Dzień 367
Cały znów wylądował w szpitalu. Znów mu się pogorszyło. Nie mam już siły tak dłużej żyć ale muszę dać radę, dla niego.
- Więc jaka jest diagnoza? Kiedy znów wrócisz? - spytałem się chłopaka, który był dzisiaj nieco bardziej przygnębiony.
- George - wystawił swoją dłoń dając mi tym samym znak bym ją chwycił - no bo widzisz...- jego słaby głos zaczął się łamać - chciałem wrócić do chemii ale nie kwalifikuję się już do tego by ją przyjmować - znów zrobił pauzę - mój organizm jest bardzo wycieńczony i lekarz ostatnio powiedział mi, że... - wziął głęboki oddech - że umrę w przeciągu miesiąca - nie dowierzałem jego słowom, już raz tak mówili a on nadal żył - ale i tak podobno mam bardzo silny organizm bo cudem jeszcze żyję - próbował jakoś uratować sytuację.
- Może się pomylili. Na pewno się pomylili, przecież to nie możliwe - schowałem twarz w dłonie i zacząłem głęboko oddychać by chociaż spróbować się uspokoić - wyjdziemy z tego, poradzimy sobie. Jak zawsze, tak?
- Nie sądzę. Mój organizm jest za bardzo osłabiony. Sam widzisz, że nie daję rady bez kroplówek i tych innych gówien - jego głos się łamał.
Spodziewałem się, że umrze. Jak każdy z nas. Ale nie byłem na to gotowy. I nie będę. Nie ważne jakbym się nie przygotował, nie będę w stanie zaakceptować tego, że mój ukochany umrze.
Czułem, że dłużej już nie wytrzymam. Ostatnie czego chciałem to płakanie przy nim. Jednak teraz z moich oczu swobodnie wypływały łzy. Pozwoliłem sobie na ułożenie swojej głowy na jego klatce piersiowej. Ręce mężczyzny gładziły moje włosy.
- Przepraszam - powiedział słabo
- To nie twoja wina - załkałem - każdy z nas kiedyś umrze i nie mamy na to wpływu.
- Ale czasami mamy wpływ na to kiedy umrzemy - zastanowiłem się chwilę nad jego słowami
- Ty go nie miałeś - uniosłem głowę by spojrzeć na twarz mężczyzny.
Jego cera była blada, sińce pod oczami jedynie to podkreślały. Jego oczy były takie smutne i wyczerpane. Tak ciężko patrzyło mi się na ten widok. Uśmiechnął się smutno w moim kierunku. Nie mogłem pogodzić się z tym, że go stracę. Był za młody, ja byłem za młody.
- Kocham cię - pokracznie przytuliłem leżącego chłopaka. Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi i zacząłem szlochać. Przyciągał mnie do siebie tak mocno jakby już nigdy nie chciał mnie wypuścić.
- Nie płacz już. Proszę. - odciągnął mnie od siebie, ujął moją twarz w swoje dłonie i powoli ścierał wypływające z moich oczu łzy - kocham cię - ucałował czule moje usta.
Dzień 384
- Boję się - rzekł chłopak - z każdym dniem jestem coraz bliżej śmierci i tak bardzo mnie to przeraża... Nie wiem jak to będzie wyglądać, czy będę bardzo cierpiał? Chciałbym wtedy o tobie myśleć...
- Nie myśl o tym teraz. Cieszmy się chwilą. Ja jestem tutaj i ty też - próbowałem odgonić od niego te myśli.
Sam się bałem tego jak będzie wyglądać moje życie po jego odejściu. Jeśli będzie w ogóle jakieś życie.
- George - chłopak wyrwał mnie z zamyśleń - znalazłeś już sobie kogoś? - na początku nie wiedziałem o co u chodzi jednak chwilę później przypomniała mi się obietnica, którą mu złożyłem.
- Nie, przecież nadal tu jesteś
- Ale za niedługo mnie nie będzie - powiedział z bólem wymalowanym na twarzy - błagam cię, znajdź sobie kogoś odpowiedniego kto pomoże ci przez to wszystko przebrnąć, kiedy mnie już zabraknie...
CZYTASZ
Let Me Go... Dreamnotfound Zakończone
Fiksi Penggemar16 letni George przeprowadza się ze swoją przyjaciółką Dristą do domu jej brata - Claya. Chłopaków kiedyś coś łączyło, może małego i niezauważalnego przez innych ale zauważalnego przez nich samych. Teraz się nie znoszą a w szczególności blondyn brun...