~54~

1.8K 193 267
                                    


Obudziłem się z lekkim bólem głowy, czułem się jakbym przespał kilka dni przez co byłem zdezorientowany. Nie potrafiłem ogarnąć, która była godzina albo jaki dzień. Rozejrzałem się po pokoju, w którym się znajdowałem. Nie powinno mnie tu być, powinienem być teraz u boku mojego ukochanego, zostawiłem go bez jakiegokolwiek słowa, pewnie się martwi. Najpierw się pieprzyliśmy a ja tak nagle zniknąłem. Zazwyczaj się kochamy, jednak Louis mówi, że za karę się pieprzymy. Nie wiem czy ma to jakikolwiek sens ale nich mu będzie.

Zwlekłem się z łóżka a następnie pokierowałem do łazienki, w której chyba zostały moje brudne ubrania i telefon. Tak jak myślałem, prawie wszystko leżało nieruszone, poza telefonem, którego tam nie było. Zdjąłem z siebie ubrania Claya a następnie ubrałem te moje. Skorzystałem również z toalety a następnie poszedłem do kuchni połączonej z salonem. Gdzie tak jak myślałem, znajdował się blondyn.

Widząc go, poczułem smutek, żal, a nawet gniew. Wydawało mi się, że pogodziłem się już z tym co się niegdyś wydarzyło ale chyba to wszystko wraca. Słabo stoję i przyglądam mu się uważnie, chciałbym się teraz rozpłakać i stąd uciec, minęło już tyle czasu a to nadal boli. Nie ważne jak bardzo chciałbym zapomnieć, błędy przeszłości i tak będą mnie prześladować.

- Widziałeś może mój telefon? - spytałem a jego wzrok od razu pokierował się na mnie.

- Leży na parapecie. - W stał z kanapy a następnie ruszył w kierunku blatu - Wyłączyłem go i dałem do ładowania. - momentalnie ruszyłem po urządzenie, musiałem dać wszystkim znać, że nic mi nie jest. No bo właściwie zniknąłem od tak na jak mniemam dość długi czas. - Jak coś to wysłałem z twojego telefonu wiadomości, że jesteś u twojego taty bo pilnie musiałeś mu pomóc - uśmiechnął się i spojrzał na mnie tak jakby czekał na wybuch. Jednak nic takiego nie nastąpiło, byłem zbyt zmęczony

- Dasz mi tabletki przeciwbólowe? - głowa wciąż mi pulsowała - łeb mi zaraz rozpierdoli

- Jasne - sięgnął do szafki a następnie położył lek na blacie - zrobię ci coś do jedzenia, mogą być kanapki z serem? - skinąłem potwierdzająco głową.

 Kiedy telefon w końcu mi się włączył ujrzałem godzinę, dochodziła 18. Miałem mnóstwo wiadomości od wściekłego Louisa, chyba nie był zbyt zadowolony z powodu, że go tam zostawiłem. Nie uspokoiło go nawet wytłumaczenie wysłane przez Claya. Wyciągnąłem szklankę a następnie nalałem sobie do niej wody. Zażyłem tabletkę a następnie zjadłem kanapki przygotowane przez starszego.

- Odwieziesz mnie do domu? - spytałem

- Jasne, teraz czy pote - przerwałem mu

- Ale najpierw odpowiedz mi na jedno pytanie - przyjrzał mi się z zaciekawieniem a następnie uniósł jedną brew - dlaczego mnie zdradziłeś? - uważnie na siebie patrzyliśmy, chciałem poznać odpowiedź na to od lat nurtujące mnie pytanie

- Opowiem ci innym razem - westchnął zbywając mnie

- Nie. Nie będzie innego razu Clay. Za niedługo odwieziesz mnie do domu i pozwolisz mi odejść. - głos mi się lekko łamał, sam nie wiem czemu - Raz na zawsze damy sobie święty spokój. Więc... rozwiejmy wszelkie wątpliwości zanim każde z nas rozejdzie się w swoją stronę - chłopak tylko wziął głęboki oddech a następnie stanął tyłem do mnie tak jakby bał się zobaczyć moją reakcję na jego słowa, które zaraz nastąpią.

- Sam pewnie zauważyłeś, że jakiś czas po tym jak wyjechałeś coś zaczęło się między nami psuć. Oddalaliśmy się od siebie z każdym dniem - zrobił, krótką przerwę na oddech. Musiał się uspokoić, jak widać nie tylko dla mnie ten temat był ciężki - nie mieliśmy dla siebie tyle czasu w dodatku u mnie pojawiły się problemy ze studiami a konkretnie to z jednym przedmiotem, mogłem go oblać... - nie wiem czemu mi o tym mówił, może miało to coś wspólnego z tym wszystkim - w między czasie zaczęła podbijać do mnie pewna dziewczyna. Jak się później okazało była ona córką profesorki, u której ledwo zdawałem. Zacząłem się z nią potajemnie umawiać, była moją jedyną przepustką do zdania semestru. Chciałem ci napisać co się dzieje, ale nie mogłem. Ta laska kleiła się do mnie jak mucha do gówna - prychnął z pogardą - nie miałem przy niej żadnej prywatności, co chwilę sprawdzała mi wiadomości i kontrolowała. W końcu się z nią ujawniłem, przed wszystkimi w tym przed jej mamą, moją wykładowczynią. Zrobiłem na jej rodzinie ogromne wrażenie, jej matka mimo wszystko bardzo mnie polubiła. I właśnie w ten sposób zdałem. Oczywiście udawałem, że nie wiedziałem, że są spokrewnione, dlatego właśnie tamta dziewczyna błagała swoją matkę by mnie przepuściła. Udawałem, że nie chciałem by to robiła a ona jeszcze bardziej naciskała na swoją rodzicielkę. Była tak łatwa do zmanipulowania... Jak się później okazało, jej matka została wyrzucona dlatego też kobieta znalazła inną uczelnię. Wtedy już jej nie potrzebowałem, zerwałem z nią. Osiągnąłem to co chciałem, zdałem semestr. Jednak wciąż czegoś mi brakowało i byłeś to ty - słuchałem jego wywodu w całkowitej ciszy. Zranił mnie tylko dla tego, że chciał zdać semestr - Zachowałem się chujowo i zdaję sobie z tego sprawę, jednak chciałbym to naprawić... Więc...

- Nie. Clayton. Nic już nie naprawisz. Wybrałeś coś innego, okej. Wybaczam. Ale nie próbuj już nic naprawiać bo nie ma to sensu

- George, przepraszam. Naprawdę tego żałuję. Nie było dnia w którym bym o tobie nie myślał. Chciałem się z tobą skontaktować ale nie ułatwiłeś mi tego blokując mnie wszędzie gdzie się da.

- Czyli to moja wina? - dopiero teraz odwrócił się w moją stronę. Miał lekko mokre policzki, płakał

- Nie, to ja zawiniłem bo patrzyłem tylko na siebie. Jak egoista - przez jego głos przebijało się tyle bólu - Nie pozwolisz mi tego naprawić nie ważne jak bardzo bym chciał, prawda?

- Nie ma takiej opcji - powiedziałem twardo mimo tego, że wbijałem sobie właśnie noż w serce - po prostu zapomnijmy o wszystkim. Zapomnijmy o sobie.

Nastała cisza. Miałem wrażenie, że byliśmy myślami tak blisko.

- To co jedziemy? - spytał i znów przyjął swoją maskę uśmiechniętego Claya.

- Jasne - opuściłem domek szybciej niż Clay, który musiał go jeszcze zamknąć.

Samochód ruszył, panowała w nim cisza. Rozmowa, którą odbyliśmy kilkanaście minut temu była dość ciężka. Ale w końcu poznałem odpowiedź. Cóż jak widać każdy ma inne priorytety, najwyraźniej nauka była dla niego ważniejsza. A może nie, może po prostu zagubił się i nie wiedział co ma robić...

W końcu dojechaliśmy. Chłopak nie zatrzymał auta pod moim domem. Jeszcze brakowało tego by Louis mnie zauważył.

Siedziałem i nie potrafiłem się ruszyć, nie potrafiłem pogodzić się z tym, że widzę go ostatni raz. Gdzieś w środku siebie miałem nadzieję, że chłopak poprosi bym został i nie odchodził, bym uciekł z nim od tego całego zwariowanego świata.

- Możesz już iść - powiedział nawet na mnie nie patrząc.

- Masz rację. Zasiedziałem się...

I nagle zrobiło się trochę niezręcznie. Powoli otworzyłem drzwi od samochodu, miałem nadzieję, że jeszcze coś powie. Jednak nie mógł tego zrobić bo wiedział, że został bym z nim.

W końcu sam chciałem odejść.

A on mi na to pozwolił.

Pozwolił mi odejść, tak jak chciałem...

Jednak zamiast poczuć ulgę

 poczułem coś czego nie powinienem

Był to zawód i rozczarowanie...




______________________________________

1172 słowa

Co tam u was słychać?

Już będę życzyć wam wesołych świąt ponieważ przez najbliższe kilka dni nie będzie rozdziałów:((

Kocham was bardzo mocno<333


Let Me Go...        Dreamnotfound   ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz