~8~

2.7K 202 159
                                    

Kolejne trzy tygodnie minęły dość szybko, Drista wyjechała do Londynu a ja zostałem sam. Wiadomo mieszkam teraz z Clayem którego cały czas nie ma w domu, więc co za różnica.

 Jutro piszę test z matematyki, niestety nie udało się go przełożyć. W dodatku nauczycielka zasugerowała mojej mamie, że ma kandydata który może pojechać za mnie, jej siostrzenieca. Po tym jak nam to powiedziała od razu domyśliliśmy się, że to był jej cel. I pewnie gdyby nie to nie dałaby mi szansy na napisanie jakiegoś testu....

Również jutro mam kolejną lekcję gry na pianinie. Wszystko było by dobrze gdyby nie gość który mnie uczy. Jest on dość dziwny i podejrzany. Często niby przypadkiem dotknie mojego kolana swoim. Położy rękę na moim udzie czy chwyci moje ręce by pokazać mi jak grać. Każdy jego dotyk jest nie przyjemny i obrzydliwy.  Próbowałem powiedzieć mamie co ten człowiek mi robi ale ona mówi, że przesadzam i mam nie wyolbrzymiać rzeczywistości.

Padłem bezsilnie na łóżko wiedząc, że nie dam rady się już niczego douczyć. Przez ostatnie dwa tygodnie robiłem wszystkie możliwe zadania, tylko po to by dobrze to zdać. Oczywiście teraz mam wrażenie, że nic nie umiem i do niczego się nie nadaję.

Zabrałem swoją piżamę, która składała się z czarnych luźnych spodni i koszulki w słodkie kotki. Ktoś może pomyśleć, że jestem jakiś nie normalny ale szczerze mówiąc uwielbiam tą piżamkę. Poszedłem do łazienki, wziąłem prysznic, umyłem zęby i twarz. Wykonałem jeszcze kilka czynności  po czym opuściłem toaletę.

Kiedy wchodziłem do swojego pokoju usłyszałem dziwne dźwięki z dołu, tak jakby ktoś tam był. Nie powiem trochę się wystraszyłem. Odłożyłem ubrania do pokoju a następnie wziąłem jakąś grubą książkę z twardą okładką, w ramach obrony rzecz jasna. Mój puls przyspieszał z każdą minutą.

Kierowałem się do kuchni z której dochodziły hałasy, robiłem to jak najciszej. Światło było zgaszone dlatego nie mogłem go oświecić, zdradził bym się. Stałem i próbowałem wychwycić kim jest osoba w kuchni, jednak na marne. Postanowiłem zaryzykować i oświecić światło.

To co ujrzałem zmiotło mnie z planszy, osobę na przeciwko mnie też. Clay stał wystraszony jakby zobaczył ducha. Jego wyraz twarzy był bezcenny. Próbował posmarować sobie kanapkę masłem, do czego używał różnych przedmiotów, uchwyciłem go na łyżce.

- No i czego się tak gapisz - wybełkotał, w jego głosie było słychać, że jest dość mocno upity

- Nie mogłeś zapalić światła, wystraszyłem się - westchnąłem

- Nie - odpowiedział krótko a następnie poszedł w kierunku schodów.

Cały czas bacznie się mu przyglądałem. Szczerze mówiąc to chłopak wyglądał komicznie próbując wejść po schodach, niestety wszystkie jego próby były nieudolne. Śmiałem się cicho widząc jak próbuje zrobić cokolwiek.

- Pomóż mi - wybełkotał cicho

Przez chwilę zastanawiałem się co zrobić pomóc mu czy olać i zostawić na pastwę losu. W końcu doszedłem do wniosku, że powinienem mu pomóc. Pewnie nie zrobiłbym tego gdyby nie był bratem mojej przyjaciółki. Podszedłem do niego a ten się mnie podparł. Zaczęliśmy powoli wchodzić do góry.

Kiedy już się tam znaleźliśmy ten wyrwał się gwałtownie i chwiejnym krokiem poszedł do mojego pokoju. Patrzyłem na niego i zastanawiałem się nad tym co chłopak robi. Po chwili widziałem jak leży w moim łóżku. Oczywiście podszedłem do niego i próbowałem zrzucić, niech wraca do swojego pokoju. Nachlał się tak bardzo, że już zdążył zasnąć.

- Słuchaj no ty mały kurwiu - pozwoliłem sobie na przezwiska gdyż wiedziałem, że chłopak mnie nie słyszy - wstawaj i spadaj do swojego pokoju - zacząłem nim trząść tak by go obudzić. Wymruczał coś nawet nie otwierając oczu - wstawaj - całkowity brak reakcji z jego strony.

 Wiedziałem, że powinienem już iść spać tak by wyspać się przed jutrzejszym testem z matematyki. Wziąłem kilka głębokich wdechów i ponownie spróbowałem go obudzić, nadal nic.

Zaryzykowałem i poszedłem spać do pokoju chłopaka. Szczerze mówiąc miał znacznie wygodniejsze łóżko od mojego więc taka zamiana mi pasuje. Zamknąłem oczy a następnie odpłynąłem w krainę snów.


Obudziło mnie potrząsanie przez kogoś, otworzyłem oczy zaspany a nad sobą ujrzałem Claya. Potrzebowałem chwili na przypomnienie sobie zeszłego wieczoru.

- Możesz mi wszystko wyjaśnić i wyjść z mojego łóżka? - zapytał dosyć chamskim tonem

- Najpierw mi powiedz która godzina

- 11.33 - powiedział krótko a ja zastygłem

- Zawieź mnie do szkoły, błagam - gwałtownie zerwałem się z łóżka i poszedłem do swojej sypialni.

Wyciągnąłem pierwsze lepsze dresy i pobiegłem do łazienki. Nie miałem czasu na prysznic dlatego zacząłem myć zęby. Nawet nie zauważyłem kiedy blondyn znalazł się obok mnie.

- Nigdzie cię nie zawiozę - powiedział obojętnie

- Pomogłem ci wczoraj wejść po tych pierdolonych schodach, byłeś schlany w trzy dupy. Dlatego zawieź mnie teraz proszę na test od którego zależy to czy zdam klasę - mówiłem dość nerwowo, co gorsza piana w ustach mi to utrudniała

- Niech ci będzie - o dziwo się zgodził, za co byłem mu bardzo wdzięczny.

Clay wyszedł z łazienki a ja się przebrałem. Później powędrowałem po mój plecak i zbiegłem na dół. Nie mogłem zjeść śniadania, nie dałbym rady z resztą i tak miałem mało czasu. Ubrałem buty a następnie wyszedłem przed dom, chłopak siedział w samochodzie i na mnie czekał. Wsiadłem a między nami zastała głucha cisza. Po kilku minutach byliśmy już pod szkołą.

- Dziękuję - powiedziałem podczas wysiadania, chłopak nic mi nie odpowiedział z resztą nie ma się co dziwić.

Pobiegłem do sali od matematyki, kobieta już siedziała przy biurku.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - próbowałem się jakoś usprawiedliwić

- Siadaj - wskazała na pierwszą ławkę - zaraz dam ci test.

Zrobiłem to co kazała a następnie zacząłem pisać. Szczerze mówiąc to wszystko wydawało się dość proste, aż za proste. Kolejne cztery lekcje minęły dość dobrze i bezproblemowo. Jeszcze tylko pójście na zajęcia z gry na pianinie do tego świrniętego gościa i mogę cieszyć się weekendem.


--------------------

955 słów



Let Me Go...        Dreamnotfound   ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz