Znudził się.
Po prostu się znudził, uciekaniem sam nie wie przed czym.
Po prostu... Wszystko było dla niego dziwne, skomplikowane i odmienne.
Czuł się dziwnie w tym nowym miejscu...
Kolejny dom, kolejne mieszkanie, inne miasto w teorii też inni ludzie, ale to wszystko to samo.
Nawet powietrze było to samo, a inny kontynent, ciekawe.Czegoś mu brakowało, czuł się pusty.
Więc dlaczego się zgodził? Na pewno był ciekawy, w końcu coś zadziało się w jego życiu.
Kiedy pobrali jego próbkę DNA dowiedział się, że dzięki temu stworzą mu Avatara, że będzie rósł na ten moment na ziemi a za dwa miesiące wylatują w prawie sześcioletni lot, podczas którego jego drugie ciało dorośnie do odpowiedniego wieku.
Dostał opcje szkolenia, jakiegokolwiek, bhp itd., próbował słuchać, ale wypadało mu drugim uchem.
W końcu czuł jak serce mu przyśpiesza, w końcu poczuł prawdziwa ekscytacje, ale nie był naukowcem ani żołnierzem, dlaczego wzięli go do programu?
Trzeba kogoś, kto spojrzy na cały projekt oczami Nie żołnierza ani naukowca, ale oczami zwykłego człowieka, cywila. Według nich to tylko kwestia czasu, zanim ludzie zamieszkają na tamtej planecie dobrze będzie zobaczyć, jak to wygląda wszystko i czego trzeba się pozbyć.
Wzięli kogoś, i tym kimś był on, to była niesamowita szansa na ucieczkę.
Moment, w którym po raz pierwszy zobaczył swoje ciało, miesięczne niemowlę, pływające w tubie, ogon był nadal krótki, szczerze to ciało wyglądało jak taki 4-latek, którego rodzice nie dbają o dietę. To był na prawdę on, mały on...
Varian patrzył na wszystko lekko podekscytowany, był dorosłym, ale zachowywał się jak dziecko w sklepie ze słodyczami.
Spojrzał na niebo, pochmurni dzisiaj, jak zawsze z resztą.
Nadszedł dzień wylotu, to było szybsze niż myślał, zameldował się aż tydzień wcześnie w bazie, aby go przygotowano do lotu, w końcu znalazł się i na statku.To ostatni moment, kiedy widzi ten widok, to niebo...
Obrzydliwe, zanieczyszczone i szare niebo.
Rozejrzał się po ludziach, leciał w grupie ze zgrają naukowców, byli mili i ciekawscy wszystkiego, gdyby mogli to by mu Avatara wyrwali niektórzy.-Masz ogromne szczęście wiesz?
-Wiem... Po prostu przeogromne wiesz?
-Nie musisz być niemiły wiesz? Norm jestem a ty?
-Varian Dustrun, taki po prostu jestem nie przejmuj się jak ci kiedyś mikroskopem przywalę- Podzielił się uśmiechem z siedzącym obok mężczyzną, taki nerd, nawet spoko był.
-Z natury opryskliwy?-Varian uśmiechnął się i zaczął przeciągać się do swojej pryczy.
-Gotowy na długi sen?!- Ktoś zawołał mu z dołu, spojrzał na niego i znów się uśmiechnął.
-Na reszcie się wyśpię więcej niż 3 godziny!- Zaśmiał się i położył głowę na poduszce.
Niedługo ktoś do niego podleciał i upewnił się że jest zabezpieczony i gotowy do snu, musiał przyznać że stan nieważkości był zajebisty.
-Kładziemy się prosto, na plecach nie na boku, ręce przy bokach i zamykamy oczy jasne?- Kobieta rzuciła mu upewniające się spojrzenie, rzucił jej głupi uśmiech.
-Oczywiście mamo-Przewróciła oczami i wsunęła go do kapsuły, wziął parę wdechów i zamknął oczy.
Uciekł w końcu.
CZYTASZ
Soul Dream- Avatar
Science FictionVarian uciekł, uciekł od problemów swojego życia. Nie do innego kraju, miasta, ale na inną planetę...