20. Powrót

218 15 40
                                    

Polak siedział na kanapie, spokojnie czytając książkę, ciesząc się swoim długim wolnym.
-mmmmmm, wolne- Powiedział sam do siebie, wzdychając zadowolony. Biedny nie był świadomy, że za chwile jego radość zostanie odebrana niepowracalnie.

Przez dach nagle coś wpadło, lądując na stoliku kawowym, który przy okazji rozwalił. Biało-czerwony prawie na zawał zszedł, a tajemnicza postać podniosła się, strzepując niewidzialny kusz z siebie.
-KIM TY KUŹWA JESTEŚ??- Wydarł się, gotowy do użycia swojej książki jako broni.
-AaAaAaAaAaA NIE BIJ- Odpowiedział kwadratowy ryj

-kim JA jestem?- Zapytał pewny siebie z uśmieszkiem większym niż jego szpetna morda.-JA, jestem bogiem- Nagle magiczne światło się rozświetliło wokół postaci, a Polak już wyjmował biblie i krzyż. Kwadrat zbliżył się do Polski, patrząc mu głęboko w oczy.

-Wracamy skarbie-

.

.

.

-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE- Wydarł się chyba na całą okolicę. Walnął o ziemie, uderzając pięściami o dywan załamany.-Weź ogarnij dupę- Powiedział już trochę znudzony Bóg nad bogami. Wyjął zbiór papierów i przystawił do Polski, który ledwo żywy popatrzył się w górę. Wyrwał kartkę, uważnie czytając pierwsze 10 liter.
-Scenariusz?- Popatrzył się na swojego twórcę pytająco, za to ten wyglądał na bardziej odklejonego niż podeszwy Polski w trampkach od Chin.- Na dzisiejszy rozdział 'v' - Uśmiechnął się zadowolony, znikając gdzieś w gdzieś tam. Polen ponownie popatrzył na kartki, wzdychając niezadowolony, kierując się na piętro żeby sobie szybko skorzystać z kibla.

-Dobra, miejmy to z głowy -_- -

--------------------------------------------

POV: Polska

-czy ty jesteś głupi czy głupszy?- Zapytałem rosjana, który w genialny sposób zatrzasnął się w kiblu.
-wiesz Polsha, czasem jest z górki a czasem pod górkę- Powiedział wywalony na wszystko pies rosyjski.
-zadzwonię do USA żeby mi pomógł-
-O NIE, TYLKO NIE DO TEJ KAPITALISTYCZNEJ ŚWINI- Chyba się przy okazji wyjebał, bo coś ostro łupnęło.
-Czy ty musisz mi niszczyć łazienkę?- Nie chce myśleć co ta wieża Eiffla już zdążyła zniszczyć w moim pięknym klozecie.
-dzięki za troskę- Prychnął.
Wyciągnąłem telefon z kieszenie, wybierając numer do USA, niech on się tym zajmuje. Za nim jednak wcisnąłem słuchawkę, dostałem SMS od Niemca.

Pierożek💗: przyjdź pod restaurację, mam coś dla ciebie

Ciekawe o co mu chodzi, Niemiec nie jest typem osoby która daje coś tak bez okazji.
-Dasz sobie radę sam, ja muszę wyjść-
-SHTO??- Nie wysłuchałem reszty tego co próbował mi przekazać przez drzwi, po prostu wyszedłem i skierowałem się do podanej mi lokalizacji.

//TIME SKIP//

Przeszedłem się przez park, jako, że był po drodze. Przy okazji kupiłem sobie hotdoga, bo nikt mnie nie zatrzyma i chuj. Mam nadzieję, że nie przygotował żadnej ogromnej kolacji, bo wybuchnę. Przechodziłem przez zalesioną dróżkę, wsłuchując się w śpiewające ptaki i oglądając przepiękny widok wody. Coś jednak skupiło moją uwagę, jakby ktoś stał pomiędzy drzewami.

Przypatrzyłem się zanikającemu cieniowi, jak i postaci która po chwili kompletnie zniknęła za drzewami.
-Jakiś creep- Stwierdziłem, kończąc hotdoga i kontynuując swoją podróż. Wracając do rzeczy, osobiście nie jestem fanem oglądania gołych drzew, ale trzeba się nacieszyć naturą która tutaj jest. Przypatrzyłem się krzaczkom i innym rzeczą ostatni raz, i podszedłem do budynku z napisem "pod lipą". Otworzyłem drzwi, przy okazji dzwoniąc dzwoneczkiem który wisiał nad drzwiami.

Worthless man /Countryhumans/ GerPol/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz