Nadal leżałem pod tym drzewem ale tym razem obserwowałem pływającego blondyna w jeziorze. Czułem się w tym miejscu taki wolny jakbym nic nie musiał. W końcu chłopak zaczął wychodzić na brzeg i szedł w moją stronę z promiennym uśmiechem.
- Georgee, nie daj się prosić i chodź popływać - westchnął ciężko blondyn kiedy znalazł się obok mnie.
- Raczej nie mam ochoty - odpowiedziałem mu pewnie - poza tym zapomniałem kąpielówek...
- A może ty nie chcesz się rozebrać i specjalnie ich nie wziąłeś - powiedział po chili ciszy - jeśli się wstydzisz czy coś to mogę ci dać jedną z moich zapasowych koszulek które tu mam, są one dość duże więc jakbyś chciał to mów - zastanawiałem się nad tym chwilę, w sumie czemu nie. Jednak czy to nie będzie nie zręczne. Najprawdopodobniej będzie więc nie będę ryzykować. Zamiast powiedzieć cokolwiek tylko pokiwałem głową na nie - i tak ci przyniosę - zaśmiał się pod nosem po czym wstał i sobie poszedł.
Po kilku długich minutach Clay wrócił, trzymał w ręku biały T-shirt z nadrukiem, był całkiem ładny i w moim stylu.
- Mam nadzieję, że ci się podoba a jak nie to trudno, powinien być dużo za duży więc nie musisz się niczego wstydzić, a teraz przebieraj się i wskakuj do wody - odłożył koszulkę obok mnie po czym pobiegł w kierunku jeziora. Skoczył z pomostu robiąc przy tym salto, wyglądał jak dziecko, dosłownie.
Przez kilkanaście minut zastanawiałem się czy iść do wody, kiedy już się decydowałem na to, że pójdę w mojej głowie pojawiała się myśl a co jeśli... Przez to właśnie tam nie szedłem, bałem się sam nie wiem czego. Kiedy kolejny raz podjąłem decyzję, że chcę tam iść znowu zrezygnowałem. W końcu usłyszałem jak blondy woła moja imię i kiwa mi ręką tak bym do niego przyszedł. Odkrzyknąłem mu, że zaraz przyjdę. Teraz już nie było odwrotu, wziąłem koszulkę Claya do ręki i powędrowałem do domku by w spokoju się przebrać. Ściągnąłem koszulkę i ubrałem tę jego sięgała mi przed kolano, tak jak chłopak mówił była bardzo długa, ściągnąłem swoje spodenki. Przejrzałem się w lustrze, w sumie nie wyglądałem tak źle w tym czym teraz byłem. Wyszedłem na podwórko a następnie poszedłem do jeziora.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz - powiedział kiedy stanąłem przy brzegu.
- Jak widać jestem, dzięki za tą koszulkę
- Spoko, dobrze na tobie leży więc jak chcesz możesz ją sobie wziąć - powiedział dość pewnie siebie.
- Nie dzięki, mam swoje - uśmiechnąłem się sarkastycznie.
- Jak chcesz - wzruszył ramionami - umiesz pływać? - zapytał kiedy zacząłem powoli wchodzić do wody
- Nie, nigdy nie chodziłem na baseny - zaśmiałem się, jednak w środku tak śmiesznie nie było. Nie cierpiałem basenów kiedy byłem młodszy, miałem ogromne kompleksy na punkcie swojego ciała, z resztą nadal mam - ale mam zamiar się nauczyć, dzisiaj.
- W porządku, tylko mnie nie denerwuj bo cie utopię - zaśmiał się a ja popatrzyłem na niego groźnym spojrzeniem - no już się tak nie gniewaj tylko wchodź do tej wody - znowu się zaśmiał po czym zaczął chlapać mnie wodą.
Od razu zacząłem biec w jego stronę by mu coś zrobić. Wiadomo, bieganie w cieczy nie jest za łatwe i bardzo spowalnia. Kiedy zanurzyłem się już do połowy a blondyn do szyi, chłopak zniknął gdzieś pod wodą. Zacząłem iść dalej by oswoić się z wodą, stałem a cieczy miałem do szyi, postanowiłem spróbować popłynąć do brzegu odwróciłem się i rzuciłem się na wodę, machałem rękami ale nic mi to nie dawało ponieważ miałem wrażenie, że się topię. Przestałem machać rękami i nogami, kiedy wszystko się unormowało poczułem pod sobą grunt. Nie popłynąłem do przodu nawet o metr, nie zachęciło mnie to do dalszej nauki pływania. Kiedy znowu miałem podjąć próbę przypomniały mi się słowa mojego taty "Kiedyś wrzucało się dzieci na głęboką wodę i właśnie w ten sposób uczyły się pływać." Stwierdziłem, że to może mieć sens, dlatego poszedłem troszkę dalej, woda sięgała mi do ust dlatego starałem się iść na palcach.
CZYTASZ
Let Me Go... Dreamnotfound Zakończone
Fanfic16 letni George przeprowadza się ze swoją przyjaciółką Dristą do domu jej brata - Claya. Chłopaków kiedyś coś łączyło, może małego i niezauważalnego przez innych ale zauważalnego przez nich samych. Teraz się nie znoszą a w szczególności blondyn brun...