Cz.6

221 15 2
                                    


-Varian, stój albo z nami, albo z Jake, okej? Masz być blisko kogo kolwiek i niczego nie dotykaj, rozumiesz?- Popatrzył na Grace i pokiwał głową, przez chwile siedział przy niej i Normie i patrzył na  to co robią, pobierali próbki z drzewa, nudy.
Poszedł do powoli oddalającego się mężczyzny, z nim nie powinno być nudno.

Przeszli kawałek dalej i znaleźli podejrzane, wielkie kremowe grzyby, Jake dotknął jednego i ten zwinął się, zaśmiał się i samemu dotknął drugiego, zanim sie zorientowali grzyby schowały się a ich oczom ukazała się wielka bestia, Jake i on po prostu stanęli przerażeni, Jake był gotowy strzelać.

-Nie strzelaj! Nie ruszajcie się!
-Mam z nim zatańczyć?
-Nie strzelaj, stój w miejscu, jego skóra to pancerz, nie przebijesz się, rozwścieczysz go tylko!- Bestia zawrzała i jej głowa w kształcie młota roztrzaskała dwa drzewa wokół, Varian wrzasnął ze strachu i z szeroko otwartymi oczami patrzył jak bestia szarżuje na nich, jak Jake szarżuje, bestia zatrzymała się czymś wystraszona, zdawało się ze samym żołnierzem, Jake świętował i wyzywa zwierze.
Czuł ze coś jest nie tak.

Bestia uciekła do innych i zanim się zorientowali coś innego przed nimi było,psowata istota zawarczała na nich i nastroszyła coś w rodzaju pióropusza na głowie.
-A ten?! Wiać czy stać!?
-Wiać! Biegnijcie!-Rzucili się w ucieczkę za siebie, Varian podejrzewał że gdyby odszedł na czas wcześniej teraz by nie biegł po życie.

Biegli przez las, wbiegli pod drzewo w korzenia gdy to ten pies rwał te korzenia, wyrwał jedno przed Jake i ten zaczął strzelać, Varian wybiegł a za nim Jake, już bez broni.
Jego serce walło a płuca umierały, stres, strach.

Wrzasnął przerażony gdy bestia złapała jego towarzyszem i rzucając nim na bok za plecak, zdjął ten plecak i łapiąc Varian za rękę i pobiegł z nim dalej, przed oczami Varian wyrosło urwisko.
-Jake!!?
-Wstrzymaj oddech!
-Jeżeli przeżyjemy urwę ci głowę!!


Dyszał przerażony i zmęczony, nie mógł kurwa uwierzyć, że pobiegł z tym debilem.
Prawie nie zdechł!
Nie mógł uwierzyć ze kurwa zeskoczył z wodospadu paręnaście metrów w dół!
-Żyjesz? Jesteś w jednym kawałku? TO morda w kubeł i idziemy- Varian oburzył się i rzucił w  winowajcę ich sytuacji patykiem.
-To ty jesteś winien naszej sytuacji!
-Nie narzekaj! Mogłem cię użyć jako tarczy!
-Posłuchaj mnie! Wyglądam jak śmierci, jestem zmęczony, moja kostka boli jak cholera!! Jeżeli pan wielki marins niczego nie wymyśli urwę ci głowę! -Wrzasnął zdesperowany, przecież on nawet się obronić nie umie, ledwo patykiem umie się obronić!
-Nie panikuj, trzymaj... Nie utnij sobie palca- podał mu nóż z racji że swój zgubił w trakcie ucieczki.
-Dzięki...-Rozejrzał się na boki, las był teraz przerażająco piękny, im dalej szli w las, szukając jakiegoś schronienia, tym ciemniej się robiło, to było straszne.

-Jake, jestem zmęczony...
-Cii...

Szli już w ciszy, zrobiło się kompletnie ciemno bardzo szybko, potrzebowali ognia.
Z dzidy, którą Jake zrobił teraz robił pochodni, szli szybko, musieli znaleźć schronienie, coś wokół nich biegał, to było coś podobnego z dźwięku do kojota, może hieny.
Varian coś usłyszał, stanął dęba rozglądając się, coś... 
-Jake...

-Widzę... Co to jest?Uczyłeś się więcej ode mnie...
-Chuj wie, zapomniałem...-Była to grupa małych czarnych psowatych, chodziły w koło wydając podobne do szczekania odgłosy, ich oczy były białe...PrzerażaJĄCE.
Varian czuł jak napierdala mu serce, zaraz padnie, on nie wytrzyma takiego przerażenia i stresu.
-Jake ja...
-Schowaj się! -Odepchnął go, Varian trafił za drzewo gdzie psy go nie atakowały.
Przy najmniej do momentu jak jeden go nie zobaczył.

-Biegnij do kurwy! -Jake złapał go za fraki ciągnąc za sobą, gdy całe stado biegło za nimi, Varian trzymał się za serce, czuł, że mu duszno.
Nie miał ataku kurwa odkąd skończył 12 lat! 
Przerażony złapał się za serce i ścisnął koszulkę.
-Jake...  Mam atak..- Wydyszał a przed jego oczami zrobiło się ciemno.
-Odłóż to na później jak uciekniemy! -Nie czuł nic oprócz panicznego ogłuszającego bólu, jego ręka wyślizgnęła się starszemu, zamknął oczy...
Słyszał krzyk, więcej krzyku...
Ale się nie obudził. Nigdzie się nie obudził już.


Soul Dream- AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz