~59~

1.4K 134 194
                                    

Dzień 367

Cały znów wylądował w szpitalu. Znów mu się pogorszyło. Nie mam już siły tak dłużej żyć ale muszę dać radę, dla niego.

- Więc jaka jest diagnoza? Kiedy znów wrócisz? - spytałem się chłopaka, który był dzisiaj nieco bardziej przygnębiony.

- George - wystawił swoją dłoń dając mi tym samym znak bym ją chwycił - no bo widzisz...- jego słaby głos zaczął się łamać - chciałem wrócić do chemii ale nie kwalifikuję się już do tego by ją przyjmować - znów zrobił pauzę - mój organizm jest bardzo wycieńczony i lekarz ostatnio powiedział mi, że... - wziął głęboki oddech - że umrę w przeciągu miesiąca - nie dowierzałem jego słowom, już raz tak mówili a on nadal żył - ale i tak podobno mam bardzo silny organizm bo cudem jeszcze żyję - próbował jakoś uratować sytuację.

- Może się pomylili. Na pewno się pomylili, przecież to nie możliwe - schowałem twarz w dłonie i zacząłem głęboko oddychać by chociaż spróbować się uspokoić - wyjdziemy z tego, poradzimy sobie. Jak zawsze, tak? 

- Nie sądzę. Mój organizm jest za bardzo osłabiony. Sam widzisz, że nie daję rady bez kroplówek i tych innych gówien - jego głos się łamał.

Spodziewałem się, że umrze. Jak każdy z nas. Ale nie byłem na to gotowy. I nie będę. Nie ważne jakbym się nie przygotował, nie będę w stanie zaakceptować tego, że mój ukochany umrze.

Czułem, że dłużej już nie wytrzymam. Ostatnie czego chciałem to płakanie przy nim. Jednak teraz z moich oczu swobodnie wypływały łzy. Pozwoliłem sobie na ułożenie swojej głowy na jego klatce piersiowej. Ręce mężczyzny gładziły moje włosy.

- Przepraszam - powiedział słabo

- To nie twoja wina - załkałem - każdy z nas kiedyś umrze i nie mamy na to wpływu.

- Ale czasami mamy wpływ na to kiedy umrzemy - zastanowiłem się chwilę nad jego słowami

- Ty go nie miałeś - uniosłem głowę by spojrzeć na twarz mężczyzny.

Jego cera była blada, sińce pod oczami jedynie to podkreślały. Jego oczy były takie smutne i wyczerpane. Tak ciężko patrzyło mi się na ten widok. Uśmiechnął się smutno w moim kierunku. Nie mogłem pogodzić się z tym, że go stracę. Był za młody, ja byłem za młody.

- Kocham cię - pokracznie przytuliłem leżącego chłopaka. Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi i zacząłem szlochać. Przyciągał mnie do siebie tak mocno jakby już nigdy nie chciał mnie wypuścić.

- Nie płacz już. Proszę. - odciągnął mnie od siebie, ujął moją twarz w swoje dłonie i powoli ścierał wypływające z moich oczu łzy - kocham cię - ucałował czule moje usta.

Dzień 384

- Boję się - rzekł chłopak - z każdym dniem jestem coraz bliżej śmierci i tak bardzo mnie to przeraża... Nie wiem jak to będzie wyglądać, czy będę bardzo cierpiał? Chciałbym wtedy o tobie myśleć...

- Nie myśl o tym teraz. Cieszmy się chwilą. Ja jestem tutaj i ty też - próbowałem odgonić od niego te myśli.

Sam się bałem tego jak będzie wyglądać moje życie po jego odejściu. Jeśli będzie w ogóle jakieś życie.

- George - chłopak wyrwał mnie z zamyśleń - znalazłeś już sobie kogoś? - na początku nie wiedziałem o co u chodzi jednak chwilę później przypomniała mi się obietnica, którą mu złożyłem.

- Nie, przecież nadal tu jesteś

- Ale za niedługo mnie nie będzie - powiedział z bólem wymalowanym na twarzy - błagam cię, znajdź sobie kogoś odpowiedniego kto pomoże ci przez to wszystko przebrnąć, kiedy mnie już zabraknie...

Let Me Go...        Dreamnotfound   ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz