Oczami Natsu:
Nie mogłem spać. Już od trzech dni nie mogę zmrużyć oka. Wróciliśmy do siebie. Znów jestem z Lucy. Jestem z Lucy. Jestem...
- Taaak! Dziękuję ci Boże! - krzyknąłem, wstając z łóżka. Dzisiejszy dzień jest wyjątkowy. Umówiłem się z Lucy na randkę. Naszą drugą pierwszą randkę.
Idziemy do parku na spacer, zrobimy sobie mały piknik, a później muszę jej coś dać, a bardziej oddać. Tez dzień jest bardzo ważny, ale nie tylko dla mnie.
Naruto: To już dziś! Trochę się stresuje, ale będzie dobrze, co nie? Najgorsze co może się wydarzyć to to, że wybierze Sebastiana i z nim ucieknie... Może powinienem go zrzucić tak na wszelki wypadek z urwiska?
Ja: Spokojnie ;) Planowałeś to już tak długo, że wszystko pójdzie po twojej myśli, ale tak na wszelki wypadek zamknij go w jakimś schowku na miotły XD. Powodzenia!
Wysłałem wiadomość i zacząłem się znów szykować. Następnie wyszedłem z domu i przez pół godziny jeździłem po mieście, bo oczywiście wyszedłem za szybko. Byłem lekko zdenerwowany, ale nie dawałem tego po sobie poznać.
Podjechałem pod jej mieszkanie, a ona od razu wyszła. Wyglądała bosko. Jezuu jaka ona jest piękna! Jej oczy, jej usta... Ahhh! Nie mogłem się powstrzymać i ją pocałowałem. Nie przeszkadzało jej to.- Wyglądasz pięknie - powiedziałem, gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy.
- Dziękuję - odparła z lekkim rumieńcem. Fuck. Mam ochotę ja przytulić. I pocałować. I nigdy jej nie wypuścić. Boże. Myślę, ze jestem w niej jeszcze bardziej zakochany niż byłem wczoraj.
Otworzyłem jej drzwi do samochodu i po dwudziestu minutach dotarliśmy do parku. Był wielki i na szczęście nie było dziś zbyt wielu ludzi.
Ruszyliśmy ścieżką. Nic nie mówiliśmy. Ta cisza nie była krępująca, lecz przyjemna. Nie przeszkadzało mi to, że z nią milczę. Z każdym kolejnym krokiem szliśmy coraz bliżej siebie, aż w końcu niepewnie złapałem ją za rękę. Zaczerwieniła się i ja też. Wyglądaliśmy jak jakieś dzieciaki. Zachowywaliśmy się jakbyśmy byli ze sobą od niedawna. Jakbyśmy w końcu po wielu miesiącach niepewności w końcu wyznali swoje uczucia. W jakimś sensie tak jest.
Po spacerze rozścieliłem dla nas koc i postawiłem koszyk obok niego. Usiedliśmy. Oparła swoją głowę o moje ramię, a ja znów dziękowałem Bogu za to, że ją odzyskałem.
- Wiesz... - zaczęła, chowając swoją twarz w mojej klatce piersiowej. - Nie spałam całą noc. Ogólnie nie mogę spać, od kiedy wtedy zerwaliśmy. Przez ostanie trzy dni też nie mogłam, ale... Myślałam, że to z radości, ale teraz wydaje mi się, że to ze smutku.
Nie. Nie. Nie. Co ona chce powiedzieć?! Coś się stało?! Zrobiłem coś nie tak?! Znów wszystko zniszczyłem?!
- Brakuje mi ciebie - wyszeptała. - Nie mogę bez ciebie spać. Łóżko wydaje się wtedy za duże na jedną osobę.
- Lucy... - Całe napięcie opadło. Uśmiechnąłem się, przytulając ją i całując lekko w czoło. - To znaczy, że...
- Mieszkanie razem to chyba nie jest nic złego? - Jej głos był taki cichy. Od kiedy stałą się taka nieśmiała? - Przecież jesteśmy już dorośli.
- Prawda. - Znów ją pocałowałem. I znów. I kolejny raz. Nie chciałem przestać. - Ale wiedz, że jak będziemy razem mieszkać i spać w jednym pokoju to nie dam ci spać. - Wyszeptałem, a jej uszy zrobiły się czerwone.
- C-Chyba przeżyję...
Zaśmialiśmy się, a następnie położyliśmy się na kocu. Mogłem wtedy patrzeć się na kwiaty, które nas otaczają lub piękne, niebieskie niebo, ale patrzyłem się na nią. Na osobę, którą kocham najbardziej na świecie.
Leżeliśmy tak długo. Nic nie mówiliśmy. Po prostu leżeliśmy, ciesząc się swoją obecnością. Nadrabialiśmy ten rok rozłąki.
- Lucy... - zacząłem. - Zamknij oczy.
Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale od razu je zamknęła, a następnie zrobiła to o co ją poprosiłem. Wyciągnąłem z kieszeni naszyjnik w kształcie smoka. Ten, który należał do mojej babci i który dałem Lucy na naszej drugiej randce, ale niestety mi go kiedyś oddała. Nachyliłem się nad nią i zawiesiłem go jej na szyi. Otworzyła delikatnie oczy i sięgnęła ręką po naszyjnik.
- To... - Nie mogła uwierzyć własnym oczom. - Ale...
- Jest twój, więc nigdy go już nie wyrzucaj. - Pocałowałem ją w usta. - Nie ważne jak jesteś na mnie zła, rozumiesz?
- Ale... - Szybko się podniosła i spojrzała na mnie ze smutkiem. - To niesprawiedliwe!
- Co?
- Ty zawsze się starasz! Zawsze masz dla mnie jakiś prezent i to zawsze ty wszystko robisz! - Jej oczy się zaczerwieniły. - Teraz to ja chciałam być tą, która się bardziej stara i pokazuje jak bardzo jej zależy! To powinnam być teraz ja!
- Przecież zawsze dajesz z siebie 100%... - Nie rozumiem dlaczego tego nie dostrzega.
- Nieprawda! Jeśli ja daję z siebie 100% to ty jakieś 300! - Wkurzyła się. Gdy Lucy się wkurzy, powinno się brać nogi za pas, uciec jak najdalej się da i wysłać jej paczkę czekolady pocztą. - Teraz też! Jeśli ja też nie będę się starać jak ty to wtedy to wszystko się skończy jak przedtem.
- Nie. - Wstałem i ją przytuliłem. - Obydwoje staramy się jak możemy i dajemy z siebie jak najwięcej. Różnica jest tylko taka, ze ty nie masz żadnej pamiątki rodzinnej, którą mogłabyś mi dać. Ale za to masz wspaniałe pomysły, zawsze mnie wspierasz i jesteś ze mną, idiotą, który zranił cię już niezliczoną ilość razy.
- To nie wystarcza. - Wtuliła się we mnie.
- To jest więcej niż mógłbym sobie wymarzyć. - Pocałowałem ją delikatnie, a ta się uśmiechnęła.
Gdy wracaliśmy do domu, było już strasznie późno. Lucy była szczęśliwa, a ja także. Gdy wysiadaliśmy z auta, dostałem sms-a, a do Lucy ktoś zadzwonił.
Naruto: Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeest!
- Kyaaaaaaa! - Lucy krzyknęła, skacząc. - Jezu nie mogę w to uwierzyć, Hinata! Mów wszystko ze szczegółami!
Widocznie ten dzień nie był tylko dla mnie dobry.
CZYTASZ
Love isn't simple
FanfictionNaruHina to dzieło Kishimoto-sensei ;3 NaLu to dzieło Mashimy-sensei ;3