobinę ZA duża)- popatrzyłem na wielką kulę śniegu, którą Niemiec chyba zbyt długo turlał.-I.. I will just make a new one (ja.. Po prostu zrobię drugą)- powiedział Niemiec, wracając do pracy na głową bałwana, a ja wpadłem na zajebisty pomysł. Jakoś udało mi się podnieść wielka kulę śniegu, wymierzając ją idealnie w plecy Niemca. Rzucenie tego było w chuj ciężkie, ale jeszcze gorsze jest to, że German się odwrócił.
CZYTASZ
Worthless man /Countryhumans/ GerPol/
Fanfiction~~~~~~~~✦ Dziwnie jest zmienić pogląd na świat, kiedy jedyne co w nim znasz to udręke i ból. Czasami jednak nie mamy wyboru, świat się zmienia a my z nim. Ale ciężej się przestawić, kiedy nagle z bycia bezużytecznym, stajesz się potrzebny. Że gdzie...