s2-5. Bracia

94 6 8
                                    

POV: Austria

Właśnie wlewałem wodę z czajnika do kubka, akurat została mi ostatnia torebeczka herbaty, więc mam nadzieje, że Rumunia niedługo wróci z zakupami. Nie widziałem Węgier cały wieczór, co jest dość niepokojące bo on ledwo wyłazi wieczorami. Zamoczyłem torebeczkę w kubku, mieszając łyżeczką napar.

Poprawiłem okulary, ciekawe jak ma się mój brat. Zawsze myślałem że Węgry jest moim pół-bratem, jednak traktowaliśmy się bardziej jak bracia niż rodzina. Mieliśmy tą samą matkę ale nie dorastaliśmy razem ponieważ nie miała czasu dla mnie, a Węgra się w ogóle wyrzekła. tak wierzyłem, że wygląda moje życie, dopóki się nie dowiedziałem że nie jest ani moją, ANI WĘGRA MATKĄ, cnie, posrane. Z czasem oboje porzuciliśmy fakt że jesteśmy braćmi, i po prostu zostaliśmy dobrymi kumplami.

I dlatego ostatnie zachowanie młodszego mnie...niepokoiło, martwiłem się i tyle. Bałem się, że jego własna paranoja wykończy go, a jeszcze bardziej mnie. Bolało mnie kiedy mówił, że nie znamy naszej "prawdziwej" przeszłości.

-Chyba muszę mu znaleźć psychiatrę.. tak, to brzmi jak dobry pomysł- Skierowałem się na kanapę w salonie, biorąc łyka swojej ziołowej herbatki. Nie powinienem się tak o to martwić, chłopak często miał dziwne fazy i z czasem mu przechodziłem.

W końcu kiedyś mu przejdzie, tak?

Dźwięk otwierania drzwi rozszedł się po pomieszczeniu. Spojrzałem w kierunku dwóch mężczyzn, a na mojej twarzy zawitał uśmiech ulgi.
-Już myślałem, że coś wam się stało- Powiedziałem łagodnie, biorąc kolejnego łyka.
-Za bardzo się martwisz- Zaśmiałem się na sarkastyczny ton Węgra.-Ciężko się nie zgodzić-
-Zrobiłeś herbatkę TYLKO dla siebie?? wow- Rumunia zdejmował buty, urażony brakiem kubka także dla niego.
-A kto miał kupić więcej herbaty?- Ja i Węgry spojrzeliśmy się na chłopaka, który przez jakiś czas się zastanawiał nad tym, co powiedziałem.

-A NO TAK- Pstryknął palcami, chyba się kiedyś załamie. Jak widać to ostatnia moja herbata na dzisiaj, może powinienem sam zacząć zajmować się zakupami? Wracając do kwestii brata, może powinienem do niego zadzwonić? tak z ciekawości. Kiedy tamta dwójka się zajęła dyskusją o jutrzejszym obiedzie, który jak zwykle sam będę musiał zrobić, ja wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do starszego brata, pijąc już resztki mojego ziółka. Po kilku sygnałach, z drugiej strony można było usłyszeć zmęczony głos Niemca.

-Coś ważnego Österreich?- Mogę zobaczyć jego zmęczoną twarz przez telefon, a nawet nie byliśmy na facetime'ie.
-Ciężki dzień?- Troskliwy uśmiech zawitał na mojej twarzy, pomimo że starszy nie mógł go zobaczyć. Niemcy westchnął.
-Ja, mam lekki problem aktualnie. Nie urazisz się jeśli oddzwonię jutro?- Nie powiedział to z nudą i zmęczeniem, teraz wydawał się trochę bardziej ciepły w głosie.
-natürlich, będę czekał- Po krótkim pożegnaniu, rozłączyłem się. Czemu każdy teraz ma jakiś problem? Węgry, teraz Niemcy, kto jeszcze? Rumunia? Przetarłem oczy lekko sfrustrowany, nie było tego po mnie słychać, ale serio zacząłem się zastanawiać nad tym, co wszystkich ugryzło. Nieważne, Niemcy potrafi zadbać o samego siebie, czyli muszę tylko niańkować Węgra.

-Kiedy ty się w ogóle tu pojawiłeś?- Spojrzałem w dół zmęczony. Niższy siedział pomiędzy moimi nogami (sussy) i wypijał jakieś kropelki z mojego kupka. Mimowolnie uśmiechnąłem się, czochrając mu włosy. -Jesteś jak dziecko, wiesz?-
- *le gasp* Ja tylko dbam o środowisko. Niektóre dzieci nawet nie mogą sobie wyobrazić picia herbatki przy ciepłym kominku w domu za pewne dobry milion- Dumny, ale urażony odpowiedział mnie, odkładając kubek na stoli kawowy.

-Czyli przyznajesz się do bycia dzieckiem?-
-...- Patrzyliśmy się tak na siebie, dopóki młodszy znowu nie powiedział czegoś urażonym tonem, jeszcze bardziej udowadniając mój fakt. Rozmawialiśmy tak przez długi czas, ciemność towarzysząca naszej przyjemnej atmosferze, dla takich chwil żyłem. Chwilę, które spędzam z nim.

Worthless man /Countryhumans/ GerPol/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz