~16~

2.9K 205 285
                                    

- Przepraszam - wyłkał a ja poczułem jego spływające łzy...

- Nie płacz, proszę - popatrzyłem na niego nie pewnie, chłopak potrząsną lekko głową na boki a następnie rozluźnił uścisk dając mi tym znać, że mam zejść.

- Uderzyłeś się w głowę i leci ci krew - powiedział a następnie wstał by wziąć apteczkę z biurka. Ja chwyciłem się za tył głowy by sprawdzić czy jest tam czerwona ciecz, faktycznie była. Chłopak wyciągnął wodę utlenioną i waciki. Podszedł do łóżka i z powrotem na nim usiadł - możesz położyć się na brzuchu, tak będzie mi wygodniej opatrzyć ci ranę - wykonałem jego polecenie a chłopak przysunął się bliżej mojej głowy - mogę ją dać na kolana? Tak będzie łatwiej

- Jeśli musisz - westchnąłem  następnie położyłem na kolanach Claya poduszkę żeby wygodniej mi się leżało - ała - syknąłem kiedy przyłożył wacik nasączony wodą utlenioną

- Nie ma tak źle, myślałem, że będzie gorzej. Szycie nie będzie obowiązkowe - powiedział martwym głosem

- Okej dzięki - powiedziałem sucho po czym przeniosłem się do siadu. Miałem zamiar opuścić jego pokój i iść sobie wszystko przemyśleć, w końcu pod wpływem impulsu chciałem się zabić.

- Myślę, ze powinniśmy porozmawiać - powiedział cicho - na spokojnie - wziął wdech - teraz - nie wiedziałem czy się zgadzać, jednak ciekawość to co mi powie wygrała.

- Jeśli musimy - westchnąłem

- Proponuję iść do lasu, może obydwaj się trochę uspokoimy - wstał z łóżka ubrał na siebie bluzę i pokierował się w kierunku wyjścia z pokoju, ja nie wziąłem nic po za telefonem.

W ciszy ubraliśmy buty a następnie opuściliśmy dom. Szliśmy w kierunku lasu, żadne z nas nie chciało się nic mówić.

- Przepraszam - odezwał się - nie chciałem doprowadzić cię to takiego stanu, sam wiesz - mówił cicho, widziałem, ze jest do dla niego trudne

- Jakiego stanu? - chciałem to usłyszeć z jego ust by poczuć się "wygranym"

- No wiesz...

- Nie wiem - dalej ciągnąłem swoją grę

- Nie chciałem byś się przeze mnie głodził czy zwracał jedzenie, nie chciałem byś przeze mnie płakał czy sięgał po żyletkę, nie chciałem byś przeze mnie cierpiał czy chciał... - wziął kilka głębokich wdechów - się zabić - te słowa ledwo przechodziły mu przez gardło. Widziałem, że było mu ciężko. Szanuję to, że postanowił mnie przeprosić ale to nic nie zmieni, nadal będę pamiętał o wszystkim co mi zrobił - wcale nie myślę, że jesteś obrzydliwy... nie wiem czemu tak o tobie mówiłem ale wiem jedno, nie powinienem... - co chwilę patrzył na swoje buty lub przed siebie, wszędzie tylko nie na mnie.

- Musisz się określić Clay - powiedziałem poważnie - i przybrać jedną wersję zachowań. Co tak na prawdę o mnie sądzisz i w jaki sposób się do mnie zachowujesz. To ty zadecyduj czy jesteśmy wrogami, czy może znajomymi, nie możesz cały czas zmieniać stron i wprowadzać mnie w zdezorientowanie - myślę, że postawiłem sprawę jasno

- Tak wiem ale... - nie pozwoliłem mu dokończyć

- Nie ma ale - zacząłem się trochę denerwować - rozmawiamy krótko i na temat określ się a ja się dostosuje - patrzył na mnie nie pewnym wzrokiem - więc?

- Nie chcę się kłócić, zostańmy... znajomymi?

- Może być, teraz zaczynamy od nowa. Przynajmniej się postarajmy - w sumie to ja byłem bardziej konkretny w tej rozmowie

- Czyli wybaczysz mi? - zapytał z nadzieją w głosie

- Nie jestem w stanie zrobić tego tak po prostu, może z czasem się do ciebie bardziej przekonam - westchnąłem

- Postaram się zrobić wszystko by nasza relacja była lepsza - nie bardzo wiedziałem co mam na to odpowiedzieć więc zmieniłem temat.

- Robi się zimno, wracamy?

- Możemy - kilkanaście metrów później skręciliśmy w inną drogę która najprawdopodobniej zaprowadzi nas z powrotem do domu. 

Szliśmy oglądając piękny złoty zachód słońca. Niebo przybrało kolor różowy gdzie nie gdzie dało się ujrzeć trochę fioletu czy pomarańczowego. Słońce rzucało resztki światła na drzewa, wszystko wyglądało tak pięknie.

- Obiecasz mi coś? - zapytał po kilkunastu minutach ciszy

- Co takiego?

- Obiecaj mi, że już nigdy nie podejmiesz się próby... samobójczej - dopowiedział po chwili milczenia. Nie wiedziałem co przyniesie przyszłość, nie lubię składać obietnic ponieważ najczęściej są to tylko głupie słowa - błagam obiecaj.

- Obiecuję - rzekłem niechętnie

- Jeszcze raz przepraszam George, nie chciałem by to wszystko tak się potoczyło...

- No widzisz, nie umiemy przewidzieć przyszłości, całe życie uczymy się na błędach - westchnąłem cicho

- Masz rację - przyznał

- A i o tym wszystkim co dzisiaj zaszło zaszło zapomnijmy, albo chociaż nikomu nie mówmy

- W porządku.

Po przekroczeniu progu domu każde z nas poszło w swoją stronę, czyli do swojego pokoju. Ja musiałem sobie wszystko przemyśleć, blondyn pewnie też. Kiedy wszedłem do pokoju od razu wziąłem swoją piżamę, chciałem iść umyć i pójść już spać mimo wczesnej jak na zasypianie godziny.

Kiedy po gorącym prysznicu znalazłem się już z powrotem w swoim ciepłym łóżku, ubrałem słuchawki i włączyłem jakąś wolną playlistę. W końcu mogłem zacząć myśleć o tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło. Prawie się zabiłem i to dosłownie, jednak nie myślałem wtedy trzeźwo robiłem to pod wpływem impulsu. Chciałem wtedy wywołać w blondynie jakiekolwiek emocje. W każdym bądź razie przerażam sam siebie, nie wiem co uderzyło do mojej pustej głowy ale teraz mogło już mnie tu nie być, przecież moi bliscy by sobie nie poradzili, w końcu chyba jestem dla nich ważny. Kolejną sprawą o której myślałem był spacer z blondynem, przeprosił mnie i to chyba szczerze, jednak po tym co dzisiaj o mnie mówił nadal nie mogę być pewny jakie ma do mnie zamiary. Nie myślałem o tym za długo, starałem przyjąć do siebie wersję, że wszystko będzie teraz lepiej.

- Śpisz? - zapytał wchodzący Clay, podszedł po czym usiadł na moje łóżko.

- Nie, a co?

- Idziesz jutro do szkoły? - w sumie się nad tym nie zastanawiałem, chociaż nie mam siły tam jutro iść.

- Chyba nie, możesz mi powiedzieć o co chodzi? - robiłem się trochę nie cierpliwy

- Chciałbyś może jutro gdzieś pojechać? Chcę ci to wszystko jakoś wynagrodzić - powiedział smutno

- A gdzie? - wciąż pytałem

- Jak się zgodzisz to ci jutro powiem

- No dobra, w takim razie jedziemy - powiedziałem pewnie, chociaż pewny mojej decyzji nie byłem.


_____________________________

1044 słowa


Jak widać rozdział jest

Miłego dnia/nocy



Let Me Go...        Dreamnotfound   ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz