Przepraszam

875 84 9
                                    

Oczami Natsu:

- Przez ciebie się spóźniliśmy! - krzyknął Yato do Luffy'ego. - Mieliśmy być w hotelu już pół godziny temu!

- Nie moja wina! Po prostu musiałem skosztować wszystkich dań w tej restauracji! Były przepyszne! - mówił z podekscytowaniem Luffy. - Ale ciekaw jestem czemu Naruto tak wcześniej szybko wybiegł...

- Mówił, że Hinata do niego zadzwoniła i musi iść.

- Wątpię by był to normalny telefon skoro od razu po nim wybiegł tak przerażony. A ty co o tym myślisz, Natsu?

- Nic - odparłem. - Jak wrócimy do hotelu to się wszystkiego dowiemy.

Kiedy weszliśmy do hotelu zobaczyliśmy jak Naruto próbuje uspokoić Hinatę. Była cała roztrzęsiona i wyglądała jakby przed chwilą płakała. Gadała bardzo szybko i chodziła w tą i we tą, co chwilę patrząc na Naruto.

- Co się stało? - spytałem zmartwiony. Nigdzie nie widziałem Lucy, a to mnie trochę przeraziło.

- Natsu! - krzyknęła i podbiegła do mnie, łapiąc mnie za koszulę. - Widziałeś Lucy? Wiesz, gdzie ona jest?!

- Nie... - Lucy zniknęła?! - Ale co się stało? Czemu się tak tym martwisz? Pewnie, gdzieś posz...

- Ale nie odbiera ode mnie telefonu! I...

- Pewnie nie ma zasięgu - próbowałem ją uspokoić, sam stając się coraz bardziej poddenerwowanym. - Jesteś nadopiekuń...

- Ale wtedy! - jej ręce zaczęły się trząść. Naruto popatrzył się na mnie srogo. - Wydawało mi się, że widziałam Lisę!

- Co?! - otwarłem szeroko oczy. - Musiało ci się przewidzieć! Nie ma szans by tu była!

- A co jeśli - zaczęła szarpać mnie za bluzkę i Naruto zmusił się by ją odciągnąć - to była ona?! Jeśli nawet mi się przewidziała to możliwe, że Lucy też ją zobaczyła i pobiegła za nią!

- Hinata... - Naruto nie wiedział jak ją uspokoić. Widać było, że bardzo martwi się o Lucy, ale nie wiedział co ma w takiej sytuacji zrobić. Nie mógł zostawić Hinaty samej w takim stanie.

- Po co miałaby... - nie wierzyłem, że to była Lisa! Jaki miałaby ku temu powód?!

- To ty mi powiedz! - Hinata próbowała się wydrzeć z rąk Naruto. - To ty byłeś jej narzeczonym! To ty zostawiłeś Lucy dla niej, więc sam mi powiedz po co miałaby się tu pokazać!

- Hinata! - Naruto wkurzył się na te słowa, ale rozumiał też Hinatę.

- Tu nawet nie chodzi o to czy była tam Lisa czy nie... Ale Lucy - zaczęła szybciej oddychać i złapała się za klatkę piersiową. W jej oczach widziałem strach - ostatnio znów powróciła do "tego" stanu.

Moje źrenice się rozszerzyły, a słowa powoli dochodziły do mnie. Lucy... Ona znów... Ale dlaczego?! Poczułem jak zbierają się we mnie wszystkie uczucia. Czułem złość, smutek, nienawiść i strach, który opętał moje ciało. Odwróciłem się w stronę wyjścia i zacząłem iść. Moje kroki stawały się coraz szybsze i zanim Naruto zdążył coś powiedzieć, już mnie nie było w hotelu.

Biegłem przed siebie, nawet nie wiedząc gdzie. Moje nogi, ręce, całe ciało ruszało się same. Nie mogłem myśleć o niczym innym jak o Lucy! Widziałem jak się śmieje, a potem płacze. Przypomniałem sobie jej wyraz twarzy po śmierci matki i to co wtedy powiedziała. Te słowa... Nie chcę ich już więcej słyszeć! Skręciłem w jedną z pobocznych ulic i zatrzymałem się przy którymś tam straganie. Powiedzieli, że widzieli piękną blondynkę (dodali, że to to sławna modelka i przy okazji mnie rozpoznali) i jak skręcała koło świątyni.

- Las! - krzyknąłem i pobiegłem dalej.

Co ona robi w lesie?! Po cholerę tam poszła! Głupia nie wie, że jest dziewczyną i że o tak późnej porze nie powinna chodzić sama?! Myślałem wtedy o najgorszym! Co jeśli ktoś ją porwał?! Jakiś facet?! Co jeśli sama tam poszła, ale po co?! Chyba nie chciała... Przyspieszyłem jeszcze bardziej. A co jeśli to naprawdę była Lisa?! Ale dlaczego do licha ona tu jest?!

Kiedy wbiegłem do lasu zauważyłem jakieś sztuczne gałązki, ale nie przejąłem się nimi i pobiegłem dalej. Dobrze, że widać było jakieś ślady, za którymi mogłem pobiec. W lesie było ciemno, jak nie powiem gdzie, ale księżyc, który wyszedł za chmur oświetlił mi trochę drogę. Mam tak w ogóle bardzo dobry wzrok, więc i tak dałbym se jakoś radę. Wokół było pełno połamanych gałązek i parę dużych kamieni. Krzaki były gęste, ale się przez nie przedarłem bo ominięcie ich zajęłoby mi za dużo czasu.

Z każdym krokiem moje myśli stawały się coraz gorsze! Czułem, że jestem zmęczony, ale biegłem dalej. Moje ciało po prostu nie mogło, a bardziej nie chciało się zatrzymać. Panicznie rozglądałem się dookoła, modląc się bym znalazł Lucy całą i zdrową. Kiedy kolejna gałązka skaleczyła moją skórę, przypomniałem sobie o dniu sportu i o tym jak potraktowałem Lucy. Przepraszam! Przypomniałem sobie każde zimne spojrzenie skierowane do niej. Przepraszam! Przypomniałem sobie jakim dupkiem byłem i zawsze pozostanę. Przepraszam! Uświadomiłem sobie, że nic się nie zmieniłem. Przepraszam! Świadomość tego, że moje stare "ja" może powrócić w każdej chwili, pozarażało mnie. Przepraszam! Kiedy przed moimi oczami pojawił się obraz osoby, która była ze mną po tym wszystkim. Osoby, która pocieszała mnie i wspierała mimo iż wtedy byłem (i nadal jestem) takim dupkiem, miałem ochotę krzyczeć. Chciałem przeprosić i przyznać się do winy. Chciałem błagać o przebaczenie i wrócić do tego co było przedtem. Chciałem znów ją przytulić i nigdy więcej nie puszczać.

Przepraszam, że taki dupek jak ja, musiał zakochać się w tobie, Lucy! Przepraszam, że jestem egoistą i że chcę mieć tylko dla siebie! Przepraszam, że nie chcę się z innymi dzielić twoim uśmiechem! Przepraszam, ze nigdy nie mówię o tobie za dużo bo boję się, że ktoś słuchając może się w tobie zakochać! Przepraszam, że cię ranię! Przepraszam, że nie potrafię o tobie zapomnieć! Przepraszam Cię za wszystko co tobie zrobiłem! Nie proszę o to byś mi wybaczyła. Nie musisz już więcej na mnie spoglądać ani się do mnie uśmiechać. Nie musisz już więcej wypowiadać mojego imienia czy też myśleć o mnie nawet przez sekundę, ale proszę! Proszę być bezpieczna!

Znów zrobiło się ciemno. Biegłem dalej, teraz lepiej się przysłuchując. Stanąłem na chwilę, gdy wydawało mi się, że usłyszałem głos Lucy. Pobiegłem w stronę, z której dochodził i zatrzymałem się, gdy znów ucichł.

- Lucy! - krzyknąłem. - Odpowiedz mi! - cisza. - Gdzie jesteś?! - cisza. - Lucy!

- Natsu! - usłyszałem jej słaby głos.

- Mów do mnie! Będę szedł w twoim kierunku!

Lucy wołała moje imię parę razy i w końcu ją znalazłem. Klękała na kolanach, cała ubrudzona i lekko skaleczona. Nie mogła się ruszyć i gdy mnie zobaczyła lekko się uśmiechnęła. Poczułem wtedy wielki ból w klacie. Moje ręce zaczęły się trząść i powoli wzbudzała się we mnie agresja. Kto jej to k*rwa zrobił?! Zabije tą osobę! Zabiję! Poślę do piekła! Szybko skoczyłem z małego klifu i do niej podbiegłem.

- Lucy... - upadłem na kolana i dokładnie jej się przyjrzałem. Księżyc znów wyszedł i dokładnie pokazał mi jej wszystkie skaleczenia. Miała je na twarzy, nogach i jedno większe na prawej ręce. - Kto ci to... - mój głos drżał i zacisnąłem dolną wargę. Nie znam się na tym, ale wydaje mi się, ze tak człowiek się czuje kiedy chce płakać.

- Natsu... - spojrzała na mnie ze łzami w oczach. - Natsu! - przyłożyła delikatnie swoją rękę do mojej klatki. Nie mogę opisać jaki miała wtedy wyraz twarzy. - Natsu! - poleciały jej pierwsze łzy i mocno ścisnęła moją bluzkę, położywszy swoją głowę na mojej klacie. - Natsu! - cała się trzęsła. Patrzyłem się na nią i nie wiedziałem co powiedzieć. Moje ręce delikatnie ją objęły. Nie zdając sobie z tego sprawy przytulałem ją coraz mocniej z coraz większym pragnieniem zostania z nią na zawsze.


Love isn't simpleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz