~11~

3.1K 205 367
                                    


Obudziłem się z potwornym bólem głowy, znajdowałem się w takiej samej pozycji jakiej zasnąłem - ramiona blondyna. Chłopak nadal spał, postanowiłem go nie budzić, ostrożnie wymsknąłem się z uścisku a następnie poszedłem do łazienki. Niby mogłem iść do jego ale nie chciałem naruszać przestrzeni osobistej, która jest dość ważnym aspektem każdego z nas.

Zanim jednak poszedłem do łazienki powędrował do swojego pokoju, postanowiłem wziąć jakąś bluzę, gdyż było mi bardzo zimno. O dziwo na moim krześle prawie nic nie wisiało, była tylko bluza Claya, którą wczoraj na mnie ubrał. Popatrzyłem do szafy znajdowały się tam same T-shirty, żadnych bluz.

Poszedłem do łazienki by zobaczyć czy tam jest coś ciepłego co mógłbym ubrać. Tak jak myślałem, jest ale niestety w pralce, nie mam pojęcia jak długo tam są te ubrania. Otworzyłem pralkę a z niej wyleciał zapach stęchlizny. Zapomniałem wyciągnąć tego głupiego prania. Puściłem pralkę jeszcze raz, by chociaż pozbyć się tego zapachu, mam nadzieję, że na ubraniach nie pojawiła się pleśń albo jakiś grzyb. Załatwiłem swoje potrzeby, umyłem zęby i twarz a następnie opuściłem łazienkę.

Nadal było mi bardzo zimno dlatego stwierdziłem,że mogę jak debil ubrać bluzę Claya, której mu wczoraj nie oddałem albo owinąć się w koc i wyglądać jak jeszcze większy debil. Wiadome, że wybrałem pierwszą opcję.

Głowa nadal niesamowicie mnie bolała i pulsowała, dlatego zszedłem na dół by zażyć tabletkę przeciwbólową. Wracając do góry poczułem silne osłabienie, nie było to coś takiego, że kręci mi się w głowie i zaraz zemdleję. Po prostu niezdolność fizyczna jak i psychiczna do zrobienia czegokolwiek. Takie coś zdarzyło mi się kiedyś kilka razy, zazwyczaj po traumatycznych przeżyciach... Rozmawiałem o tym z panią psycholog i właśnie tak doszliśmy do wniosku, że mój organizm w taki sposób reaguje na traumy.

Usiadłem na chwilę na półpiętrze by "odpocząć". W sumie to jedyne na co miałem teraz ochotę to położenie się i pójście spać. Wewnętrznie toczyłem ze sobą walkę i próbowałem zmusić się do wejścia na górę, nie wiem jak długo tak rozmyślałem ale w końcu położyłem się i zamknąłem oczy, sen nadszedł bardzo szybko.


Obudziłem się w łóżku Claya, znowu. Pamiętam jedynie, że ogarnęło mnie zmęczenie i usiadłem by na chwilkę odpocząć a potem położyłem się na schodach i zasnąłem. Nie trzeba było długo się domyślać, że to blondyn mnie tu przeniósł. 

Zwlekłem się z łóżka i powędrowałem na dół do kuchni by coś zjeść.

- Dzień dobry George, jak się czujesz?- zapytał z uśmiechem.

- Wiesz...mogło być lepiej - wysiliłem się na odpowiedź.

- Zastałem cię jakieś dwie godziny temu na schodach jak spałeś - powiedział zmartwiony - dlaczego tam byłeś? - dopiero teraz zauważył, że mam jego bluzę. W żaden sposób na to nie zareagował

- Byłem tu rano po tabletkę na ból głowy i jakoś nie miałem siły wejść dalej na górę, po prostu poczułem nagłe osłabienie...

- A czy teraz masz więcej siły?

- Powiedzmy, a o co chodzi?

- Chyba musimy porozmawiać o tym co wczoraj zaszło - mówił to bardzo nie pewnie. Samo wspomnienie tych wydarzeń przyprawiło mnie o kilka łez i szybszy oddech.

- Nie będziemy o tym rozmawiać, po prostu zapomnimy - zrobiłem najbardziej fałszywy uśmiech

- George, porozmawiamy o tym i zgłosimy sprawę na policję - powiedział bardziej ostro i poważnie

- Nie, nikt się o tym nie dowie, nikt rozumiesz - czułem, że robię się coraz bardziej zdenerwowany

- Dowie się i to jak najprędzej, dzwonię do twojej mamy a potem na policję - był wkurzony, mówił podniesionym głosem

- Nigdzie nie będziesz dzwonił! - krzyknąłem

- SŁUCHAJ DO CHOLERY, TEN FACET PRÓBOWAŁ CIĘ ZGWAŁCIĆ NO CHYBA,ŻE SIĘ PRZEWIDZIAŁEM I CI SIĘ PODOBAŁO, MOŻE JESTEŚ DZIWKĄ A TO BYŁ TWÓJ KOLEJNY KLIENT - był wściekły

- N-nie - próbowałem mu coś odpowiedzieć jednak w mojej głowie panował natłok myśli

- GDYBYŚ NIE BYŁ GŁUPIĄ KURWĄ OD RAZU BYŚ TO ZGŁOSIŁ. - wykrzyczał a na mojej twarzy zagościło zdziwienie, zaraz po nim zaczęły pojawiać się łzy

- C-co - znowu rozpłakałem się przed takim kimś jak Clay

- Przepraszam, nie to miałem na myśli - poprawił się i chciał do mnie podejść, jednak ja odsuwałem się do tyłu.

Zasłoniłem rękami twarz by go nie widzieć, w końcu natrafiłem na ścianę. Zjechałem po niej i podkuliłem swoje kolana do klatki piersiowej. Płakałem bardzo mocno, moje ręce zaczęły się niekontrolowanie trząść, oddech był nierównomierny a moje serce szybko biło. Nie docierała do mnie rzeczywistość, czułem jakbym był w innym wymiarze. Dość nie wyraźnie słyszałem głos Claya który próbował pomóc mi się uspokoić.

- Gogy, George, oddychaj - mówił donośnym i poddenerwowanym głosem przez co słyszałem go lepiej - kurwa George, co się dzieje - zaczęło mi się kręcić w głowie mocniej niż zwykle, odpływałem.

W końcu poczułem dość mocne uderzenie w policzek, ocuciło mnie to i wprawiło w lekki szok, jednak pomogło mi powrócić do rzeczywistości. Zacząłem brać głębokie i łapczywe oddechy. Kiedy się już uspokoiłem a mój obraz się wyostrzył zauważyłem przed sobą Claya.

- Nigdy więcej mnie już tak nie strasz - rzucił się na mnie i przytulił, siedziałem w szoku i nie wiedziałem co się właśnie stało - przepraszam, poniosło mnie. Nie powinienem tego mówić - odezwał się ze skruchą w głosie - musiałem cię również uderzyć byś się obudził... - dodał nieco ciszej

- Czemu jesteś taki przerażony? - zignorowałem jego poprzednie słowa

- Leżałeś na podłodze nie przytomny przez jakieś 10 minut, nie umiałem cię wybudzić.

- Możesz mnie już puścić? - poprosiłem go, ten wstał a następnie podał mi dłoń którą chwyciłem, jednak nie na długo.

- Usiądź, dam ci coś do jedzenia bo wyglądasz dość słabo - nie wiedziałem czy robię dobrze przebywając w jego towarzystwie. Najpierw zwyzywał mnie od dziwek i kurw a teraz udaje zmartwionego i częstuje mnie jedzeniem.

Siedziałem przy stole a on coś przygotowywał, było mi trochę głupio. Między nami trwała dość niezręczna cisza.

- Przepraszam, że wcześniej tak na ciebie naskoczyłem - odezwał się - po prostu myślę, że powinieneś zgłosić to na policję, nigdy nie wiadomo czy ten człowiek nie zrobi krzywdy jeszcze komuś innemu - olśniło mnie, miał rację. Cały ten czas patrzyłem tylko na siebie i na to co może się stać jeśli bym to zgłosił. Co jeśli będzie więcej ofiar które nie dadzą rady wezwać pomocy na czas.

- Jedziemy na komisariat, teraz. To ważne, masz rację - gwałtownie wstałem od stołu.

- Najpierw zjesz śniadanie i zadzwonimy do twojej mamy - na jego słowa wywróciłem oczami - chcę ci przypomnieć, że jesteś niepełnoletni i pewnie rodzic będzie musiał z tobą być... -nie odpowiedziałem mu.

Zjedliśmy kanapki po czym pojechaliśmy do mojego domu, na szczęście mama była mieszkaniu. Poprosiłem blondyna by on jej wszystko opowiedział bo sam nie dam rady. Wykonał moją prośbę za co byłem mu ogromnie wdzięczny.


------------------------------------------

1114 słów

Jak się dziś czujecie?

Może do jutra, nie wiem...

Let Me Go...        Dreamnotfound   ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz