Oczami Natsu:
''Trzy miesiące po moim rozstaniu z Lucy''
Dzień jak każdy inny. Słońce świeci, ludzie pracują lub marnują swój czas. Każdy robił to co musiał lub chciał. Dziś muszę zrobić coś czego nie chcę. Muszę ją odwiedzić. Jak mam jej spojrzeć w twarz?Szczerze się tego boję. Nie widzieliśmy się tak długo, ale mam wrażenie jakby to było wczoraj. Tęsknię za nią, ale czuję, że coś się zmieniło. Ta tęsknota zaczęła znikać, coś uśmierzało ten ból, ale tego też już przy mnie nie ma.
- Wsiadłem do auta i ruszyłem w drogę. Radio włączyłem na fula i myślałem tylko o tobie... Wybacz, ale ja tak nie potrafię. Myślałem o niej. Cały czas o niej myślę. O jej uśmiechu, ustach, oczach. O wszystkim! Wiem, że to niemiłe, ale cieszysz się z tego powodu, prawda? Zawsze tak robiłaś. Byłaś po prostu zbyt dobra, a ja tak jak teraz popełniam błędy i nie potrafię ich naprawić. Hehe... Miałem ci opowiedzieć jak minął mi ten rok... Było fajnie, ale mogło być lepiej. Spieprzyłem kilka spraw i nie umiem ich naprawić. Ogólnie wszystko zaczęło się walić. To nie wina Lisy. Muszę ci powiedzieć, że się zmieniła! Wygląda o niebo lepiej, ale z jej psychiką coś jest nie tak.
Zacisnąłem zęby. Usiadłem przed jej grobem i wpatrywałem się w niebo.
- To takie frustrujące! Chcę z tobą porozmawiać, ale nie mogę. Boję się, że zranię twoje uczucia. Ale ja to sobie tylko wmawiam. Przecież jesteś... Haha. Sama myśl o tym mnie boli!
Przełknąłem ślinę i zacząłem mówić dalej.
- Pewnie jesteś zła, że przyszedłem tu tak późno, co nie? Sorry, ale nadal nie mogę spojrzeć w twarz twoim rodzicom. Wybacz.
Uśmiechałem się głupio, modląc się o to by znów nie zacząć wspominać.
- Wracając do tej dziewczyny... Chciałbym cię prosić o małą radę, Mira.
Moje usta zadrżały, gdy wypowiadałem jej imię.
- Zraniłem ją i to bardzo. Powiedziałem jej coś okropnego i nie wiem jak to naprawić. Chciałem z nią o tym porozmawiać, ale nie chciała mnie słuchać. Jej najlepsza koleżanka mnie pobiła, a mój przyjaciel jej w tym pomógł. Sprali mnie na kwaśne jabłko, ale i tak myślę, że zasłużyłem na coś gorszego. Chciałbym to wszystko naprawić, ale nie wiem jak. I jeszcze jedno...
Nastała głęboka cisza. Jak miałem jej to powiedzieć?
- Żałosny jesteś! - Lisa stanęła obok mnie i patrzyła się na mnie z pogardą. - Nie myślisz, że to już za późno na te słowa?
- A ty co tu robisz? - zapytałem nerwowo. - Naprawdę jesteś odważna. Myślisz, że nic ci nie zrobię tylko dlatego, że jesteś kobietą? Nadal jestem wkurzony za to co zrobiłaś Lucy.
- Ohohoho! - uśmiechnęła się ohydnie. Aż mi niedobrze. - Uderzysz mnie przed Mirą? Uderzysz przyjaciółkę swojej ukochanej?
- Nawet nie wiesz jak bardzo chcę byś pożałowała swoich czynów - zacisnąłem pięść.
- Chodzi ci o to, że rozwaliłam twój i Lucy związek? - niech się kurde przestanie uśmiechać bo jej naprawdę przypierdolę! - To była niezła zabawa!
- Pieprz się! - złapałem ją za kołnierz i podniosłem lekko do góry. - Powiedz jeszcze słowo, a cię zabiję!
