~19~

2.5K 198 182
                                    


Czwartek nadszedł dość szybko, wczoraj z blondynem stwierdziliśmy, że nie pójdziemy do szkoły bo i tak by nam się nie opłaciło, wróciliśmy do domu koło 15.  W skrócie to spędziliśmy ze sobą dwa dni, które nie były najgorsze. Mam wrażenie, że po wtorkowej nocy coś się między nami zmieniło. Na szczęście lub nie blondyn pamięta wszystko co się tamtego wieczoru wydarzyło, każde słowo i każdy dotyk. Podobno kiedy zasnąłem ubrał na mnie jego bluzę i zaniósł do domku, dziwię się, że się nie przewrócił bo jednak droga nie była łatwa.

Wchodziłem właśnie do szkoły, szukałem odpowiedniej klasy w której mam lekcję, minąłem właśnie blondyna i jego znajomych, złapaliśmy krótki kontakt wzrokowy który szybko przerwałem. I nadal szedłem dalej, po chwili poczułem jak ktoś łapie nie za ramię i odwraca w swoim kierunku, był to nikt inny niż Clay.

- Cześć George, nie wiedziałem, że będziesz w szkole - uśmiechnął się słodko - nie widzieliśmy się dzisiaj

- Może dlatego, że wstaję dużo wcześniej niż ty i w dodatku idę pieszo - westchnąłem

- Następnym razem cię podwiozę - miałem mu powiedzieć, że nie musi ale nie zdążyłem - jadłeś dzisiaj? - popatrzyłem chwilę na swoje buty, nie wiedziałem co mu powiedzieć - Georgiee - powiedział cicho i mnie przytulił a ja stałem jak słup soli - musisz jeść, rozumiesz - mówił cicho do mojego ucha - przyjdź za godzinę na stołówkę - powiedział po czym jeszcze bardziej się we mnie wtulił.

- Clay, tu są ludzie a ty zachowujesz się jakby między nami coś było - położyłem ręce na jego klatce piersiowej i lekko od siebie odepchnąłem - nie rób tak więcej bo jeszcze po szkole rozniosą się jakieś plotki

- Tak jasne, przepraszam - podrapał się po karku - to ja już lecę, cześć - nim zdążyłem mu coś odpowiedzieć już sobie poszedł.

Sam ruszyłem korytarzem w kierunku sali od geografii. Lekcja mijała nie najgorzej, nauczycielka opowiadała o czymś nudnym a ja zastanawiałem się czy powinienem iść po tej lekcji na stołówkę, bardzo możliwe, że blondyn mnie wystawi. On już po prostu taki jest, coś chlapnie a później o tym zapomina.

Lekcja dobiegła końca a ja zdecydowałem się pójść na ta stołówkę, pewnym siebie krokiem ruszyłem w kierunku miejsca w którym powinniśmy się spotkać. Wszedłem do środka, nikogo nie było, tak jak myślałem - zapomniał. Stwierdziłem, że poczekam tu do końca przerwy, może jednak nie jest taki jak myślałem. Dziesięć minut przerwy minęło, chłopak nie przyszedł, westchnąłem wziąłem swój plecak i opuściłem pomieszczenie. 

Poszedłem na lekcje biologii, chwilkę się spóźniłem przez co nauczycielka chciała mnie wziąć do odpowiedzi ale obroniłem się tym, że nie było mnie w szkole przez dość długi czas. Lekcja trwała a ja z nudów bawiłem się telefonem. Nagle ktoś zapukał do drzwi, które po chwili otworzył Clay.

- Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam ale przyszedłem po Georgea Davidsona. Ma iść do Pana dyrektora - po usłyszeniu swojego imienia wystraszyłem się. Ze względu iż była to końcówka lekcji, spakowałem swoje rzeczy. Wziąłem plecak i zacząłem opuszczać klasę.

- Do widzenia - mruknąłem po czym zamknąłem drzwi.

- Dobra, a teraz chodź - blondyn chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.

- Co ty robisz, mam iść do - nie dał mi dokończyć

- Nigdzie nie masz iść, wymyśliłem to - spojrzałem na niego zszokowany - przepraszam, że nie pojawiłem się wcześniej na stołówce ale nie mogłem - zaczął się usprawiedliwiać.

- W porządku - kiedy usłyszałem jego szczere przepraszam od razu mu wybaczyłem i nie mogłem się gniewać - więc co teraz robimy? Jeśli już mnie stamtąd wyrwałeś? - zaśmiałem się

- Jesteś głodny? - pokiwałem mu głową na tak - w takim razie chodź, zjemy coś.

- Bez przesady, w domu zjem - westchnąłem ciężko

- Tu też możesz - powiedział, nic mu na to nie odpowiedziałem po prostu szedłem razem z nim do bufetu - idź na stołówkę i tam na mnie poczekaj - powiedział po czym zniknął w sklepiku szkolnym a ja zrobiłem to co mi kazał.

Wszedłem na stołówkę, plecak rzuciłem gdzieś w kąt i usiadłem na jednym ze stołów, z nudów wyciągnąłem telefon z kieszeni i zacząłem przeglądać Instagrama. Kiedy usłyszałem otwieranie się drzwi momentalnie spojrzałem w tamtym kierunku, blondyn.

- Rogaliki z czekoladą, mogą być? - podał mi jednego i usiadł na stole, zaraz obok mnie.

- Dzięki - uśmiechnąłem się, czekałem aż chłopak zacznie jeść, ten tylko mi się przyglądał - nie patrz się tak na mnie i jedz - musiałem coś powiedzieć, strasznie nie lubiłem jeść w miejscach publicznych. Czułem się wtedy skrępowany.

- Dobra dobra, spokojnie. Nie denerwuj się tak - patrząc na mnie wziął pierwszy gryz, potem kolejny i kolejny. W końcu sam zacząłem jeść.

- Bardzo dobre są - uśmiechnąłem się.

- Jesteś tu brudny - wskazał na kącik moich ust. Wziąłem swoją rękę i starłem czekoladę.

- Już? - zapytałem a ten tylko się zaśmiał

- Nie, daj zetrę ci to - przybliżyłem twarz bliżej niego a on szybko i zwinnie starł czekoladę.

- Dziękuje - uśmiechnąłem się i wróciłem do jedzenia.

Po kilkunastu minutach, śmiania się i rozmawiania, zadzwonił dzwonek. Blondyn pożegnał się ze mną i poszedł do swoich znajomych. Znowu zostałem całkiem sam.

Szedłem właśnie na przystanek, niby mogłem iść pieszo ale aktualna pogoda na zewnątrz to jakiś żart. Od jakiś 15 minut leje i ani trochę nie przestaje. Wolałem już jechać autobusem i się na niego spieszyć niż iść w takiej pogodzie. Czekałem na pasach aż zaświeci się zielone światło, na moje nieszczęście trwało to bardzo długo. Kiedy już przeszedłem na drugą stronę ulicy a od przystanku dzieliło mnie jakieś 100 metrów, pojawił się autobus. Zacząłem biec, mimo tego i tak na niego nie zdążyłem. Wściekły wziąłem kilka oddechów, po czym ruszyłem w kierunku domu.

Padało niemiłosiernie przez całą drogę, przez te 20 minut spaceru troszeczkę mnie wyziębiło, więc pierwsze co zrobiłem po przyjściu do domu to kakao, następnie poszedłem do łóżka wziąłem laptopa i puściłem jakiś serial.

Minęła ponad godzina a mi nadal było bardzo zimno, nie potrafiłem się zagrzać, w dodatku zacząłem mieć lekki katar. Czyżby choroba i kolejne wolne od szkoły. Na tą myśl się uśmiechnąłem. Stwierdziłem, że jeśli mi się nie poprawi do wieczora to dam znać mamie o moim stanie zdrowia.


--------------------------------------------

1036 słów

Jak wam minął tydzień moi drodzy?

Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i gwiazdki, ta książka naprawdę się wybiła<33

WYSYŁAM WAM WIRTUALNEGO PRZYTULASA<333


Let Me Go...        Dreamnotfound   ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz