Prawda

941 46 14
                                    


- Dupek, zboczeniec, prześladowca,dupek.- powiedziałem do siebie,gdy w pośpiechu wyszedłem od sąsiada po czym wbiegłem do mojego domu. Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie.

- Co się stało? Wyglądasz tak jakbyś zobaczył ducha.- powiedziała moja mama,która stała już w korytarzu.

- Ducha? Dobre sobie,ten cały Park jest jeszcze gorszy od ducha. On jest chory na głowę. Mamo on mnie pocałował na tej kolacji powitalnej- powiedziałem nie mogłem już tego znieść, na co moja matka się zaśmiała.

- Jeny Jungkook,mówisz tak bo nie chcesz mu pomagać.- stwierdziła. Nawet moja własna mama mi nie wierzy. Jednak po chwili znów wymierzyłem w nią kolejnym argumentem.

- A właśnie mamo, nasz kochany sąsiad powiedział,że nie prosił mnie o pomoc w ogrodzie. Wyjaśnisz mi to?- skrzyżowałem ręce.

- Nie ma nic do wyjaśnienia, powiedziałam,że mu pomożesz i to zrobisz.

- Aha? Niby dlaczego?

- Jimin będzie miał dużo pracy z tym ogródkiem,możesz mu pomóc tak jak wspominałam wcześniej w zamian za te korepetycje.- powiedziała i poszła.

- Aghh Jezu daj mi siłę!- powiedziałem i poszedłem do swojego pokoju.

\

Rano jak zwykle zadzwonił budzik. Powolnymi ruchami wstałem by potem udać się do łazienki. Jedyny fakt jaki mnie dziś pocieszał to,że dziś był piątek.

Po ubraniu się zszedłem na dół i poszedłem do kuchni,gdzie już była moja rodzicielka.

- Dzień dobry.- powiedziała przewracając omleta na patelni.

- Dzień dobry.- powiedziałem po czym wyjąłem miseczkę,do której wsypałem płatki i wlałem zimne mleko. Nie wlewam ciepłego bo wtedy z płatków robi się papka,której nie lubię.

- Nie zjesz omletu?

- Nie mam ochoty.- powiedziałem i zacząłem jeść płatki.

- Jesteś na mnie zły?- zapytała.

- Nawet gdybym chciał to nie mogę. Dobra nieważne idę do szkoły.

- Może tata cię podwiezie.- zaproponowała.

- Nie dzięki, wolę się przejść.- skoczyłem jeść śniadanie po czym zabrałem banana i jabłko z miski.
- Będę leciał, Cześć.- powiedziałem biorąc po drodze plecak i wyszedłem.

Dziś nie wziąłem roweru,wolałem się przejść. Szedłem już chyba 5 minut i po głowie krążyły mi myśli,żeby może nie iść dziś na matmę,bo przecież nic na tą jebaną kartkówkę nie umiem,mimo iż sobie coś tam powtarzałem.- Piątek, piątek, piątek.- powtarzałem sobie.

W końcu po jakimś czasie doszedłem do tego więzienia nazywanego potocznie szkołą.

Wszedłem do budynku i poszedłem od razu pod klasę. Po chwili poczułem wibracje w kieszeni,więc wyciągnąłem telefon.

- No?- zapytałem.

- Gdzie jesteś stary?- zapytał Tae.- Stoję pod szkołą i cię nie ma.

- Jestem już pod klasą.- odpowiedziałem.

- Aha dobra już idę.- rozłączyłem się.

Zadzwonił dzwonek,a po chwili przede mną pojawił się mój przyjaciel.

- Stary dziś piątek weekendu początek.- powiedział entuzjastycznie.

- Ale dziś też jest ta kartkówka z matmy.

Mój nauczycielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz