W szkole każdy mógł usłyszeć tylko ''Dzień sportu''. Każdy o tym gadał nie tylko nauczyciele. Może się wydawać, że to nic wielkiego, ale co roku do szkoły przyjeżdża jakiś znany sportowiec i wymyśla nam jakąś nową zabawę i jest jeszcze nagroda główna, która daje nam twa tygodnie bez pytania, sprawdzianów czy zadań domowych. Kazdy chciał ją mieć inaczej niż ja. Hinata była naprawdę podjarana tak samo jak Naruto i wszyscy, którzy należą do jakiegoś kółka sportowego.
- To nie dla mnie - powiedziałam, zawiązując sznurówki. - Hinaty, wygraj za naszą klasę, dobrze?
- Oczywiście! - jeśli chodzi o sport to Hinata całkowicie zmienia swoje zachowanie. Staje się pewniejsza siebie, a ja bardziej nieśmiała. - Ale ciekawa jestem, kto w tym roku do nas przyjeżdża. W tamtym roku był to pan Elfman.
- Może był silny i nie najgorzej wyglądał, ale miał już żonę.
- Ale Naruto i Nats... Reszta chłopaków go lubiła! - teraz bała się wymówić nawet jego imię. Po ciągłych prośbach bym jej powiedziałam co się stało, w końcu się zgodziłam. Ulżyło mi, gdy jej się wygadałam, ale to całkowita prawda, że nasze rozmowy będą teraz ograniczone.
- Nie musisz się tak zachowywać. Po prostu udawajmy, że nic nie zaszło pomiędzy mną, a Natsu, dobrze?
- Jesteś pewna? - zranił mnie, ale bałam się o jego bezpieczeństwo. Hinata jak się dowiedziała o całej sytuacji, poszła do niego i mu lekko powiedziane ''trochę dokopała''. Następnego dnia po tym nie przyszedł do szkoły. - Jeśli przeszkadza ci jego obecność to, powiedz! Nie ważne, że jest przyjacielem Naruto, ja...
- Rozumiem - wybuchłam śmiechem. - Też cię kocham, a teraz nie gadajmy o nim bo zepsujemy se humor - zadzwonił dzwonek. - Zaczynają się zawody.
Jedna klasa to jedna drużyna, ale były też takie zawody, gdzie dziewczyny walczyły przeciwko chłopakom. Z Hinatą, tak samo jak inne dziewczyny rozglądałyśmy się, kto w tym roku do nas przyjechał. Zazwyczaj był to mężczyzna, więc chłopaki się nawet nie wysilali. Na wielką scenę weszli nasi dyrektorzy. Mieliśmy ich dwóch i każdy z nich był tak samo ważny i lubiany.
- Bez przemowy rozpoczynamy dzień sportu! - krzyknął ciemno włosy, wysoki mężczyzna. Był dobrze zbudowany i ubrany w czarny podkoszulek i spodnie. Jego oczy też były czarne, ale piękne jak noc. Uśmiechnął się do wszystkich, a dziewczyny na jego widok zaczęły piszczeć. Ja tak samo, a Hinata próbowała się powstrzymać, ale coś jej się nie udało. Nasz dyrektor, pan Izaya był po prosty piekielnie przystojny.
- Powodzenia - powiedział bez entuzjazmu nasz drugi dyrektor. Chłopaki patrzyli na nich z wielką niechęcią, ale dziewczyny pożerały ich wzrokiem. Pan Shizuo był tak cholernie przystojny jak pan Izaya. Był blondynem o trochę dłuższych włosach. Miał zielone oczy i rzadko się uśmiechał, ale jak już to zrobił to musiał być pewny, że niejedna się w nim zakocha. Był ubrany w strój barmana co ciągnie ze sobą ciekawą historię, ale opowiem wam ją kiedy indziej.
- Może jednak coś jeszcze powiem - teraz wszyscy się nadsłuchiwali, nawet chłopaki. Pan Izaya był znany z tego, że lubi się bawić w różne gry (dlatego mówił ciągle zabawa) i nie zawsze były one bezpieczne. Mogę wam tez obiecać, że nie były to gdy planszowe, chociaż w jego biurze jest plansza szachowa, na której są i szachy i warcaby. Nie wiem w co gra, ale często miesza nimi ludziom w życiu. I tak każda dziewczyna go kocha. - W tym roku ostatnią zabawą będzie coś, gdzie dziewczyny muszą zmierzyć się z chłopakami. Drużyna, która wygra będzie decydować, gdzie w tym roku pojedziemy na wycieczkę!
To oznaczało wojnę! Wycieczki w naszej szkole nie są czymś normalnym. To coś, gdzie wszystko może się wydarzyć i tak zawsze jest. Nie będę wypominać ile rzeczy się zdarzyło na ostatniej wycieczce bo jest ich za dużo! W każdym razie, chłopaki nie mają bladego pojęcia w jakie miejsca powinno się jeździć na wycieczkę. Ostatnio namówili naszego wychowawcę na wycieczkę do lasu i przez to spędziliśmy trzy dni odcięci od cywilizacji (wycieczki w naszych szkołach trwają 5 dni, ale ubłagaliśmy pana by szybciej skończyć).
- To zaczynamy grę?! - pan Izaya uśmiechnął się szyderczo, a my wiedząc w co nas wrobił i tak go kochałyśmy.
- Zanim zaczniemy, przedstawię wam tegoroczną gwiazdę. Oto Ryota Kise! - zawołał pan Shizuo z obojętnym wyrazem twarzy.
Dziewczyny wpadły w szał, tak jak ja i Hinata. Totalnie przestała myśleć o Naruto i skupiła się tylko na naszym Bogu - Kise! Był najlepszym, najlepiej wyglądającym, posiadającym przepiękny uśmiech koszykarzem! Miał blond włosy i tego samego koloru oczy. Był wysoki, dobrze zbudowany i przystojny jak cholera! Uśmiechną się do nas lekko, wchodząc na scenę i już wiedziałyśmy, że się w nim zakochałyśmy. Nie jestem fanem sporu, ale i tak oglądam każdy jego mecz.
- Yo! - zawołał i lekko podniósł rękę. To wystarczyło by każda dziewczyna uświadomiła sobie, że to na niego czekała całe życie. - Pewnie myślicie, że ostatnia zabawa to będzie koszykówka, prawda? - zapytał nieśmiałe i znów złapał każdą dziewczynę za serce. - No macie rację - uśmiechnął się. - Zacznijmy, więc dzień sportu! - zawołałyśmy najgłośniej jak potrafimy, ale chłopaki nas zagłuszyli. Co im tak odbiło, że nagle słuchają się jakiegoś faceta?
Tak więc rozpoczęliśmy dzień sportu, który wniósł do naszego życia więcej problemów.
CZYTASZ
Love isn't simple
FanfictionNaruHina to dzieło Kishimoto-sensei ;3 NaLu to dzieło Mashimy-sensei ;3