- Tak samo jak zabiłeś Mirę? - jej uśmiech stawał się coraz większy, a moje pewność siebie malała. Nie ważne co powie to i tak prawda. Ja zabiłem Mirę i to przeze mnie mój związek z Lucy się rozpadł.
- Zamknij się! - puściłem ją i wróciłem do modlitwy. Muszę jej to tylko powiedzieć. Tylko jej to powiem... Jak mam to zrobić?
- Kiedy zostałeś zahipnotyzowany... - bawiła się swoimi włosami i przyglądała mi się z tym dziwnym wyrazem twarzy. Nic on nie opisywał, ale jednak coś znaczył. - Nie wiem czy mówiłeś wtedy prawdę.
Odwróciłem się gwałtownie. Na jej twarzy pojawił się kolejny uśmiech, który przyprawiał mnie o zimny dreszcz.
- To znaczy...
- Nie wiem, ale ty też nie. Zastanawiałeś się nad tym tak długo, ale nadal nie jesteś pewny. Może wtedy kochałeś Mirę, a może Lucy i jej straty tylko to potwierdziła? Powiedz mi... Kogo teraz kochasz?
Jej głos był obrzydliwy. Brzmiała jak lalka, ale mi to bardziej przypominało potwora. Każdy jej ruch był dokładnie przemyślany. Jej spojrzenie, uśmiech... To wszystko mnie przerażało. Ale...
- Myślisz, że ile mam lat? - spytałem, wstając. - Nie jestem jakimś smarkaczem, którego takie coś mogłoby zgasić i na pewno nie boję się jakiejś laluni z problemami psychicznymi.
- Czy to wyzwanie? Jak na razie to ja wygrywam. Zniszczyłam twój związek już dwa razy i za każdym razem było coraz gorzej, a ty nadal chcesz się ze mną bawić w moją grę?
- Jak zmienię pole gry i zasady to wygram. Proste, co nie? - teraz też się uśmiechnąłem. Widziałem, że trochę bała się tego wyzwania, a to mi dodało siły. - Wybacz, ale chcę teraz porozmawiać z Mirą.
- Dobrze - odparła trochę wkurzona. - To do zobaczenia na polu bitwy.
Kiedy poszła, usiadłem znów przed grobem Miry. Minęła minuta, dwie, pięć i w końcu zacząłem. Wziąłem głęboki oddech i...
- Kochałem Cię, Mira! Naprawdę Cię kochałem! Byłaś dla mnie wszystkim, ale za późno to sobie uświadomiłem! Po twojej śmierci, kiedy pierwszy raz przyszedłem na twój grób, płakałem. Nie mogłem znieść tej pustki w moim sercu, która się utworzyła po twojej stracie. Kochałem Cię tak bardzo, że nie chciałem żyć! Myślałem, że wszystko jest bezsensu, ale wtedy pojawiła się Lucy! Była moją przyjaciółką z dzieciństwa i szczerze myślałem, że zawsze ją pozostanie. Lucy mimo iż nie zdawała sobie z tego sprawy, była moim podparciem. Liczyłem na nią bardziej niż na Naruto. Jest naprawdę wspaniała i chcę z nią spędzić resztę życia! Kocham ją! Tak bardzo ją kocham, że po jej stracie nie czuję już nic poza bólem. Dlatego... Nie zamierzam się poddać! Będę o nią walczył! Chciałem ci dziś powiedzieć, że mimo iż życie bez ciebie jest bolesne, znalazłem szczęście. Ostatni rok, a bardziej ostatnie miesiące były dla mnie koszmarem, ale chcę to naprawić! Nie wiem jak, ale to zrobię! Chcę byś wiedziała, że mam się dobrze i to dzięki tobie jestem tym kim jestem. Bardzo Ci za to dziękuję! Dziękuję, że byłaś ze mną tak długo i że zawsze mnie znosiłaś! Kochałem Cię, Mira!
CZYTASZ
Love isn't simple
FanficNaruHina to dzieło Kishimoto-sensei ;3 NaLu to dzieło Mashimy-sensei ;3