Jechaliśmy w całkowitej ciszy. Nawet się nie przywitaliśmy, nie powiedzieliśmy sobie głupiego "cześć". Mimo to cisza była dość przyjemna. Co by było gdyby była nie przyjemna, o czym mielibyśmy rozmawiać, o tym co było, o tym co jest, o tej durnej sprzeczce z Louisem, którą słyszał. No nie wydaje mi się.
Nie widzieliśmy się dwa pieprzone lata, w których wydarzyło się dość dużo. Powinniśmy sobie wszystko wyjaśnić i o sobie zapomnieć, tak by było najlepiej. Nie chciałbym znowu przez niego cierpieć gdyby coś między nami zaistniało. Ale nie zaistnieje i dopilnuję tego. Jeśli będzie trzeba mógłbym przyspieszyć nawet mój wylot stąd.
- Spróbuj może zasnąć, jesteś zmęczony - w końcu się odezwał. Wolałem nie ryzykować, gdybym zasnął ciężko było by mi się później obudzić.
- A gdzie jedziemy? - odpowiedzi nie uzyskałem. Mogłem podejrzewać gdzie ale pewności nie miałem. Właściwie to mogłem mieć jedynie pewność, że nic złego mi się z nim nie stanie. No bo co niby może mi zrobić, zabić? Ta akurat.
Po około pół godziny byliśmy już na miejscu - nad jeziorem. Tak jak się spodziewałem. Jakoś bardzo dużo się tu nie zmieniło, jedynie wyrosło więcej roślin. Bez jakiegokolwiek uzgodnienia zaczęliśmy się kierować w nasze ulubione miejsce. Znów cisza, zaczynało mnie to trochę denerwować, jednak nie w ten niezręczny sposób.
- Odezwij się w końcu - powiedziałem zirytowany
- Nie czuję takiej potrzeby jeśli jednak ty czujesz to zacznij rozmowę - nie odezwałem się już więcej na ten temat.
W końcu dotarliśmy na miejsce, idealnie na wschód słońca. Usadowiliśmy się na ziemi w pewnej odległości od siebie. Spoglądałem to na niebo to na Claya. Był uśmiechnięty, ja również.
- Nigdy nie zabrałem nikogo tutaj, na wschód słońca - spojrzał na mnie a mi zrobiło się miło. Poczułem się wyszczególniony i ważny, żałosne - możesz poczuć się wyjątkowo - powiedział z lekkim rozbawieniem w głosie
- Mam się cieszyć? - prychnąłem sarkastycznie. Było to tak bardzo nie szczerze
- Więc na jak długo tutaj zostajecie? - spytał jak gdyby nigdy nic
- Mamy zamiar do końca wakacji - mruknąłem
- To fajnie. Tak w ogóle to pamiętasz jak zabrałem cię tu pierwszy raz? - w mojej głowie momentalnie narodziło się wspomnienie.
- Pamiętam.
- A pamiętasz to jak wyznałem ci miłość w bibliotece i nie ogarnąłeś, że wyznaję ci miłość - powiedział rozbawiony a na moją twarz wpłynął jeszcze większy uśmiech - a potem tańczyliśmy w deszczu - wszystko to o czym mówił i w jaki sposób. Sprawiało, że chciałbym przeżyć to jeszcze raz - Ohh Georgie, czy mógłbyś pokochać mnie jeszcze raz, tak samo jak kiedyś? - nie słyszałem w tym pytaniu ironii, chyba było szczere.
- Clay przestań - mruknąłem niezbyt zadowolony jego poprzednimi słowami - co to za pytanie w ogóle?
- W takim razie powiedz, że już nigdy mnie nie pokochasz - milczałem, sam nie wiem dlaczego
- Mam chłopaka ,na którym mi zależy - próbowałem się jakoś wykręcić
- To nie jest zdrowa relacja George
- Nawet nas nie znasz - próbowałem się bronić
- Wystarczyło, że usłyszałem waszą kłótnię. On chciał cię zgwałcić - jak śmiał mówić tak o moim chłopaku
- Co ty próbujesz w tym momencie osiągnąć? Chcesz zmienić moje myślenie o nim czy co - prychnąłem - zależy mi na nim i nic ci do tego
- Nikt w zdrowym związku nie zmusza nikogo do uprawiania seksu
CZYTASZ
Let Me Go... Dreamnotfound Zakończone
Fanfiction16 letni George przeprowadza się ze swoją przyjaciółką Dristą do domu jej brata - Claya. Chłopaków kiedyś coś łączyło, może małego i niezauważalnego przez innych ale zauważalnego przez nich samych. Teraz się nie znoszą a w szczególności blondyn brun...